Film dla dzieci, który porusza dorosłego. Słowa o odpowiedzialności są miażdżące

Magdalena Woźniak
02 stycznia 2025, 14:01 • 1 minuta czytania
"I nie opuszczę cię, dopóki nie wykonam zadania, które mnie wyniszcza, opóźnia i łamie moje protokoły, przez co przestaję podlegać gwarancji" – to zdanie z najnowszego filmu animowanego w reżyserii Chrisa Sandersa. Fragment, który zapisuje się najtrwalej w pamięci dorosłych odbiorców ze względu na jego (okrutną nieco?) autentyczność.
Roz jest robotką i symbolem macierzyńskiego poświęcenia. Fot. DreamWorks Animation - Universal/Collection Christophel/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Dziki robot" jest właśnie o tym. O rodzicielstwie. O odpowiedzialności. O błędach. O nienawiści. O wspólnocie. O miłości. Od lat nie widziałam tak dobrego filmu animowanego.


Oddech

I zdejmuje mi zawsze z ramion jakiś rodzaj ciężaru, kiedy sztuka, kultura, proza, scenariusz filmowy nie boją się prawdy. Nie boją się stanąć w prawdzie tego, jak wygląda życie. Nie mrzonka wyściełana nadziejami i naiwną wiarą, ale prawdziwe życie z jego różnymi obliczami.

Rodzicielstwo z całym tym chaosem, z jakim się wiąże. Z niedomówieniami, z błędami, z potykaniem się, podnoszeniem, ale przede wszystkim: z obciążającą nasze systemy, niczym te mechaniczne u głównej bohaterki, odpowiedzialnością.

Tak momentami przytłaczającą, że odczuwamy fizyczny ból. Ucisk w klatce piersiowej, napięcie w okolicach szyi. I niedającą się uciszyć narrację myśli: jak mam sobie poradzić? Jaką podjąć decyzję? Dlaczego tak wiele zależy ode mnie?

Szczególnie kiedy jest ogólnie trudniej. I naszym głównym celem jest podniesienie się z łóżka, przebrnięcie przez dzień. A rodzicielstwo nie zna wolnego, nie zna pauz. Dziecko nie staje się niczyje przez dzień czy dwa, by potem wrócić do nas, w nasze zregenerowane ramiona.

Scenariusz dotyka nawet traumy, co jest kolejnym autem. Tak, pojęcie traumy jest nadużywane, coraz bardziej. A jednak nie uciekniemy od niej, jest w naszym życiu, w każdym oddechu. Myślę, że najrozsądniej będzie się z jej obecnością zmierzyć, powiedziałabym nawet znormalizować w jakimś sensie…

Jest więc w tym scenariuszu wszystko. Wymagania rodzicielstwa, dużo czułości, opuszczenie gniazda – dosłownie i w przenośni – przez syna Roz (imię głównej bohaterki). Sanders, opierając fabułę na powieści Petera Browna, dotyka wszystkiego, co ważne. Wielowymiarowo pokazując, że bajka dla dzieci może być autentyczna i poruszająca nie tracąc baśniowego uroku.

Czytaj także: https://mamadu.pl/185498,od-czego-probujemy-uwolnic-nasze-dzieci-o-sensie-wspolczesnego-wychowania