"Są lekcje, a my na all inclusive. Zdanie nauczycieli mnie nie interesuje"

Klaudia Kierzkowska
21 maja 2024, 10:52 • 1 minuta czytania
Wielu z nas decyduje się na wakacje all inclusive, bo to bardzo wygodne rozwiązanie. Wystarczy uiścić opłatę i wszystko zostaje załatwione. Przelot, transport do hotelu, zakwaterowanie, wyżywienie i mnóstwo dodatkowych atrakcji. Niestety, jest jedno ale. Koszt takiego wyjazdu potrafi zrujnować domowy budżet. Niektórzy mają na to sposób.
Bierzemy nadgodziny, by oszczędzić na zagraniczne wakacje. fot. famveldman/123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Zagraniczne wakacje all inclusive dla czteroosobowej rodziny nie należą do najtańszych przyjemności. Decydując się na hotel cztero- lub pięciogwiazdkowy, musimy wydać kilkanaście tysięcy złotych. Nie każdy może pozwolić sobie na takie przyjemności. I co w takim przypadku?


Wakacje czas start

Sezon wakacyjny rozpoczyna się pod koniec czerwca i trwa do końca sierpnia. Ceny wakacji all inclusive szybują pod samo niebo. Niektórzy odkładają przez cały rok, by przez ten tydzień czy dwa móc leżeć plackiem i delektować się beztroskimi chwilami. Są i tacy, którzy posuwają się o krok dalej, idą pod prąd i nikim ani niczym się nie przejmują.

Kiedy poruszam temat wakacji z przyjaciółmi, znajomymi czy sąsiadami często słyszę: "Te wakacje nas zrujnują" albo "Nie mamy wyjścia, przecież dzieciaki tak czekają". Niektórzy przez cały rok się zarzynają, biorą nadgodziny, ponad własne siły, by odłożyć te kilkanaście tysięcy. By przez tydzień lub dwa w roku poczuć się "po pańsku". By mieć wszystko podsunięte pod sam nos, by o nic się nie martwić. By popijać drinka z palemką, pluskać się w basenie i spacerować brzegiem morza.

No i oczywiście, by po powrocie móc pochwalić się znajomym. Zdjęciami, wspomnieniami i opalenizną. "To były niezapomniane wakacje, musicie tam pojechać" – słychać potem na każdym kroku.

Ach ta szkoła!

Ci, którzy nie mają dzieci i żadnych zobowiązań, mogą podróżować gdzie i kiedy chcą. Wystarczy wziąć urlop, opłacić wyjazd i w drogę. Jednak kiedy pojawi się szkoła, sprawa trochę się komplikuje. No bo jakby nie patrzeć, lekcji opuszczać nie należy. Przyjemności przyjemnościami, ale najpierw należy wywiązać się z obowiązków.

Niektórzy wychodzą z założenia, że szkoła nie zając, nie ucieknie. A jak można zaoszczędzić, to niby dlaczego z tego nie skorzystać? Nauczyciele nie popierają tego pomysłu, o czym przekonałam się kilka dni temu.

Kontrowersyjny pomysł

Rodzice czekają obok przedszkolnej szatni. Uczniowie schodzą, przebierają. Nagle jedna z mam biegnie za wychowawczynią i prosi o chwilę rozmowy. Stałam w pobliżu i wszystko doskonale słyszałam. Kobieta informowała nauczycielkę o zbliżającej się 10-dniowej nieobecności córki w szkole. Powodem były wcześniejsze wakacje, oczywiście all inclusive.

Nauczycielka nie była zachwycona, ale matka nie brała jej zdania pod uwagę. "Chciałam tylko panią poinformować. Pani opinia mnie nie interesuje" – powiedziała, po czym odwróciła się w drugą stronę i poszła w kierunku dziecka.

O zaistniałej sytuacji opowiedziałam znajomej, która miała podobne zdanie w tym temacie. Ba! W tym roku wpadła na ten sam pomysł. Jak twierdzi: "4 tys. piechotą nie chodzą", a właśnie tyle zaoszczędzi na tygodniowym wyjeździe do Turcji na początku czerwca (w porównaniu do pobytu w tym samym hotelu w lipcu).

Kiedy poruszyłam kwestię szkoły, stwierdziła, że w czerwcu i tak nie dzieje się już zbyt wiele. Dzieci będą miały wystawione oceny, to niby dlaczego nie skorzystać i nie wyjechać.

Mieszane uczucia

Kto ma rację? Matki, które fundują dzieciom wcześniejsze wakacje, czy nauczycielka, która nie popiera tego pomysłu?

Prawdą jest, że w czerwcu w szkole nie dzieje się zbyt wiele. A kiedy oceny są już wystawione, panuje większy luz. No i jakby nie patrzeć, fajnie jest zaoszczędzić kilka tysięcy złotych. Ale... co myśli dziecko, które nie musi chodzić do szkoły, bo wyjeżdża na zagraniczne wakacje? Niech każda z was sama odpowie sobie już na to pytanie.

Czytaj także: https://mamadu.pl/175529,wakacje-all-inclusive-oznaczaja-alkohol-w-barze-niewazne-sa-dzieci