"Byłam w Turcji na all inclusive. Mój spryt sprawił, że dostaliśmy najlepszy pokój"

Redakcja MamaDu
24 lipca 2024, 14:33 • 1 minuta czytania
Asia zapewnia, że nie jest "cwaniarą-cebularą", jak to zwykło się mówić o Polakach jeżdżących na all inclusive. Woli określenie "obrotna". Jej zdaniem przy odpowiednim podejściu można dostać w hotelu lepszy pokój i dodatkowe udogodnienia – niewielkim kosztem.
Turcja jest jednym z ulubionych wakacyjnych kierunków Polaków. fot. Michal Wozniak/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Dzień dobry, chciałabym się podzielić z czytelnikami moim sposobem na to, żeby mieć ładny, czysty pokój z fajnym widokiem na wakacjach, a dodatkowo inne bonusiki. Przeczytałam o tym panu z programu, który miał takie straszne warunki i to wszystko pokazywał w internecie, aż mi się niedobrze zrobiło.


Ja sama jeżdżę z rodziną do takich hoteli 4- albo 5-gwiazdkowych, ale wiadomo, że to pic na wodę czasem i czasem te pokoiki to przypominają takie jak w hostelach średniej klasy albo w schroniskach górskich. Więc ja mam swój patent, nie zawodzi nigdy. W tym roku byliśmy na początku lipca na 9 dni w Bodrum i powiem tak, znowu podziałałam i zadziała się magia. A nie musiałam kupować nie wiadomo jakiej oferty, wystarczy znać takie słówko jak napiwek.

Chcesz mieć lepszy pokój? Płać

Jeździmy naszą czwórką zawsze na all inclusive, ale to normalne, nie ultra. No i jak przyjeżdżamy do hotelu i jest przydzielanie pokoi, to ja zawsze podchodzę z szerokim uśmiechem na ustach, witam się w języku tureckim, mówię pani albo panu, jak ładnie wygląda i wręczam subtelnie, nie tak nachalnie, pieniążki do ręki. Zwykle daję 10 euro napiwku.

Powiem tak: działa zawsze. W takiej sytuacji ta osoba na recepcji od razu wie, że nie jestem tam po to, żeby się nachapać i napchać po korek, tylko że szanuję kulturę i pracowników. Widzi, że mam gest i się odwdzięcza. W tym roku dostaliśmy pokój na piętrze z tarasem i bajecznym widokiem na morze. A wiem, że inni Polacy, którzy z nami jechali tym samym busikiem, dostali pokój gorszy, blisko restauracji i z widokiem na ścianę hotelu. Pewnie nie umieją się zakręcić.

Mówią o nas, Polakach, że jesteśmy cebulami i cwaniakami na tych wyjazdach, a ten mój sposób to jest obrotność, proszę państwa. Mam spryt i nie zawaham się go użyć. Ja ten sam sposób wykorzystuję też w barze czy restauracji. Wystarczy dać kelnerowi albo kucharzowi do ręki banknot, a okaże się, że można wyczarować prawdziwe jajeczko, a nie jajówę z proszku. Można też dostać jakieś picie, którego nie ma w karcie. Albo ręczników więcej i to takie aż pachnące czystością.

Napiwki to obustronna korzyść

Napiwki też daję animatorom. Bo opieka nad dziećmi to jest naprawdę trudna praca, a wiem, co mówię, bo jestem nauczycielką w prywatnej szkole. Mój młodszy syn ma 6 lat i jeszcze korzysta z takich atrakcji, więc zawsze daję animatorom kilka euro, tak w podziękowaniu, ale wtedy też wiem, że będą bardziej zwracać uwagę na moje dziecko.

Bo skoro stać nas drodzy państwo na wakacje zagraniczne, to stać nas, żeby odżałować to 100 euro czy tam ileś i przeznaczyć je na napiwki. Dla nas to niewiele, a ci ludzie to bardzo doceniają i tylko na tym się skorzysta. Polecam".

Czytaj także: https://mamadu.pl/186953,wrocilismy-z-all-inclusive-z-turcji-to-byly-najlepsze-wakacje