Dziecko histeryzuje w sklepie, wszyscy się patrzą. Reakcja matki zawstydziła gapiów

Klaudia Kierzkowska
03 kwietnia 2024, 13:08 • 1 minuta czytania
Złość to jedna z trudniejszych emocji, z jaką dziecku i nam przychodzi się zmierzyć. Krzyk, płacz, pisk, histeria – znam to doskonałe. Kiedy przytrafiają się w domu, pół biedy, ale kiedy pojawiają się w miejscu publicznym, wszystko zaczyna się komplikować. Ostatnio byłam świadkiem napadu złości u kilkuletniej dziewczynki. Reakcja mamy jest godna podziwu.
Dziewczynka chciała coś kupić, ale mama nie dawała za wygraną. fot. petro/123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Złość jest czymś zupełnie naturalnym. Częściej lub rzadziej przytrafia się każdemu. Nie należy się jej wstydzić. Nie trzeba się przed nią wzbraniać. Warto przyjąć ją z godnością i spróbować znaleźć na nią jakiś sposób. Nam, dorosłym, zdecydowanie łatwiej jest opanować negatywne emocje. Dzieci mają z tym problem. I to w głównej mierze od rodziców zależy, jak sobie z tym poradzą.


Szybkie zakupy

Nie miałam zbyt dużo czasu, ale udało mi się wygospodarować chwilę w ciągu dnia, by podjechać do galerii handlowej na przedświąteczne zakupy. Tłum ludzi, kolejki. Nic nie mogłam znaleźć, ciągle czegoś mi jeszcze brakowało. Przyznaję, miałam dość. Gdyby nie fakt, że w święta sklepy są zamknięte, odstawiłabym koszyk i szybko wyszłabym z tego sklepu. Niestety, nie mogłam.

Musiałam się z tym zmierzyć, choć absolutnie nie miałam na to najmniejszej ochoty. Znalazłam stoisko ze świątecznymi ozdobami. Kurczaczki, jajka, koszyczki. Od wyboru, do koloru. Kątem oka zobaczyłam kobietę z kilkuletnią dziewczynką (miała nie więcej niż 3 lata).

Dziewczynka najwyraźniej chciała coś kupić, a mama nie wyrażała na to zgody. Coś tłumaczyła, przekonywała, ale mała nie dawała za wygraną.

Emocje wzięły górę

Na policzkach pojawiły się wypieki, a oczy zaczęły się szklić. Byłam niemalże w 100 proc. przekonana, że prędzej czy później dziewczynka wybuchnie płaczem. Nie musiałam czekać zbyt długo, bo już po chwili usłyszałam histeryczny lament. "Mamo, musisz mi to kupić" – krzyczała dziewczynka. Kobieta nie zamierzała ustąpić.

Słyszałam, że zaczęła dziewczynce coś tłumaczyć. Wspomniała, że to niepotrzebne, nie mają gdzie postawić, szkoda wydawać pieniędzy. Kobieta próbowała złapać córkę za rękę, ale ta zaczęła się wyrywać. Patrzyłam kątem oka, ukradkiem, by nikt nie pomyślał, że jestem wścibska. Mogłabym odejść, pójść do innego stoiska, ale przyznaję, byłam ciekawa, jak ta cała sytuacja się skończy.

Na rozwój wydarzeń nie musiałam zbyt długo czekać. Już po chwili dziewczynka leżała na podłodze. Płakała, piszczała i wciąż powtarzała, że nie pójdzie, dopóki mama jej tego nie kupi. Żal mi było dziewczynki. Żal było mi kobiety. Domyślałam się, jakie emocje jej towarzyszyły. Złość, nerwy, niepokój, wstyd.

Myliłam się. Kobieta miała w sobie ogromne pokłady cierpliwości. A to, co zrobiła po chwili, było godne podziwu.

Spora widownia

Dziewczynka leżała na podłodze. Histeryzowała. Ci, co akurat przechodzili, zatrzymywali się i patrzyli z zaciekawieniem. Przyznaję, że gdyby to było moje dziecko, zrobiłabym wszystko, by jak najszybciej wstało z tej podłogi. Wstydziłabym się przed innymi. Nie chciałabym, aby wszyscy na nas patrzyli. Ta kobieta absolutnie się tym nie przejmowała. Dla niej najważniejsze było dziecko. To, by mu pomóc. By wesprzeć i by razem z nim przejść przez to, co było złe. Przez te negatywne emocje, które się w dziewczynce kumulowały.

Zachowanie godne podziwu

Nie krzyczała, nie denerwowała się. Nie próbowała podnieść dziewczynki z podłogi. Zdjęła kurtkę i ukucnęła obok niej. Zaczęła głaskać ją po głowie, po chwili złapała za rękę. Mała zaczęła się uspokajać, już nie piszczała, nie krzyczała. Po chwili przestała wymachiwać rękami i nogami.

Ludzie patrzyli, pokazywali palcami, ale ta kobieta ich nie widziała. Absolutnie się nimi nie przejmowała. To czy są, czy ich nie ma, nie miało dla niej żadnego znaczenia. "Wstań, przytul się do mnie. Wyrzućmy to, co złe" – powiedziała do córki. Ta (ku mojemu zaskoczeniu) posłuchała mamy. Wtuliła się w nią z całych sił i nie chciała puścić. Usłyszałam (a może mi się tylko tak wydawało), jak kobieta odetchnęła z ulgą.

"Brawo. Udało ci się pokonać złość. Jestem z ciebie taka dumna" – powiedziała. Po czym złapała dziewczynkę za rękę i poszły dalej.

Stałam pomiędzy tymi kurczakami, jajkami, koszykami i patrzyłam z niedowierzaniem. Byłam pełna podziwu. Jak ta kobieta to zrobiła, że nawet przez chwilę nie dała się ponieść negatywnym emocjom. Ani razu się nie zdenerwowała, nie krzyknęła, nie wybuchła. Nie przejmowała się nikim, ani niczym, tylko koncentrowała się na swojej córce. Na tym, by pomóc jej przejść przez to, co złe. By pomóc jej uporać się z tym, z czym sama nie umiała sobie poradzić.

Jej zachowanie było dla mnie godne podziwu. Nie wiem, czy bym tak potrafiła. Czy emocje nie wzięłyby góry. Mam nadzieję, że nie, ale nie mam takiej pewności. Jedno jest pewne, następnym razem wezmę z niej przykład.

Czytaj także: https://mamadu.pl/183482,wystarcza-3-zdania-zeby-opanowac-zlosc-dziecka-to-zloto-podczas-kryzysu