Prośba córki w dniu wagarowicza mnie zbiła z tropu. Tak wychowujemy pokolenie fajtłap
Sukces wychowawczy?
"Jestem mamą 16-letniej Wandy. Córka chodzi do dużego publicznego liceum w naszym mieście. Zawsze zależało mi na tym, by była mądra, odpowiedzialna i samodzielna, dlatego od małego pozwalałam jej robić różne rzeczy w domu, pomagała mi w sprzątaniu, gotowaniu, sama też chętnie się ubierała" – rozpoczyna list do redakcji Edyta.
"Kiedy poszła do szkoły, prawie nigdy nie musiałam się martwić o jej edukację, bo świetnie sobie radziła z nauką, zawsze sumiennie zapisywała w zeszycie potrzebne na lekcje rzeczy, bardzo szybko zaczęła samodzielnie odrabiać prace domowe.
To, że wychowałam dziewczynkę, która jest naprawdę bardzo pewna siebie, dająca sobie w życiu radę, uważałam zawsze za swój osobisty rodzicielski sukces. Kiedy poszła do liceum, starałam się ją bardzo wspierać, ale ona świetnie odnalazła się w nowym otoczeniu i towarzystwie".
Dzień wagarowicza
Nasza czytelniczka opowiedziała o niedawnej rozmowie z nastoletnią córką: "Kilka dni temu Wanda przyszła ze mną o czymś porozmawiać. Cała się w sobie spięłam, bo w jej oczach widziałam jakąś obawę. Poczułam, że może za bardzo traktuję moją córkę jak ideał, a być może ona ma teraz jakieś kłopoty. Wanda zaczęła mówić o tym, że za kilka dni jest pierwszy dzień wiosny.
W szkołach od lat jest tradycja dnia wagarowicza, czyli dzieciaki opuszczają lekcje, żeby spędzić czas z rówieśnikami na mieście, w miejscach rekreacyjnych. Każdy z nas miał z tym w szkole chyba do czynienia. Wanda zaczęła mówić o tym, że jej koleżanki z klasy wymyśliły, że tego dnia pójdą sobie babskim składem na kręgle. Przyznała, że chce być ze mną szczera, ma pieniądze na atrakcje ze swojego kieszonkowego, ale chciałaby, żebym wiedziała, że zamierza 21 marca nie iść na lekcje.
Przyznaję, byłam poruszona. Powiedziałam jej, że jestem wdzięczna, że jest szczera i nie ukrywa tego przede mną (przecież i tak zobaczyłabym nieobecność w Librusie ;-)). Okazało się, że to jednak nie wszystko. Wanda powiedziała, że w związku z tym miałaby do mnie pewną prośbę".
"Usprawiedliwisz mi?"
"Zapytała, czy teraz kiedy wiem o ucieczce z lekcji, nie mogłabym jej usprawiedliwić nieobecności na lekcjach tego dnia. Byłam zaskoczona prośbą. Córka wyjaśniła, że większość jej koleżanek idzie na wagary tylko dlatego, że powiedziały o tym rodzicom i ci zgodzili się usprawiedliwić tę nieobecność. Wyjaśniłam jej, że nie zrobię tego. Jeśli chce być odpowiedzialna i samodzielnie podejmuje decyzję o niepójściu na lekcje, to ja nie widzę powodu usprawiedliwiania tego.
Czy bycie odpowiedzialnym nie polega na tym, by brać na klatę konsekwencje swoich decyzji? Wanda oczywiście się obraziła, powiedziała, że przeze mnie będzie miała niższą frekwencję. Przyznałam, że dla mnie to może na te lekcje iść, a jej koleżanki zachowały się jak totalne życiowe fajtłapy. Nie chcę, żeby miały na nią taki wpływ, jeśli chcą być dorosłe, ale zupełnie nie zachowują się odpowiedzialnie.
Czy wy też uważacie, że to pokolenie jest za bardzo zależne od rodziców? Na Boga, przecież to 16-latki, a nie przedszkolaki. Jeśli już się decydują na uciekanie z lekcji, to niech wezmą za to całą odpowiedzialność, tak jak robili to uczniowie 20-30 lat temu..." – kończy swoją wiadomość Edyta.
Czytaj także: https://mamadu.pl/177805,pozwolilam-dziecku-na-legalne-wagary-reakcja-nauczyciela-mnie-wkurzyla