"Mój mąż chrapie tak, że chyba się rozwiodę! Rano jestem nieżywa, a on rżnie głupka"

Redakcja MamaDu
16 maja 2024, 12:59 • 1 minuta czytania
Czy chrapanie jest wystarczającym powodem, żeby rozstać się z partnerem? Nasza czytelniczka, 33-letnia Natalia, zaczęła to rozważać. Choć tak naprawdę nie ma zamiaru rozwodzić się z mężem, Natalia przyznaje, że jest już wykończona jego chrapaniem, które przypomina odgłosy kosiarki. Macie dla niej jakieś rady?
Natalia ma dość nieprzespanych nocy. fot. Kampus Production/Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Potrzebuję porady albo chociaż słów, że nie tylko ja tak mam. Możecie mojego maila opublikować, może inne kobiety coś mi doradzą, bo ja już psychicznie nie wytrzymuję.


Powód może głupi, ale jestem na skraju wyczerpania. Chodzi o to, że mój mąż strasznie chrapie. To jest taki dźwięk, jakby kosiarką mi ktoś jeździł po łóżku. Albo jakby wiercił mi zaraz obok głowy. Ściany się prawie trzęsą.

Myślałam, że jak córka podrośnie, to się w końcu wyśpię...

Kiedyś mi to tak nie przeszkadzało, miałam mocniejszy sen, ale wszystko się zmieniło po narodzinach córki. Chociaż właściwie po narodzinach córki to było jeszcze w miarę, bo było mi wszystko jedno. Ja wstawałam w nocy, ja ją karmiłam, ja przewijałam, więc i tak pół nocy nie spałam. Czasem nawet zasypiałam z nią w łóżeczku i nie słyszałam tego traktora.

Córka ma 3 lata, śpi już sama w swoim pokoiku. Jeszcze do niedawna przychodziła do nas prawie co noc, więc i tak mnie budziła. Ale teraz już od kilku miesięcy przesypia całe noce. Ja się tak ucieszyłam, że w końcu, po tylu latach, zacznę się wysypiać (pod koniec ciąży też już nie mogłam spać). A guzik, żeby nie powiedzieć gorzej.

Mąż kładzie głowę na poduszkę i zasypia w 3 sekundy, a potem zaczyna się to chrapowisko. Ja zwykle kładę się trochę później, bo ogarniam jeszcze dom albo czytam książkę, więc jak chcę spać, to już nie mogę, bo on chrapie. A jak zasnę, to i tak się wybudzam. Jestem przez to w dzień nieprzytomna i po prostu wściekła, a to odbija się na nim, na mojej pracy (oboje pracujemy, ja na pół etatu), na Zośce.

Niech coś z tym zrobi albo idzie na kanapę!

Po majówce byłam już w takim stresie, że mu powiedziałam, że jak nic z tym nie zrobi, to się z nim po prostu rozwiodę. Albo każę mu się wynieść na kanapę do salonu. On nie wie, o co mi chodzi, no bo przecież sam siebie nie słyszy. Wiadomo, że go nie zostawię z takiego powodu, no bez przesady, ale ja naprawdę jestem wykończona. Fizycznie i psychicznie.

Miał kupić jakieś plastry czy coś takiego, oczywiście tego nie zrobił, bo niby zapomniał. Nie wiem, czy to w ogóle zadziała. Sama mu to zaraz kupię albo do lekarza go wyślę, bo to nie jest normalne. Mój ojciec, po siedemdziesiątce, tak nie chrapie jak mój 35-letni mąż.

Błagam, poradźcie mi coś, co naprawdę działa, bo jak nie, to chyba oszaleję".

Czytaj także: https://mamadu.pl/161245,list-od-lat-nie-kocham-meza-gdy-nasza-corka-podrosnie-wezme-rozwod