Współczesne pokolenie ma wymagania z kosmosu. Sytuacja z pociągu smutnym dowodem
Współczesnemu pokoleniu jakoś nie spieszy się do stabilizacji i zakładania rodziny. Jakoś mniej w nim odpowiedzialności i pokładów cierpliwości. Hola, hola! Czy nie zagalopowałam się za daleko? Bardzo bym chciała, ale niestety, to wszystko to chyba prawda.
W jakim kierunku zmierza świat?
Kilkadziesiąt lat temu podział obowiązków był prosty: kobieta zajmowała się domem i dziećmi, a mężczyzna utrzymaniem rodziny. Tak to wyglądało w wielu polskich domach i nie ma co w tej kwestii dyskutować. Na przestrzeni lat podział ról zaczął się powoli zacierać, a kobiety postanowiły podążać za marzeniami. Obecnie zdobywają świat, ale przy tym wszystkim nie zapominają o tym, co najważniejsze: o rodzinie. Jestem millenialsem i utożsamiam się z tym, co napisałam.
Współczesne pokolenie dwudziestolatków ma już zupełnie inne spojrzenie na świat. I przyznaję, jestem trochę przerażona. Użytkowniczka @nevtOtic na portalu Threads opublikowała (w moim odczuciu) niepokojący wpis:
"Jade sobie pociągiem i jedzie pani z dzieckiem. Dziecko gra na telefonie i głośno gada. Upominam grzecznie panią czy mogłaby uciszyć dziecko. Ja mam naukę i ważny egz jutro. Pada krótkie – nie 🙃Czy tylko we mnie się gotuje jak ktoś nie potrafi zachować ciszy w pociągu? Jeśli dzieci są niewychowane to może lepiej ich nie zabierać" – czytam (pisownia oryginalna).
Pod wpisem pojawiło się mnóstwo komentarzy, ale większość ma podobny wydźwięk.
"To miała wyciągnąć baterie z dziecka, czy je uśpić, czy jak? 😂 Przy takich wymaganiach dopłaca się za strefę ciszy, chociaż i tam podejrzewam, że pewnie by nie wystarczyło ciszy. Jak się nie najadłaś, to się nie naliżesz – słowa mojej dawnej nauczycielki 😄" – pisze jedna z obserwatorek.
Dlaczego czepiamy się dzieci?
Mam nieodparte wrażenie, że współczesne pokolenie uczniów/studentów nie jest szczególnymi miłośnikami dzieci. Niektórym, choć na szczęście nie wszystkim, ich obecność po prostu przeszkadza. Autorka postu zarzuca dziecku, że jest niewychowane i przyznaje, że wszystko się w niej gotuje, kiedy dziecko nie potrafi zachować ciszy w pociągu.
Przypomniało mi się zdanie: "Zapomniał wół, jak cielęciem był", przepraszam, ale musiałam to napisać. Komentować nie będę.
Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić dziecka, które w ciszy, nie wydając z siebie żadnych dźwięków, jedzie pociągiem, patrzy przez okno i analizuje problemy życia codziennego. No nie! Maluchy mówią, rozmawiają, dopytują i są ciekawe świata. I to jest piękne. Szkoda, że współczesne pokolenie o tym zapomina i nie docenia tego dziecięcego uroku. W jakim kierunku zmierza ten świat? Sama boję się odpowiedzi na to pytanie. Dlatego w tym momencie postawię kropkę.