Bezczelna prośba od matki ucznia. Po 6 mailach nauczycielka usłyszała, że jest "chamska"
Odmówiła pomocy, usłyszała, że jest chamska
Kobieta opowiedziała o tym, jak jedna z matek zapytała, czy odprowadzi jej syna po lekcjach do domu, argumentując prośbę tym, że pedagożka szła w tym samym kierunku co uczeń. Warto dodać, że mowa była o uczniu 5. klasy szkoły podstawowej, czyli ok. 12-letnim chłopaku, który już spokojnie od kilku lat mógłby samodzielnie wracać ze szkoły.
Historia poruszyła odbiorców postu – pojawiły się pod nim historie nauczycieli, którzy spotykali się z tym, że rodzice uczniów przekraczali pewne granice. Okazało się, że sytuacja ma dalszy ciąg, o czym opowiedziała znowu na portalu Threads użytkowniczka o nicku ide.juz (pisownia oryginalna – przyp. red.).
"Dzisiaj klasa podzieliła się ze mną wiadomością, że byłam bardzo popularnym tematem w ich domach wczoraj wieczorem. Otóż mama, której odmówiłam (pisałam wczoraj tutaj) postanowiła rozpętać dramę na grupie msn. Rodzice wypytywali dzieci, jaka jestem. Zapewniają, że mnie lubią :-) ale okazuje się, że jestem 'chamska', bo napisałam w 6 emailu, że to mój ostateczny email i kończę temat i poprosiłam o niekontaktowanie się ze mną w tej sprawie" – opowiada nauczycielka.
Nauczyciele nie mają łatwo
Kobieta umiała być asertywna, postawiła granicę i zachowała się też zgodnie z prawem (bo kontakty z uczniem poza szkołą mogłyby być źle widziane w kontekście ustawy Kamilka). W zamian usłyszała, że jest chamska, a matka, której odmówiła pomocy, prawdopodobnie starała się nastawić przeciwko niej innych rodziców.
Nie ma się co dziwić, że nikt nie chce być nauczycielem w dzisiejszych czasach. W tym zawodzie nie tylko kłodami pod nogami są zarobki, więcej "papierologii" niż prawdziwego nauczania czy uczniowie, którzy nie chcą współpracować. Równie trudnym elementem pracy nauczyciela są niestety rodzice, którzy bywają roszczeniowi, niesprawiedliwi i pewni, że ich zdanie jest ważniejsze niż opinia nauczyciela.
Jak widać po powyższej historii, niektórzy rodzice są też na tyle bezczelni, że kiedy nauczyciel im czegoś odmówi i postawi granice, reagują agresją i złością. Nie jest to jedyny przykład, bo w komentarzach pedagodzy opowiadają o innych historiach, kiedy to rodzice reagują bardzo burzliwie na pewne sytuacje, w których nauczyciel stara się być fair i nie przekraczać granic.
Uczniowie muszą być samodzielni
Jednym z przykładów, które potwierdzają, że to rodzice często przesadzają w kontaktach z nauczycielami, jest odpowiedź użytkowniczki o nicku scharlottka: "[...] ja od dwóch dni się kłócę z jednym ojcem (a właściwie on ze mną) o to, że wystawiłam dziecku uwagę... Bo on lepiej wie, jak wygląda ta praca i ja powinnam najpierw rozmawiać z dzieckiem, a potem wstawiać uwagi [...] od dwóch dni nie dociera, że uwagę dziecko dostało zasłużenie, to nie dziwię się, że i do dziecka rozmowy nie trafiają".
Pojawiło się też wiele komentarzy o tym, że rodzice są roszczeniowi i stają wyłącznie w obronie dziecka, nie rozumiejąc, że czasami racja jest po stronie pedagoga. Zapominają, że tu głównym problemem jest też to, że odbierają dzieciom samodzielność – nie tylko w sytuacji odprowadzania ze szkoły, ale też w kontakcie na linii uczeń-nauczyciel. Dzieci i młodzież muszą uczyć się, że część szkolnych spraw powinny załatwiać samodzielnie, a nie wyręczać się rodzicami. Niestety uważam, że dziś jest to coraz większy problem.