Nowy wakacyjny trend to odpowiedź na piekielne upały. Coolcation zastąpi all inclusive?
Kiedy wyjeżdżaliśmy rok temu w lipcu na Sardynię, głowę mieliśmy pełną planów. Kusiły kąpiele w ciepłym morzu, ale chcieliśmy też przemieszczać się po wyspie, jak najwięcej zobaczyć i doświadczyć. Wynajęliśmy samochód i byliśmy gotowi na śródziemnomorską przygodę! Cieszyłam się podwójnie, bo oprócz słabości do podróży (a tych do Włoch w szczególności), nie mogłam się doczekać tego, żeby po raz pierwszy od kilku lat znaleźć się w miejscu, w którym wejście do morza nie wiąże się z ryzykiem hipotermii.
Wakacje w piekle
Resztę możecie sobie dopowiedzieć. Trafiliśmy akurat w czasie ekstremalnej fali upałów przetaczających się przez południową Europę. 45 stopni Celsjusza to wyzwanie dla odważnych. Mój syn podsumował to nad wyraz trafnie: – Tu jest tak, jakbyśmy cały czas siedzieli przy ognisku.
I rzeczywiście. Tak było. Ciepła woda w morzu szybko straciła urok, bo musielibyśmy w niej spędzać 12 godzin dziennie, żeby nie rozpuszczać się w skwarze poza nią. Nawet klimatyzacja w wypożyczonym samochodzie nie dawała rady, poza tym, przemieszczając się gdzieś, i tak na jakimś etapie musieliśmy wyjść na zewnątrz. Nie chcieliśmy. To były średnio udane wakacje. Trudno było zachwycić się Sardynią, kiedy przez większość czasu czuliśmy się, jakbyśmy walczyli o życie. Powiedziałam wtedy: nigdy więcej! Za rok biegun północny!
Tyle dobrze, że ominęły nas pożary. O takim szczęściu nie mogą powiedzieć turyści, którzy w ubiegłym roku trafili do Grecji czy Hiszpanii. W tym roku nawet nie myślimy o tym, żeby wybrać się na Południe. I nic nie wskazuje na to, żeby miało to zmienić się w przyszłości. Ocieplenie klimatu jest faktem, a po tegorocznym lipcu w Polsce śmiało można powiedzieć, że i stąd z powodu morderczych temperatur będzie trzeba się ewakuować latem. Tylko dokąd?
Coolcation w pogoni za chłodem
Najlepiej na coolcation. O tym trendzie w turystyce rozpisują się media na całym świecie, także polskie. O co chodzi w coolcation? To zlepek dwóch angielskich słów: cool (chłodny) + vacation (wakacje). Jak więc nazwa wskazuje, chodzi o odwrót od spędzania letnich urlopów w ciepłych krajach na rzecz kierunków chłodniejszych, takich jak np. północna Europa. Zalet takiego rozwiązania jego entuzjaści nie mogą się nachwalić.
Koniec z dogorywaniem w klimatyzowanym pokoju tylko po to, by spędzić urlop na południu Europy. W chłodniejszych rejonach naszego kontynentu nadal można cieszyć się latem, ale przy okazji bez lejącego się z nieba żaru zwiedzać, przemieszczać się, uprawiać sporty, wspinać w górach. Jest jednak jeden haczyk.
All inclusive w Turcji dalej lepsze
O ile trend ten jest coraz bardziej dostrzegalny wśród osób organizujących wyjazdy we własnym zakresie, o tyle klienci biur podróży nadal przede wszystkim wybierają kierunki południowe, po ubiegłorocznych doświadczeniach nie rzucili się na oferty ze Skandynawii. Zainteresowanie nimi, jak mówi Radosław Damasiewicz, prezes Travelplanet.pl, jest śladowe.
– W biurach podróży obsługujących tzw. masowego turystę zainteresowanie Skandynawią jest śladowe. Wysokie temperatury wciąż są dla turystów raczej wabikiem, niż odstraszają od wyjazdów, przede wszystkim nad Morze Śródziemne i Czarne – zauważa.
A może to oznacza, że teraz turyści zagraniczni będą w poszukiwaniu chłodniejszych temperatur przyjeżdżać do Polski? To możliwe, zakładając, że nie wiedzą o upałach, które mamy i tutaj. – Już w ubiegłym sezonie nad Bałtyk przyjechało sporo turystów z Czech czy Hiszpanii – zauważa Damasiewicz. – Doniesienia medialne mówią, że w tym sezonie jest podobnie. Z kolei Zakopane upodobali sobie obywatele Emiratów Arabskich. Być może jest to początek nowego trendu, a nie jedno- dwusezonowa ekstrawagancja.
"Nigdy więcej na południe Europy!"
Warto pamiętać, że coolcation w Europie to nie tylko Skandynawia. Ta kusi, bo loty są tanie, gorzej z wydatkami na miejscu. Jest drogo. Moja znajoma w tym roku, idąc śladem koleżanki, która polecała hiszpańskie góry i bliskość chłodnego oceanu, oznajmiła: – Nigdy więcej nad Morze Śródziemne.
Spędziła świetne dwa tygodnie w mało znanym nam regionie Hiszpanii, chodziła po górach, jej synowie kąpali się w strumieniach i basenach, codziennie oglądali nowe, ciekawe miejsca. Inna znajoma wybrała Francję, też taką poza utartym turystycznym szlakiem.
Ludzie decydują się też na Islandię, Irlandię, Szkocję. Można przyjąć, że coolcation to odpowiedź na potrzeby turystów organizujących wyjazdy we własnym zakresie, klienci biur podróży nadal będą wybierać sprawdzone all inclusive w ciepełku. Pytanie jednak, ile jeszcze sezonów wytrzymają w upałach i z groźbą pożarów wiszącą nad hotelem?