"Ksiądz głaszcze moje dziecko po głowie, a ja wstydzę się zareagować"
"Pisałam i kasowałam ten list już kilka razy. Zastanawiałam się, czy nie przesadzam, czy nie jestem przewrażliwiona. Dochodziłam do wniosku, że to nie ma sensu. Bałam się poruszać tematów dotyczących wiary, Kościoła i księży, bo wiem, że to stąpanie po cienkim lodzie. Jednak kiedy moje dziecko powiedziało mi, co czuje, uznałam, że nie ma na co czekać".
Wiara i przekonania
Jesteśmy katolikami, wierzymy i praktykujemy. Wiara odgrywa ważną rolę w naszym życiu, wypełnia nasze serca. W każdą niedzielę chodzimy całą rodziną do kościoła. Ja, mój mąż i 3-letni syn. Pochodzimy z małej miejscowości, w której każdy każdego zna. W naszej parafii jest nowy ksiądz. Taki młody, serdeczny, zawsze uśmiechnięty. Widać, że bardzo lubi dzieci, bo zawsze je zaczepia, coś zagada.
Maks uwielbia wrzucać pieniążki do koszyczka podczas mszy świętej (kiedy ksiądz zbiera 'na tacę'). Czasami mam wrażenie, że tylko dlatego tak chętnie chodzi do kościoła. Poprzedni ksiądz uśmiechnął się i poszedł dalej, ten nowy zawsze pogłaszcze Maksia po główce.
Przesada?
I o ile za pierwszym, drugim czy trzecim razem uśmiechnęłam się i to po pogłaskanie uznałam za wyraz sympatii, to potem zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać. Tyle się teraz słyszy o przekraczaniu i szanowaniu granic. O tym, że ciała dzieci należą do nich i jeśli nie mają ochoty się przytulać czy dać buziaka np. cioci czy wujkowi, to nie wolno dzieci do tego zmuszać.
Jednak za każdym razem, gdy negatywne myśli opanowywały mój umysł, serce podpowiadało, że nic złego się nie dzieje. Że w tym przypadku nie ma podstaw do niepokoju. To po prostu miły gest.
Pamiętam, jak ten nowy ksiądz przyszedł do nas w ubiegłym roku po kolędzie. Dużo wypytywał, starał się nas poznać. Zagadywał do Maksia, też pogłaskał do po głowie. Oczywiście wszystko z uśmiechem.
To jedno pytanie
W minioną niedzielę też oczywiście byliśmy w kościele, tym razem na mszy dla dzieci. Ksiądz jak zwykle pogłaskał Maksia po głowie, ale ten tym razem nie krył już swojego oburzenia. Zapytał wprost: 'Mamo, dlaczego ksiądz mnie zaczepia?', a kiedy próbowałam wyjaśnić, że to z czystej sympatii usłyszałam: 'Powiedz mu, żeby tak nie robił'.
I wtedy coś we mnie pękło, coś zrozumiałam. Uświadomiłam sobie, że dla mojego syna to głaskanie i zaczepianie jest przekraczaniem granic. Jest czymś, czego on sobie nie życzy, co mu nie odpowiada. Doskonale go rozumiem, bo sama bym nie chciała, by jakiś obcy mężczyzna zachowywał się w stosunku do mnie w taki sposób. Przypuszczam, że nasz nowy ksiądz nie ma złych zamiarów, a jedynie dobre intencje. Zaczepia dzieci z czystej sympatii. Jednak mój syn sobie tego nie życzy, a ja nie wiem, co mam zrobić.
Mieszkamy w małej miejscowości. Wstydzę się zareagować i powiedzieć wprost: 'Ej, nie dotykaj mojego dziecka'. Nie chcę, by wytykano mnie palcami i śmiano się, że jestem przewrażliwiona. Jednak to moje dziecko jest dla mnie najważniejsze. Jeśli sytuacja jeszcze raz się powtórzy (a to na pewno), zwrócę księdzu uwagę. Bez względu na wszystko, dla dobra Maksia".