"Paluszek i główna to szkolna wymówka – wszyscy dobrze znamy to powiedzenie. Dzieci nie zawsze lubią szkołę i wymyślają najróżniejsze powody, aby jej uniknąć. Nasze poranki często bywały gehenną, dlatego odpuściłam. Dla dobra własnego i córki" – pisze Jola.
Reklama.
Reklama.
"Zdarzają się takie dni, kiedy Oliwka opuszcza lekcje. Z jakich powodów? Zwykle dlatego, że boli ją głowa, stresuje się albo czuje się niewyspana. Kilka razy ubrałam ją na tzw. śpiocha i po prostu kazałam iść do szkoły. Byłam twarda i nieustępliwa. W końcu, zamiast być przyjaciółką córki, powoli stawałam się jej wrogiem. Zrozumiałam, że tak dalej być nie może. Zmieniłam podejście i teraz jest dużo lepiej. Niestety nie wszyscy rozumieją stosowaną przeze mnie 'zasadę'. Jedną z osób, które to krytykują, jest mój mąż.
Pobudki o świcie to koszmar
Moja córka chodzi do trzeciej klasy szkoły podstawowej. Zajęcia zaczynają się o godz. 8:00. To straszne, że małe dzieci są zmuszane, aby tak wcześnie wstawać, a zwłaszcza zimą. Sama pamiętam te trudne czasy. Zawsze byłam typem sowy, a moja córka chyba odziedziczyła to po mnie. Niezależnie od tego, czy kładziemy się spać wcześnie, czy późno, rano zawsze jest dramat.
Zdarza się, że Oliwka nie chce iść do szkoły z powodu złego samopoczucia. Po prostu się nie wyspała albo boli ją głowa. Zamiast zmuszać ją, by poszła do szkoły, pozwalam jej odespać. Dzięki temu jej organizm może się w pełni zregenerować. Gdy córka wstaje, jest wypoczęta, szczęśliwa i ma głowę pełną pomysłów.
Mój mąż jest przeciwnikiem tych metod. Uważa, że dzieci nie powinny opuszczać lekcji. Wtedy tworzą się zaległości w lekcjach i trzeba wszystko nadrabiać. Gdyby chociaż raz widział tę poranną batalię, zmieniłby zdanie. Początkowo próbowałam ukrywać przed nim nieobecności córki w szkole. Niestety, zarówno ja, jak i mój mąż jesteśmy podłączeni do Librusa. Kiedy Oliwki nie ma w szkole, mąż automatycznie dostaje powiadomienie.
Parę razy zadzwonił do mnie zdziwiony, czemu mała nie jest w szkole. Powiedziałam, że nie czuła się dobrze i pozwoliłam jej zostać w domu. Według niego nie trzymam dyscypliny i daję sobie wejść na głowę.
Uważam, że robię słusznie
Edukacja to podstawa i wcale z tym nie dyskutuję. Jednak czasami warto odpuścić i pozwolić dziecku na odpoczynek. Chodzi o komfort psychiczny dziecka, o jego dobro oraz szczęście. Gdy Oliwka zostaje w domu, zawsze robimy mnóstwo kreatywnych rzeczy. Tworzymy prace plastyczne, układamy puzzle, słuchamy muzyki, czytamy i rozmawiamy o życiu.
To nie jest czas spędzony przed telewizorem, choć oczywiście pozwalam na oglądanie bajek. Zawsze nadrabiamy stracony materiał, a córka jest jedną z lepszych uczennic w klasie. Owszem, chciałabym, aby Oliwka wstawała pełna energii, ale co zrobić, skoro ma inny rytm biologiczny?
Dowiedziałam się, że z powodu kłopotów zdrowotnych uczniowie mogą czasowo zrezygnować z uczęszczania do szkoły. W naszym przypadku w grę wchodzą jednak pojedyncze dni. Zwykle są to 3-4 dni w miesiącu. Swego czasu rozważałam domową edukację, ale uważam, że dzieci powinny mieć kontakt z rówieśnikami. Myślałam też o alternatywnych ścieżkach edukacji, takich jak szkoła waldorfska, szkoła demokratyczna czy domowe nauczanie. W takich placówkach nie ma porannej gonitwy, dzwonków czy ocen. Uczniowie mogą rozwijać się kreatywnie i chętnie chodzą do szkoły".