Kościół oburzony zmianami na religii. Nauczyciel: "Gdybym był katechetą, ucieszyłbym się"

Martyna Pstrąg-Jaworska
26 lutego 2024, 15:20 • 1 minuta czytania
Szkolne katechezy nie są obowiązkowe dla uczniów, ale i tak budzą wiele emocji. Teraz MEN wpadło na pomysł okrojenia nauki religii i rezygnacji z ocen cyfrowych. Kościół Katolicki wydał oświadczenie, w którym pełny oburzenia zaznacza, jak ogromną rolę w nauce wartości grają lekcje religii.
MEN ma pomysł, żeby lekcje religii były prowadzone m.in. bez ocen. fot. Karol Porwich/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

MEN chce ograniczyć religię w szkole

Temat nauki religii w szkole od dłuższego czasu budzi sporo emocji. Wiele osób jest za tym, żeby katechezy zniknęły ze szkół i odbywały się w salach przy parafiach. Niestety pod względem prawnym całkowite wycofanie religii ze szkół nie jest takie proste, więc rząd szuka rozwiązań, które mogłyby nieco ułatwić prowadzenie takich zajęć w szkołach. Wśród pomysłów Ministerstwa Edukacji Narodowej pojawiły się plany o zniesieniu na lekcjach religii ocen, obowiązkowym umieszczaniu jej w planach lekcji na początku lub na końcu zajęć oraz zmniejszeniu liczby godzin do jednej tygodniowo.


Na pomysły MEN-u odpowiedziała Kościelna Komisja ds. Wychowania, którą oburzyło to, że resort edukacji chce zrezygnować z ocen na katechezach. Wystosowano oświadczenie, w którym napisano: "Wobec ostatniego projektu Rozporządzenia zmieniającego Rozporządzenie w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i znajdującego się w nim zapisu o wyłączeniu oceny z religii/etyki ze średniej ocen oświadcza się, że jest to działanie niesprawiedliwe. Uczeń powinien być wynagrodzony za swoją pracę, a tą nagrodą i docenieniem wysiłku ucznia jest właśnie ocena, która spełnia także funkcję motywacyjną".

Słowa zawarte w oświadczeniu skomentował bloger prowadzący facebookowe konto Dzieckiem po oczach. Napisał m.in. o tym, że to dość żenujące, że Kościół argumentuje katechezy nauką wartości, a równocześnie kłóci się o to, że oceny na przedmiocie powinny być obecne.

Nauka wartości powinna być bez oceniania

"Serio? W świecie pedagogicznym, w którym staramy się ocenę traktować jako informację zwrotną, szanowna Komisja uznaje ją jako nagrodę? Przypomina mi się, że w katechizmie dość często czytałem o słabości doczesnej nagrody i kierowaniu się ku tej nagrodzie w niebie. Poza tym naprawdę jest żenujące używanie argumentu, że ocena to nagroda. Gdybym był katechetą, ucieszyłbym się, że mogę pracować i formować uczniów z dala od oceniania cyfrowego, bo to w końcu odróżni mój przedmiot od innych szkolnych i sprawi, że nie kijem i marchewką, ale własnym talentem będę przyciągał młodzież i dzieci" – (pisownia oryginalna – przyp. red.) bloger skomentował słowa z oświadczenia Komisji Wychowania Katolickiego.

Wytknął również duchownym, że bronią religii w szkołach jako przedmiotu, który naucza dzieci wartości, a równocześnie upierają się przy sprawdzaniu wiedzy i ocenianiu uczniów cyframi, choć taki sposób edukowania coraz częściej przestaje się sprawdzać. Następnie bloger zaznaczył też, że oburzenie z powodu przesunięcia zajęć na koniec lub początek dnia (z powodu jej nieobowiązkowego charakteru) jest nieco na wyrost.

Komisja mówi bowiem, że takie traktowanie katechez to dyskryminacja: "Komisja uznała też, że lekcje religii na końcu lub początku planu dnia to dyskryminacja. Chciałbym więc zapytać szanowną Komisję, jak przez ostatnie dekady nazywaliście ten stan rzeczy, który sprawiał, że tysiące polskich uczniów musiało czekać w bibliotekach, aż reszta klasy skończy religię? Teraz jest dyskryminacja, wtedy ćwiczenie cierpliwości? Pomińmy fakt, chociaż skoro piszę, to nie pomijam, że uczeń, który w środku lekcji nie pracuje z resztą klasy, jest fizycznie, a czasem emocjonalnie, wykluczony z procesów wychowawczych".

Katechezy pomagają w kryzysie psychicznym?

Bloger zaznacza też, że według niego – a jest też pedagogiem i pracuje na co dzień z dziećmi i młodzieżą – Kościół przypisuje szkolnym katechezom zbyt wielką wagę. Prawda bowiem jest taka, że duchowni w oświadczeniu piszą tak, jakby religia i lekcje o wartościach były sposobem na wszelkie kryzysy emocjonalne i psychiczne uczniów.

Przypisuje sobie rolę tego, kto pomaga i ratuje najmłodszych w czasach, które są dla nastolatków trudne. Tymczasem katechezy szkolne w praktyce na tym nie polegają: wymagają tylko od uczniów znajomości Biblii, treści modlitw itp. Rzadko zdarza się, żeby uczniowie – nawet ci bardzo religijni – korzystali ze wsparcia ze strony katechetów. Raczej ci ostatnio sami też się nie kwapią do tego, żeby rozwiązywać z nastolatkami ich problemy, bo zwyczajnie nie mają o wielu dylematach pojęcia.

Na koniec bloger zaznaczył, że nie chce brzmieć jak antyklerykał, bo sam wiele lat był blisko związany z Kościołem. Chodzi bardziej o to, że oświadczenie duchownych jest pełne oburzenia na działania MEN-u, podaje się w nim wiernym obraz nauczania w szkole, który nie jest zgodny z prawdą. Bo jeśli faktycznie zależałoby im na pomaganiu dzieciom i młodzieży i dbaniu o wartości, oceny na katechezie wcale nie byłyby im do niczego potrzebne. A jakie jest wasze zdanie w sprawie religii w szkołach?

Źródło: wk.archidiecezjakatowicka.pl

Czytaj także: https://mamadu.pl/176788,szkola-ma-pomysl-na-czas-lekcji-religii-uczniowie-traktowani-sa-gorzej