List nauczycielki: "Mam dość nowoczesnych rodziców. Dzieciom brakuje dyscypliny"
"Mam ponad 20-letnie doświadczenie w pracy w szkole i coraz częściej myślę, żeby rzucić to wszystko w diabły. Nie, szanowni państwo, nie przez dzieci. Przez ich rodziców.
Dzieci nie są niczemu winne. Wszelkie zasady kultury, dostosowania się do społeczeństwa, wynosi się z domu. Jeśli dziecko w szkole nie umie się zachować, jeśli jest agresywne, bije innych lub wyzywa, jeśli odnosi się bez szacunku do nauczyciela, jeśli całe lekcje spędza z telefonem w dłoni, jeśli nie odrabia zadań i się nie uczy, to nie dlatego, że ono jest złe, ale dlatego, że tak zostało wychowane. Być może w domu są problemy? Może to jego wołanie o pomoc, by ktoś w końcu je zauważył? A może, po prostu, w domu wszystko mu wolno i rodzice wmawiają mu, że jest najpiękniejsze i najmądrzejsze?
Ja chcę tym dzieciom pomóc. To wy mi to uniemożliwiacie. Mówię w swoim imieniu, ale myślę, że wielu kolegów po fachu się ze mną zgodzi. Swoją pobłażliwością krzywdzicie swoje dzieci, a kiedy zwróci wam się uwagę, mówicie, że to my nie nadajemy się do naszego zawodu. Wierzcie mi, państwo, jestem już zmęczona. Ciągłą walką z wami.
Kiedy próbuję z wami rozmawiać po zebraniu, słyszę, że wasze dziecko nigdy by czegoś takiego nie zrobiło albo że ja czy ktoś inny dał mu powód, a ono ma prawo reagować. Kiedy zwracam uwagę na nieobecności, mówicie mi, że dzieci są zmęczone, że też mają prawo do odpoczynku. O wszystkim wiecie i zgadzacie się, żeby zostawały w domu. Czy jak pójdą do pracy, to też będziecie dzwonić do ich szefów i usprawiedliwiać?
Czasem wyjeżdżacie sobie na wakacje przed sezonem – może ze względów finansowych, co rozumiem. Ale proszę, nie dziwcie się, jeśli po 2 tygodniach przerwy w środku semestru wasze dziecko zacznie przynosić gorsze oceny, bo nie nadrobiło materiału. Nie miejcie do mnie pretensji, nie oczekujcie taryfy ulgowej albo tego, że ja to będę biegać za waszym dzieckiem, żeby pożyczyło od kolegi zeszyty i nadrobiło. Waszą rolą jest tego dopilnować.
Rzadko zadaję prace domowe, ale jeśli to robię, robię to dlatego, żeby uczniom pomóc. Żeby usystematyzować ich wiedzę. Nie wstawiam za brak zadania minusów czy jedynek, ale jeśli wasze dziecko nie odrobiło kilku prac z rzędu i proszę was o rozmowę, a wy mówicie mi, że jestem od nauczania, a nie tresowania, to ja to przyjmuję. Tylko proszę, rodzice, nie miejcie do mnie pretensji, kiedy wasze dziecko nie dostanie czerwonego paska na koniec roku albo nie dostanie się do wymarzonej szkoły, bo zawali egzamin.
Drodzy rodzice, apeluję do was: nie pozwólcie, by dzieci wami rządziły. To wy jesteście rodzicami i wy ustalacie zasady, wy wyznaczacie granice. Uczcie dzieci dyscypliny, bo w dorosłym życiu nikt nie będzie im pobłażał i patrzył tylko na ich starania, a nie na efekty.
Nie kłóćcie się z nami i nie zapominajcie, że my mamy pod opieką nawet 30 uczniów. Wasze dziecko nie jest pępkiem świata. Musimy dzielić swój czas na każdą osobę w klasie.
Jeśli chcecie wytykać nam błędy, róbcie to, proszę. Ale nie zamykajcie oczu na własne porażki. Nie zbudujemy systemu edukacji na wzajemnych oskarżeniach i chowaniu głowy w piasek. Zrobimy to tylko dzięki wzajemnemu zrozumieniu i dyskusji".