Nigdy więcej nie pojadę na takie wakacje. To budżetowy urlop dla motłochu
Wakacje? Nigdy w formie all inclusive
"Widzę w sieci, że wszyscy dyskutują na temat wakacji i wycieczek z biurem podróży, które Polacy z reguły albo nienawidzą, albo uwielbiają. Wielu naszych rodaków jest mistrzami takich urlopów: korzystanie z oferty hotelu bez limitu to spełnienie marzeń. To widać przy korzystaniu z atrakcji, np. basenów, ale przede wszystkim podczas posiłków i przy barze. No bo jak to, rodzina zapłaciła tyle pieniędzy za wyjazd i teraz ma się ograniczać w korzystaniu z oferty hotelowej?" – zaczyna swój list Joanna.
Opowiada o tym, że jej rodzina nie przepada za wyjazdami w miejsca, gdzie tłumami lecą Polacy: "Muszę przyznać, że jak słyszę 'all inclusive', 'Polacy' albo 'wakacje w Chorwacji/Turcji/Grecji', to robi mi się słabo. Sama zwykle jeżdżę na urlop, który samodzielnie z mężem organizujemy. Bierzemy przewodniki miejsc, które chcemy odwiedzić i planujemy cały wyjazd. Wolę samą wybrać noclegi i atrakcje, a jak będziemy chcieli skorzystać z basenów i tego typu rzeczy, pojedyncze wejściówki też nie zrujnują naszego budżetu".
Wakacje służą do odpoczynku
Joanna przyznaje, że wyjazdy z mężem i dziećmi to dla niej okazja do odpoczynku. Na all inclusive nie widzi takiej możliwości: "Wolę spędzić wakacje tak, jak zorganizuję je sama, i robić podczas nich coś więcej niż leżeć plackiem przy basenowym hotelu. Wiem, że np. rodzice małych dzieci lubią takie zorganizowane wyjazdy, bo nie muszą się martwić o basen czy posiłki, ale kiedy moje dzieci były małe, raz pojechaliśmy na takie wakacje: tylko się na nich męczyłam.
Moje dzieci na szczęście są już duże i chętnie z nami zwiedzają różne miejscowości i okoliczne atrakcje, więc nie potrzebujemy tego, co tak urzeka Polaków w all inclusive. Najważniejszy powód, przez który nie jestem fanką takich wakacji, to niestety nasi rodacy. Jeśli już miałabym jechać na wakacje z biura podróży, wybrałabym jakiś kierunek mało uczęszczany przez naszych Polaków. Mam poczucie, że takie zorganizowane wakacje to tania, budżetowa opcja dla motłochu. Takiego, który płaci za wyjazd i wymaga 'Bóg wie czego' w ofercie. Wiecie: 'on płaci i wymaga' – jak to mówią".
Zachowują się okropnie
"Jestem po prostu zdania, że jeśli mi to przeszkadza, to nie korzystam z takich wyjazdów. Wolę siąść przed komputerem i samodzielnie zaplanować sobie całe wakacje, uwzględniając własne upodobania. Kiedy wynajmę samodzielnie mieszkanie i będziemy całą rodziną jedli lokalnie, myślę, że wakacje wyniosą nas trochę więcej, ale przynajmniej nie wrócę z wyjazdu zirytowana i zmęczona zachowaniem innych Polaków mieszkających z nami w hotelu.
Nie jest przecież tajemnicą, że naszych rodaków na takich wakacjach widać z daleka: albo piją alkohol na umór, albo nie umieją zachować się w hotelowej restauracji. Część też nie respektuje zasad obowiązujących np. w strefie basenowej. Po prostu jestem przeciwna takim wakacjom, na których tylko się wkurzam na otoczenie. Ten sposób odpoczynku nie jest dla mojej rodziny i nic mnie do niego nie przekona, o ile na takie urlopy nadal tłumnie będą jeździli Polacy" – przyznaje zażenowana czytelniczka.