Głośni, wulgarni i znudzeni, straszą maluszki na placach zabaw. "To nie miejsce dla nich"

Dominika Bielas
15 maja 2024, 11:36 • 1 minuta czytania
Dzieci na placach zabaw nikogo nie powinny dziwić, ale zdaniem niektórych wprowadzone powinny być jasne limity wiekowe. Gdzie jest ta magiczna granica? Kiedy dokładnie dziecko staje się zbyt duże, zbyt ciężkie, zbyt wulgarne i zbyt niegrzeczne, by np. pohuśtać się na bujawce?
Nastolatki nie wiedzą, że są zbyt duże na taką zabawę? Fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Temat nastolatków na placu zabaw co roku wraca jak bumerang. Młodzież, która nie bardzo wie, co ze sobą zdobić, wędruje po okolicy całymi grupami. Z nudów często ląduje w jakimś parku. Rodzicom mniejszych dzieci jednak to się nie podoba, choć są i tacy, którzy twierdzą, że po przecież "tylko zabawa".


Oni są za starzy

Nie wiem, czy zauważyliście tablice informacyjne znajdujące się tuż obok wejścia. To regulamin, w którym zazwyczaj znajduje się adnotacja dotycząca wieku dzieci, dla jakich przeznaczony jest dany plac zabaw. Mało kto to jednak go czyta. Ogólnie przyjęło się, że place są dla wszystkich dzieci, a decyduje kwestia zdolności czy chęci dziecka do zabawy. 

Mogłoby się zdawać, że bujawki dla maluchów czy piaskownica to nie są atrakcje dla nastolatków. A jednak mocno kusi młodzież, by tam przesiadywać. Wielu rodzicom się to nie podoba. Żalą się, że starsze dzieci są głośne, wulgarne i celowo niszczą zabawki. Ostatnio na lokalnym forum przeczytałam zarzut, że dziewczyna bujająca się na huśtawce byłą "zbyt duża" i "zbyt ciężka", i na pewno w ten sposób uszkodziła sprzęt, który jest przeznaczony dla maluszków. Nawet jeśli nie imprezują i nie rozrabiają, to samo przesiadywanie na konstrukcji utrudnia zabawę kilkulatkom. "Boją się młodzieży" – skarżą się rodzice.

Oni też tylko się bawią

"Limity być powinny" – burzą się rodzice przedszkolaków, ale gdzie jest ta granica, która jasno wyznaczy: "wynoś się, jesteś zbyt duży na taką zabawę". 8 lat, a może 13? Narzekamy, że młodzież siedzi z nosami w telefonach, gdy wychodzi na dwór, jednak nie zawsze ma pomysł, co porobić. I nie jest też to jakiś fatalny znak współczesnych czasów. 

Sama świetnie pamiętam, gdy z koleżankami spacerowałyśmy po mieście, plotkując, czasem także lądowałyśmy na huśtawkach. Jeśli miałyśmy chęć na aktywne popołudnie, wybierałyśmy rower, wrotki lub wędrowałyśmy na zawsze otwarte boisko szkolne. Ta namiastka niezależności i samodzielności była bardzo ważna.

Może ławka w parku?

Nasze boisko szkolne jest otwarte po lekcjach, ale warto pamiętać, że nie na wszystkich obiektach obowiązują takie same zasady. Fajną zmianą jest to, że powstają pumptracki i skate parki, ale przecież nie każdy nastolatek musi mieć ochotę na aktywne spędzanie czasu. Moim zdaniem nadal brakuje ciekawych miejsc dla młodzieży, gdzie nastolatki mogłyby po prostu posiedzieć i pobyć sobą. Może odruchowo wracają na plac zabaw? Sama nie wiem. Martwi jednak, że nie widzą, że tak naprawdę przeszkadzają małym dzieciom.

Mnie też nie podoba się, że nastolatki "bawią się" na placach zabaw, bo faktycznie to potrafi straszyć te najmłodsze dzieci. Szczególnie przeszkadza mi, gdy widzę, że celowo niszczą zabawki, o piciu alkoholu już nie wspomnę. Zawsze reaguję na takie zachowanie.

Z drugiej strony przecież nie każdy z nich jest chuliganem i nie dziwi mnie także to, że szukają sobie miejsca. Bo prawda jest taka, że nawet siedzenie całą ekipą na ławce z parku potrafi wzbudzać skrajne emocje i krytykę. Więc gdzie mają się podziać?

Czytaj także: https://mamadu.pl/165805,nastolatki-na-placach-zabaw-to-prawdziwa-zmora-narzekaja-rodzice