Czy twoje dziecko może być uzależnione od telefonu? Psycholożka odpowiada
W jednym z ostatnich postów poruszyła temat uzależnienia od telefonu u dzieci. Stanowczo twierdzi, że takowe nie istnieje, gdyż nie figuruje w klasyfikacji zaburzeń psychicznych.
Uzależnienie
Izmalkowa mówi wprost: "Dziecko nie jest uzależnione od telefonu, tylko od przyjemności".
Kontynuuje, wyjaśniając na przykładzie własnym i swojego syna. Sama będąc tą matką, która martwi się o czas syna przed ekranem telefonu, widzi wyraźnie, że proponując mu równie przyjemne dla niego zajęcie, jest w stanie wyeliminować telefon z ich życia.
Ja również jestem matką kilkuletniej dziewczynki i widzę wyraźnie, że nie tylko da się wychować dziecko współcześnie bez telefonu, ale również da się go ograniczać lub zwiększać intensywność używania, w zależności od warunków, sytuacji. I jakby ograniczanie tego czasu przed ekranem nie musi wcale wiązać się z trudnymi emocjami dziecka.
Dopóty, dopóki dziecko ma zaspokojone wszystkie potrzeby, obecność i uwagę ludzi, którzy je kochają, zajęcie, które je stymuluje, nie będzie prosiło o telefon.
Sięgnięcie po telefon dla mnie osobiście jest takim rozwiązaniem wyciszającym sytuację potencjalnie ryzykowną lub trudną dla mnie. Co to właściwie oznacza? Przygotowuję sobie telefon i słuchawki córki, kiedy wiem, że wychodzimy do restauracji i chcę spędzić w niej dłuższy moment, w spokoju.
Dla dziecka to trudne. Dla energicznej, pełnej życia kilkuletniej dziewczynki, siedzenie przez godzinę przy stoliku, jest właściwie niemożliwe. I wtedy ja osobiście proponuję jej telefon. Oczywiście z całą uważnością, dbając o to, jakie treści będzie słuchać, oglądać. Najczęściej korzysta z opcji rysowania w notatkach.
Natomiast, tak. Jest tym dzieckiem w knajpie, które siedzi pochylone nad telefonem. Wybrałam tę drogę przez wzgląd na własny komfort psychiczny. I nie mam do siebie żalu, nie mam wyrzutów sumienia. Myślę sobie, że próby zachowania równowagi własnego dobrobytu psychicznego, stylu życia sprzed dziecka, są potrzebne i ważne.
Tak jak już niejednokrotnie pisałam: kochajmy nasze dzieci do szaleństwa, ale nie dajmy się do tego prawdziwego szaleństwa doprowadzić.