Bezczelność sąsiada nie zna granic. "W sylwestra idź z dzieckiem do klasztoru"

Klaudia Kierzkowska
19 grudnia 2024, 13:09 • 1 minuta czytania
Kończący się kalendarz na bieżący rok świadczy tylko o jednym: imprezowa i niezwykle huczna noc czai się już za rogiem. Sylwester jest okazją do zabaw do białego rana, tańców przy głośnej muzyce, a niekiedy i puszczania tych nieszczęsnych fajerwerków. Jedni już odliczają dni i godziny, a drudzy (w tym matki małych dzieci) drżą na samą myśl.
Sylwestrowa noc to dla matek źródło stresu. fot. Marek BAZAK/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Za sylwestrowym szaleństwem nigdy nie przepadałam. Wielkie bale, duże imprezy jakoś do mnie nie przemawiały. Od kiedy pamiętam, sylwestra spędzam z najbliższymi w zaciszu domowym. Muzyka, delikatne pląsowanie, zabawy z dziećmi i obowiązkowo coś smacznego do zjedzenia.


Blokowiskowy koszmar

Kiedy mieszkałam w dziesięciopiętrowym bloku, na samą myśl o sylwestrowej nocy dostawałam gęsiej skórki, bo doskonale wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Miałam głośno imprezujących sąsiadów, którzy zapraszali chyba pół okolicy. Kiedy nie miałam dzieci, to jakoś szczególnie tego nie przeżywałam, ale kiedy pojawiły się na świecie, czułam w środku wewnętrzny niepokój.

Wiedziałam, że czeka nas nieprzespana noc, noszenie, tulenie i modlenie się w duchu o przetrwanie. Niemowlęta i małe dzieci za hucznymi imprezami nie przepadają. Nie wiedzieć czemu, nie czują tego klimatu (żartuję oczywiście). Dlatego kiedy przeczytałam nadesłany list, wiedziałam, że powinniśmy go opublikować.

Co za facet?!

"W naszym bloku mieszkają niemalże wyłącznie same rodziny z małymi dziećmi. To nowe osiedle, blisko przedszkola, szkoły. Na pierwszym piętrze jest starsza pani, a nad nami mieszka młody, imprezowy mężczyzna, to takie dwa 'wyjątki'.

Kilka dni temu zrobiliśmy 'blokowe zebranie', w którym chciałyśmy poruszyć temat sylwestra. Wszystkie matki były za tym, by tegoroczne świętowanie było spokojne, bez jakichś tam większych fajerwerków. Chciałyśmy zapobiec hucznym imprezom, aby nie budzić dzieci, które źle reagują na hałas petard, głośną muzykę i ogólny chaos sylwestrowej nocy. Wydawało się, że wszyscy są jednomyślni. Niestety, okazało się, że jedna osoba stanowczo odmówiła współpracy.

Nasz wspomniany sąsiad oświadczył, że nie zamierza dostosowywać się do 'widzimisię matek z dziećmi' i będzie głośno świętował – z muzyką niemalże na cały regulator i fajerwerkami za oknem. Kiedy jedna z mam odezwała się i poprosiła o więcej empatii, to z drwiną w głosie powiedział, że jeśli nie odpowiada nam hałas, to możemy w sylwestra zabrać dzieci do klasztoru, bo tam pewnie będzie cisza i spokój.

Co za typ?! Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że hałas i fajerwerki są dla małych dzieci źródłem stresu? Próbowałyśmy mu wytłumaczyć, że chodzi o dobro najmłodszych mieszkańców bloku, ale jego odpowiedź wbiła nas w ziemię. Brak jakiejkolwiek chęci współpracy, zrozumienia.

No i obawiam się, że tegoroczny sylwester nie będzie okazją do spokojnej zabawy i świętowania, a stanie się źródłem ogromnego stresu".

Czytaj także: https://mamadu.pl/169498,nie-nazywaj-mnie-nudziara-bo-nie-chce-imprezowac-w-sylwestra