Festiwal żenady po usłyszeniu polskiego. Moje dzieci nie poznają takiego all inclusive
Wybierzemy coś nietuzinkowego
List Weroniki zaczyna się od rozważań na temat kierunku wakacji: "Od początku czerwca rozważaliśmy z mężem, gdzie mamy jechać na wakacje. Mamy dwoje dzieci, które są już w wieku szkolnym, więc stwierdziliśmy, że w końcu możemy pojechać gdzieś dalej niż nad polskie morze czy all inclusive, który cały spędzimy w hotelu. Dzieciaki już chętnie coś zwiedzają, nie muszą całe dnie siedzieć na plaży w piachu albo nad hotelowym basenem.
Pomyśleliśmy więc, że może zdecydujemy się na zagraniczny wyjazd, ale w jakimś mało popularnym w Polsce kierunku. Wiem, że wielu rodziców będzie zdziwionych. Jak można wybrać miejsce, do którego lata mało ludzi. Przecież tam będzie nudno, hotel nie będzie zapewniał atrakcji itp. Albo takie, gdzie nie zawsze jest pewne to, że będzie słońce i ciepło. Dla mnie dużo ważniejsze od pogody czy zapierającego dech w piersiach aquaparku jest to, bo było to miejsce, w którym moja rodzina odpocznie".
Byle bez Polaków
"A odpoczniemy wtedy, kiedy będziemy gdzieś mogli spokojnie wyjść poza hotel, pozwiedzać, pospacerować, zobaczyć jakąś nową ciekawą kulturę. Najważniejsze w takim wyjeździe na wakacje z dziećmi jest jednak to, by kierunek był mało popularny dla Polaków. Dlaczego? A no dlatego, że każdy, kto był z naszymi rodakami na all inclusive, wie, że to bydło i hołota, która nie umie się zachować.
Marzy mi się wyjazd, na którym będę mogła spokojnie przejść przez hotel i teren wokół niego, bez słuchania drących się po polsku dzieci, które siedzą nad basenem z obrażonymi matkami. Tatusiowie w tym czasie zapewne siedzą przy barze, żłopią alkohol, bo przecież za niego zapłacili i im się to należy" – opowiada zniesmaczona czytelniczka.
Korzystają z tego za co zapłacili
Kobieta przyznaje, że wstyd jej za zachowanie osób z naszego kraju, więc wolałaby jechać gdzieś, gdzie ich nie spotka: "Większość naszych rodaków na takim wyjeździe nie wychyla nawet nosa z hotelu, bo 'jak zapłacili, to muszą korzystać'. Kiedy miałam małe dzieci, raz pojechaliśmy na wakacje do Grecji do takiego hotelu, w którym częściej było słychać język polski niż wszystkie inne języki europejskie razem wzięte.
Zależało mi na brodziku dla małych dzieci, wygodzie, którą miałam, nie musząc organizować czasu dzieciom. To były najgorsze wakacje w moim życiu przez to, jak każdego dnia byłam zmuszona przebywać na terenie hotelu z Polakami, którzy zachowywali się żenująco.
Było mi wstyd za innych, chociaż zupełnie ich nie znałam. Kiedy jednak słyszałam język polski, już wiedziałam, że zaczyna się festiwal żenady. Teraz więc polecimy na Maltę, gdzie Polacy nie leżą tłumami przy hotelowym basenie. Mam nadzieję, że unikniemy nieprzyjemnych sytuacji i uda nam się odpocząć całą rodziną" – kończy swój list mama dwójki.