Internauci znaleźli prawdziwą Marthę z netfliksowego "Reniferka". Coś tu jest nie tak

Karolina Stępniewska
24 kwietnia 2024, 13:48 • 1 minuta czytania
Cała ta historia ma w sobie coś bardzo nieprzyjemnego i wypycha widza z jego strefy komfortu. Ale przecież lubimy takie produkcje, prawda? A jeśli przy okazji możemy pobawić się w samozwańczych detektywów, to już w ogóle jest świetna zabawa! Właśnie to ma miejsce teraz przy okazji popularności nowego hitu Netfliksa – serialu "Reniferek".
Aktorka grająca Marthę w serialu "Reniferek" to dla internautów za mało, musieli znaleźć prawdziwą stalkerkę fot. Netflix
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Odkąd Netflix wypuścił 11 kwietnia miniserial "Reniferek", mój feed na Facebooku zapchany jest informacjami o tej produkcji. Recenzje, artykuły, polecajki znajomych – już dawno nie widziałam takiej zbiorowej histerii na punkcie serialu.


"Reniferek", czyli kiedy obsesja niszczy ludzi

O co chodzi w "Reniferku"? W opisie czytamy: "Gdy komik z problemami okazuje współczucie bezbronnej kobiecie, wywołuje to jej duszącą obsesję, która zagraża zniszczeniem zarówno jego, jak i jej życia". "Reniferek", połączenie dramatu i thrillera, oparty jest na prawdziwej historii Richarda Gadda, który jest też autorem scenariusza i zagrał w nim główną rolę. 

Oglądamy więc zapis rosnącej obsesji kobiety o imieniu Martha, stalkerki z piekła rodem, osoby zaburzonej psychicznie i wyraźnie nieszczęśliwej, a przy okazji obserwujemy bezbronność Gadda, aspirującego komika. Do tego dochodzi bezczynność policji i przepis na sukces serialu gotowy. W komentarzach internautów zachwyt produkcją przeplata się z niedowierzaniem, że ta historia wydarzyła się naprawdę. 

"Świetny serial", "Bardzo smutny", "Wbiło mnie w fotel", czytam pod publikacjami na Facebooku... i jestem zdziwiona. Obejrzałam ten serial, żeby wiedzieć, o co to wielkie halo. Nie podobał mi się. Ani sposób pokazania historii, ani gra aktorska, ani reżyseria. No nic, po prostu nic nie było w tym dla mnie ani świetne, ani bardzo smutne. Raczej irytujące.

Misja: znaleźć "Marthę"!

Teraz dodatkowo doszła złość. Internet ma nową obsesję: znaleźć prawdziwą Martę. Co prawda Richard Gadd zapewniał, że zmienił szczegóły, by nie zdradzić jej prawdziwej tożsamości, stwierdził nawet, że ona sama pewnie się w tej postaci nie rozpozna, ale najwyraźniej nie docenił detektywistycznych umiejętności widzów.

Bo znaleźli ją. Znają jej imię i nazwisko. Śledzą jej profile społecznościowe. Sami zamienili się w stalkerów. Jak udało im się ustalić tożsamość prawdziwej stalkerki Gadda? Dla chcącego nic trudnego: aktor pokazał w serialu treść rzeczywistych wiadomości, które otrzymywał od tej kobiety. Wystarczyło prześledzić jego media społecznościowe i archiwalne wpisy, by trafić na te zamieszczone przez "Marthę". A potem dzielić się nimi w sieci. Zestawiać zdjęcia aktorki grającej stalkerkę z "prawdziwą Marthą".

To wymknęło się spod kontroli

I na tym nie koniec. W serialu przedstawiona jest też historia odnoszącego sukcesy scenarzysty telewizyjnego, który miał wykorzystywać seksualnie Gadda. I o ile komik zgłosił prześladującą go chorą psychicznie kobietę na policję, nigdy nie zrobił tego samego w przypadku mężczyzny, który go wielokrotnie gwałcił. A, jak stwierdził w jednym z wywiadów, te wydarzenia także miały miejsce.

Wszystko jest tu nie tak. Kobieta ze stalkerki staje się ofiarą stalkingu i masywnego hejtu, mężczyzna drapieżca pozostaje anonimowy. Chociaż i jego internauci próbowali znaleźć. Na razie bezskutecznie, ale ich działania wyrządziły już krzywdę niewinnej osobie. Na policję zgłosił się aktor i reżyser Sean Foley, którego detektywi-amatorzy wytypowali jako potencjalnego gwałciciela z "Reniferka".

Foley miał otrzymywać "zniesławiające, obraźliwe i zawierające groźby wiadomości". Richard Gadd chyba dostrzegł, że sprawy wymknęły się spod kontroli, bo 22 kwietnia zamieścił w instagramowym story prośbę, by widzowie przestali szukać prawdziwych osób przedstawionych w serialu.

"Ludzie, których kocham, z którymi pracowałem i których podziwiam (w tym Sean Foley), są ofiarami niesprawiedliwych podejrzeń. Proszę, nie spekulujcie na temat tego, kim mogłaby być którakolwiek z prawdziwych osób. Nie taki jest sens naszego serialu".

Pytanie brzmi: a jaki jest sens? I czy nie można było tego przewidzieć? Czy nikt w Netfliksie nie miał nawet przez sekundy myśli, że tak może się to potoczyć? A sam Gadd też o tym nie pomyślał? Jeśli nie, to świadczy to o sporej naiwności. I, niestety, zabrakło tu odpowiedzialności. 

Teraz kiedy on świętuje sukces, na który czekał przez wiele lat, nie chcę nawet myśleć o tym, co przeżywa zaszczuta "Martha". Tak, Richard Gadd miał prawo opowiedzieć swoją historię, ale Martha, jakkolwiek brzmi jej prawdziwe imię, ma prawo pozostać anonimowa.

Czytaj także: https://mamadu.pl/183458,problem-trzech-cial-serial-ktory-wzniecil-we-mnie-wszystkie-niepokoje