W teorii lekcje religii w przedszkolu powinny się odbywać na pisemny wniosek rodziców. W praktyce w wielu placówkach organizuje się religię niezależnie od deklaracji rodziców. Jako że dzieci chodzących na zajęcia jest więcej, te, których rodzice rezygnują z religii, staja się dla dyrekcji i wychowawców problemem. No bo co tu z nimi zrobić?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O takiej sytuacji napisała do nas Kamila, mama 5-letniej Klaudii. W związku z przeprowadzką do innego miasta dziewczynka zmieniła w tym roku przedszkole. W poprzedniej placówce zajęcia z religii odbywały się pod koniec dnia. Dzięki temu dzieci niechodzące na religię mogły zostać wcześniej odebrane przez rodziców. Jeśli rodzice nie mieli takiej możliwości, dzieci pozostawały pod opieką jednej z nauczycielek, która organizowała zabawy w osobnej sali.
W przedszkolu, do którego zaczęła uczęszczać Klaudia, panują zgoła inne zasady. 5-latka jest jedynym dzieckiem w grupie, które nie będzie chodzić na religię. A że religia odbywa się w środku dnia, dyrektorka przedszkola zaproponowała Kamili dość kontrowersyjne rozwiązanie problemu. Poniżej publikujemy fragment maila Kamili, w którym opisuje pomysł dyrektorki.
"Nie chcę, by córka czuła się jak wyrzutek"
"Klaudia zaczęła właśnie chodzić do nowego przedszkola, jest w grupie 5- i 6-latków. To nie są już maluszki, tylko coraz bardziej świadome dzieci, które lada moment zaczną naukę w szkole. Dlatego tak ważne jest dla mnie, by czas spędzony w przedszkolu nie był zmarnowany. By nie był tylko zabawą, ale rzeczywiście rozwijał, uczył, przygotowywał do tego, co wkrótce czeka moją córkę.
W poprzedniej placówce nie było problemu, ale po przeprowadzce i zmianie przedszkola jestem pełna obaw. Zwłaszcza w kwestii tej cholernej religii. Zajęcia są w środku dnia, a Klaudia jest jedynym dzieckiem, które nie będzie na nie uczęszczać. Oczywiście poruszyłam ten temat już przy pierwszej rozmowie z panią dyrektor, zapewniała, że dzieci, które nie chodzą na religię, mają w tym czasie zabawy rozwojowe z jedną z nauczycielek. Uspokoiło mnie to, ale teraz się okazało, że tamte obietnice to było tylko mydlenie mi oczu.
Na pierwszym zebraniu wychowawczyni grupy poprosiła mnie, żebym została chwilę po wyjściu reszty rodziców. Okazało się, że chodzi właśnie o religię. Z powodu braków kadrowych czy czegoś takiego nie są w stanie zapewnić Klaudii opieki, dlatego proponują mi, by Klaudia po prostu siedziała z innymi dziećmi w sali w trakcie lekcji, ale nie uczestniczyła czynnie. Czyli nie musi uczyć się żadnych modlitw czy piosenek, nie musi odpowiadać na pytania, właściwie nie musi nawet słuchać. Ma siedzieć cicho i udawać, że wcale jej tam nie ma.
Zamurowało mnie, naprawdę. Przecież to absurdalna sytuacja. Oczywiście nie zgodziłam się na to rozwiązanie. Świadomie rezygnujemy z zajęć religii, mamy do tego prawo, mamy powody. No nie wyobrażam sobie, żeby moje dziecko siedziało z innymi dziećmi i słuchało tego, do czego ja nie chcę jej dopuszczać. Jak ona by się czuła? Jak wyrzutek! No wyobrażacie sobie, że inne dzieci coś śpiewają czy recytują, a ona tylko im się przygląda? Totalnie nierealne.
Jeszcze w tym tygodniu mam się spotkać z dyrektorką, żeby opracować nowy plan. Nie rozumiem, w czym problem, przecież skoro to jedno dziecko na grupę, to chyba może na te pół godziny dołączyć do starszej grupy? Albo młodszej? Jestem zażenowana. Może ktoś z was miał taki problem? Udało wam się wypracować jakiś kompromis?".
Co zrobić, gdy przedszkolak nie chodzi na religię?
Niestety, rozwiązanie, by dzieci niechodzące na religię siedziały podczas zajęć w tej samej sali co pozostałe maluchy, to dość powszechna praktyka. Już jakiś czas temu pisaliśmy o podobnym przypadku. W rozmowie z MamaDu Agnieszka, mama 3-latka, mówiła o "zmuszaniu" dzieci do praktyk religijnych, wbrew woli ich rodziców.
Dyrekcja publicznego przedszkola, do którego chodził synek Agnieszki, tłumaczyła, że nauczycielki mają pod opieką konkretne grupy, dlatego odłączenie jednego dziecka czy grupy dzieci jest niemożliwe – nauczycielka nie może się rozdwoić, z kolei "dorzucenie" dziecka innej osobie sprawia, że jej grupa staje się zbyt liczna, przez co dzieci mogą nie być w pełni zaopiekowane.