Niby wakacje, ale MEN przygląda się zwolnieniom z lekcji. Powodem donos uczennicy

Karolina Stępniewska
27 czerwca 2024, 10:58 • 1 minuta czytania
Dzieci najchętniej zapomniałyby, że szkoła w ogóle istnieje, po 4 dniach wakacji rodzice też raczej jeszcze nie odliczają dni do września, ale MEN nie próżnuje. Ministra edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała w wywiadzie, że jej resort przyjrzy się "luźnemu podejściu do obowiązku szkolnego". I wskazała nie tylko na uczniów, ale i ich rodziców.
Podczas spotkania z uczniami ministra Barbara Nowacka usłyszała od młodej dziewczyny zaskakującą skargę fot. Tomasz Czachorowski/Polska Press/East News (klasa)/Wojciech Olkusnik/East News (Barbara Nowacka)
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

We wtorek 25 czerwca Barbara Nowacka wystąpiła w programie "Graffiti" w Polsat News. Ministra mówiła m.in. o zmianach dotyczących organizacji religii, nowych przedmiotach szkolnych i zamieszaniu wokół listy lektur. Odniosła się też do kontrowersyjnych dyplomów na zakończenie roku szkolnego rozdanych w jednej z warszawskich podstawówek.


MEN przyjrzy się zwolnieniom z lekcji

Ministra opowiedziała również o sobotnim spotkaniu z młodzieżą w Białymstoku. Odbył się tam pierwszy Okrągły Stół Uczniowski. Nowacka powiedziała, że zaskoczył ją głos młodej dziewczyny, która poskarżyła się na to, że uczniowie opuszczają dużo lekcji, a i tak otrzymują promocję do kolejnej klasy. – Sądziłam, że wśród młodych nie jest to problem, który uważają za duży – mówiła dziennikarzowi "Graffiti" Marcinowi Fijołkowi szefowa MEN.

– Młoda dziewczyna zgłosiła, że to im [uczniom – przyp. red.] przeszkadza, bo widzą nierówność. Jedni nadrabiają i pracują, a inni nie, i i tak przechodzą. To jest sygnałem, że ewidentnie to jest problem, który ma szerokie poparcie społeczne i czymś, czym trzeba się poważnie [zająć – przyp. red.] – mówiła Nowacka.

I chociaż można polemizować, że jeden głos trudno uznać za szerokie poparcie społeczne, to ministra Nowacka zapowiada, że jej resort przyjrzy się sprawie. – Wiem, że nauczyciele diagnozują problem nieobecności uczniów, czyli luźnego podejścia do obowiązku szkolnego – mówiła. – Bardzo często zwolnienia są na zasadzie: rodzic napisze dziecku zwolnienie na tydzień i dziecko nie chodzi do szkoły. W wielu krajach w ogóle nie ma możliwości zwalniania dzieci w ten sposób. Nauczyciele, skądinąd słusznie, zauważają, że bardzo ciężko jest prowadzić lekcje, kiedy jest dużo nieobecności, potem trzeba nadrabiać z uczniem, który akurat wyjechał albo nie chodził do szkoły z jakichś powodów.

Na pytanie dziennikarza, czy MEN zakaże zwolnień pisanych przez rodziców, ministra uspokoiła, że nie ma takich planów: – Nie, tu nie chodzi o to, żeby robić politykę zakazową, wszystkiego zabronić, natomiast trzeba przyjrzeć się, dlaczego to jest 51 proc. [aby uzyskać promocję do następnej klasy – przyp. red.], czy odręczne zwolnienie na dwa tygodnie od rodzica jest właściwe – wyjaśniała.

Dużo zmian w szkołach

Wygląda więc na to, że przyszły rok szkolny może przynieść uczniom więcej zmian, niż te zapowiadane do tej pory. Przypomnijmy, że od września 2024 r.:

Od roku szkolnego 2025/2026 pojawią się też nowe przedmioty szkolne: edukacja obywatelska (w miejsce HiT), edukacja zdrowotna (zamiast WDŻ).

Czytaj także: https://mamadu.pl/185984,nowa-lista-lektur-szkolnych-2024-2025-co-sie-zmieni