Przez widzimisię szkoły straciłam czas i pieniądze. Potem się dziwią, że dzieci nie mają szacunku
"Syn we wrześniu zaczyna pierwszą klasę szkoły podstawowej. Niby mają dostać szkolne podręczniki, ale resztę trzeba kupić. Nie wyobrażam sobie, by 2 września poszedł z pustym plecakiem. Podpytałam znajomych i znalazłam przykładowe listy wyprawkowe dla pierwszaków.
Trochę tego wszystkiego jest do kupienia, bo przecież człowiek nie ma plastelin, krepiny itp. w domu. Na szczęście bez trudu teraz wszystko można kupić w marketach i nie trzeba latać po papierniczych, jak za moich czasów. W sierpniu zaplanowaliśmy kilka wyjazdów, więc temat szkolnych zakupów zamknęłam pod koniec lipca, a przynajmniej tak mi się wydawało.
To pomoże synowi
Pierwsza klasa to przede wszystkim początek nauki pisania. Wszyscy polecali mi kolorowe zeszyty w trzy linie. Są idealne jako te pierwsze do nauki pisania. Wyraźnie widać, gdzie ma być mała literka, a gdzie duża. Dziecko szybko się uczy i mniej frustruje, bo rzadziej popełnia błędy. Naprawdę fajna rzecz.
Przy okazji sprawdzania godziny rozpoczęcia roku na stornie szkoły trafiłam na informację o wyprawce dla pierwszaka. Wkurzyłam się na maksa, gdy doczytałam, że dzieciom nie wolno korzystać z zeszytów w kolorowe linie. Mają być klasyczne niebieskie linie. Kasa totalnie wyrzucona w błoto!
Chwyt poniżej pasa
To są naprawdę spore wydatki i to nie działa tak, że człowiek dostaje we wrześniu 300 zł i dopiero wtedy idzie na zakupy. Już w lipcu spokojnie można skompletować wyprawkę albo rozłożyć sobie zakupy w czasie, przecież nie każdy czeka na ostatnią chwilę. Zła jestem, bo skoro szkoła ma jakieś specyficzne wymagania, to takie listy powinny być dostępne przez całe lato na stronie szkoły, a nie dopiero pod koniec sierpnia.
Potem taka placówka oczekuje poważania i narzeka na 'złe' zachowanie dzieci i ich opiekunów. A co sama robi? Jeszcze rok szkolny się nie zaczął, a ja już widzę, jak traktuje się rodziców. Przecież to jasny przejaw braku szacunku do nas, naszego czasu i pieniędzy!".