Połowa gości nie przyszła na urodziny córki. Wszystko przez zaproszenie
Późniejszy termin na urodziny
Renata postanowiła napisać nam o 5. urodzinach swojej córki, które zorganizowała dla koleżanek z przedszkola: "Moja córeczka pod koniec wakacji skończyła 5 lat. Lato to fatalny moment na urodziny, kiedy jest się dzieckiem, bo zawsze wtedy wszyscy są na wyjazdach i ciężko zorganizować imprezę. Postanowiliśmy więc, że w sierpniu będziemy obchodzić uroczystość tylko z najbliższą rodziną, a koleżanki z przedszkola zaprosimy na przyjęcie zorganizowane we wrześniu.
Stwierdziliśmy, że organizacja dwóch imprez w domu przerasta nasze możliwości organizacyjne, więc w przypadku kinderbalu wybraliśmy opcje urodzin w sali zabaw. W naszym mieście jest ich kilka i zawsze jest jakaś szansa na zorganizowanie czegoś fajnego. Tym sposobem zamówiłam Poli 3 godziny z koleżankami w tzw. figloraju. Zapłaciłam za napoje, słodkości i słone przekąski dla dzieci, była też możliwość zamówienia kawy/herbaty dla rodziców, jeśli ktoś chciałby zostać ze swoi dzieckiem na przyjęciu.
Sala zabaw ma kilka opcji zorganizowania urodzin. Można zamówić bardziej okazałe wyżywienie z napojami, jest też opcja z tortem i animatorką. Nie wybraliśmy najdroższego pakietu (bo wydawało nam się, że w sali zabaw animatorka jest już zbędna), ale też specjalnie nie oszczędzaliśmy. Nie chciałam, żeby ktoś poczuł, że poszliśmy po linii najmniejszego oporu".
Braki w zaproszeniu
Kobieta opowiedziała o tym, jak zaprosiła koleżanki córki: "Po rozpoczęciu roku szkolnego zostawiłam z córką zaproszenia dla koleżanek z grupy w szatni. Wybrałam taką metodę, bo nie zapraszałyśmy całej grupy, a tylko kilka dziewczynek, więc zależało mi na tym, żeby było dyskretnie. Impreza była zaplanowana dopiero na drugi tydzień września, więc cierpliwie czekałam, aż rodzice dadzą znać, że dzieci będą obecne na urodzinach Poli. Sprawdzałam szafeczki i widziałam, że wszystkie zaproszone osoby wzięły koperty.
Tylko 2 mamy napisały mi SMS-a, że ich córki będą obecne, a ja jakoś nie pomyślałam, żeby pytać każdą zaproszoną osobę po kolei (nie do każdej miałam też numer telefonu). Niestety, skończyło się tym, że wydałam ogrom pieniędzy na urodziny, na które finalnie nie przyszło 7 osób z zaproszonych 15. Na szczęście okazało się, że za sam pobyt dzieci, których nie było, nie musiałam płacić. Niestety za poczęstunek już tak i skończyło się tak, że mnóstwo babeczek, naleśników i słonych przekąsek musieliśmy zabrać do domu.
Tym sposobem wyrzuciliśmy pieniądze w błoto. Trochę moja w tym wina i chciałam przestrzec innych rodziców, bo pewnie nie tylko ja jestem taka ufna w stosunku do ludzi. Rodzice, jeśli organizujecie imprezy dla dzieci, piszcie i dzwońcie do wszystkich zaproszonych osób.
Zaznaczajcie też w zaproszeniach, że liczycie na potwierdzenie obecności. Ja napisałam tam tylko mój numer i niestety nie wszyscy potwierdzili, że będą. Założyłam więc, że będą, a niestety brak odpowiedzi oznaczał raczej odmowę. Nie popełnijcie mojego błędu, proście wprost o potwierdzenie od rodziców, czy ich pociecha będzie na urodzinach waszego dziecka" – przestrzega innych rodziców nasza czytelniczka.
Czytaj także: https://mamadu.pl/188420,zasada-urodzinowa-wkurzyla-rodzicow-dyrektorka-przedszkola-jest-nieugieta