Po miesiącu wypisuję dziecko z obiadów. To, co się w szkole wyprawia, to jakaś farsa

Martyna Pstrąg-Jaworska
27 września 2024, 12:48 • 1 minuta czytania
Nie każdy uczeń jest fanem stołówki i jedzenia, jakie gotują kucharki w szkole. Czasami zdarza się, że dzieciom po prostu potrawy nie smakują np. z powodu innego doprawienia. Zobaczcie, dlaczego nasza czytelniczka wypisała swoją 8-letnią córkę ze szkolnych obiadów.
Jedzenie na szkolnej stołówce nie zawsze będzie odpowiadało wszystkim uczniom. fot. Wojciech TRACZYK/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Szkolne obiady to rozwiązanie idealne

"Moje dziecko w zeszłym roku chodziło na szkolne obiady i w tym również je na nie zapisałam. Oboje z mężem pracujemy na etatach, więc w domu jemy wspólnie tylko kolacje. Zależało mi na tym, by Hania jadła coś ciepłego w ciągu dnia, dlatego naturalnym wyborem były szkolne obiady" – rozpoczyna się mail od mamy 8-letniej uczennicy.


"Córka część czasu w ciągu dnia spędza na świetlicy, a ta jest tuż obok stołówki, więc nie było dużego problemu, żeby na te obiady chodziła. W zeszłym roku taki sposób nam się sprawdzał: córka jadła ciepłe posiłki, miała do tego śniadaniówkę z przekąskami i było w porządku. Teraz gdy poszła do drugiej klasy i minął zaledwie miesiąc szkoły, wszystko jest zupełnie inaczej.

Na początku miesiąca z góry zapłaciłam za wrzesień, żeby Hania chodziła na stołówkę identycznie jak w zeszłym roku. Cały miesiąc wydawało mi się, że plan działa – Hania brała do śniadaniówki więcej jedzenia, ale jej większy apetyt nie zwrócił mojej uwagi. Pomyślałam, że rośnie i ma większe zapotrzebowanie na jedzenie. Dopiero teraz, kiedy trzeba zaraz zapłacić za kolejny miesiąc, okazało się, że wcale nie jest tak idealnie".

Już nie chce tam jeść

Kobieta opowiedziała o tym, jak córka samodzielnie zrezygnowała z obiadów w szkole: "Córka bała mi się przyznać i nie powiedziała wcześniej, ale prawie cały wrzesień nie chodziła na obiady do szkolnej stołówki. Przyznała się dopiero teraz. Opowiedziała mi, że zmieniła się pani organizująca całą kuchnię, więc i posiłki się zmieniły.

Nie tylko jest nowe menu, ale dania są inaczej przyprawiane, więc część z nich nie jest już tak smaczna wg Hani. Razem ustaliłyśmy, że spróbujemy robić domowe jedzenie w termosie albo zamówię córce dietę pudełkową. Jeszcze nie wiem, co z tego wyniknie, ale od października rezygnujemy z obiadów szkolnych" – opowiada mama dziewczynki. I dodaje:

"Mam z tym jednak kłopot i przyznaję, że mi przykro, że Hania nie powiedziała mi tego wcześniej. Już pal licho te stracone pieniądze, ale chodzi o to, że nie ma do mnie zaufania i nie umiała mi wcześniej powiedzieć, że nie je w szkole ciepłych posiłków. Druga sprawa jest taka, że szkolna stołówka ma przecież administrację. Dlaczego nikt nie zareagował, że obiady są opłacone z góry, a dziecko ich nie je i w ogóle nie pojawia się na stołówce? Zastanawiam się, czy ktoś to w ogóle kontroluje.

Wiem, że czasami są różne sytuacje związane z nieobecnościami typu choroby, wyjazdy itp. Nie dostałam żadnej informacji ze szkolnej kuchni albo choćby pytania, czy córka będzie chodziła, skoro było zapłacone, a ona prawie we wrześniu wcale się tam nie pojawiała. Taki brak komunikacji to kolejny powód rezygnacji ze szkolnych obiadów" – podsumowuje mama uczennicy.

Czytaj także: https://mamadu.pl/173762,ceny-za-obiady-w-szkolach-i-przedszkolach-niezgodne-z-prawem-tak-mowi-rpo