Ta praktyka krzywdzi dzieci. Nie pozwólcie, by lekarze robili to waszym synom

Martyna Pstrąg-Jaworska
23 listopada 2023, 15:23 • 1 minuta czytania
Podczas bilansu dziecka i kwalifikacji do szczepienia pediatra zwykle przeprowadza wywiad i bada dziecko. Przeczytajcie historię młodej mamy, która była z synem na bilansie roczniaka. Kobieta jest zdenerwowana tym, w jaki sposób lekarka przeprowadziła badanie jej syna.
Odciąganie napletka podczas bilansu dziecka może zestresować dziecko, a nawet je boleć. fot. mstockagency/123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Szczepienie i bilans roczniaka

"Byłam jakiś czas temu z synem na szczepieniu i bilansie dziecka po ukończeniu 1. roku życia. Zwykle chodzimy do jednej pediatry, która zna syna od narodzin. Teraz zapisałam go do innej, bo nasza lekarka jest chora. Najbardziej stresowałam się szczepieniami, ale okazało się, że moje dziecko całkiem nieźle je zniosło" – rozpoczyna swój list mama rocznego chłopca.


"Po ukłuciu mały chwilkę płakał, ale udało się to zdusić w zarodku i po chwili zachowywał się, jakby zupełnie nie był kłuty. Na początku wizyty zarówno on, jak i ja, byliśmy jednak mocno zestresowani. Myślałam, że z tego powodu w ogóle do szczepienia nie dojdzie, ale może zacznę od początku".

Odciąganie napletka podczas badania

Młoda mama opowiada, jak przebiegło badanie lekarskie jej dziecka: "Mianowicie, najpierw w gabinecie odbył się bilans roczniaka i pediatra badała synka, żeby sprawdzić, czy może być zakwalifikowany do podania szczepionki. Podczas badania na przewijaku odpięła mu pieluchę i sprawdzała okolice intymne.

Tłumaczyła mi, że trzeba sprawdzać, czy jądra są w mosznie i że zwykle sprawdza się to od narodzin dziecka, więc kontroluje to nasza pediatra. Nagle lekarka bez uprzedzenia odciągnęła synkowi napletek, po czym mały strasznie zaczął płakać.

Zanim uspokoiłam go do szczepienia, minęło naprawdę dobrych kilka minut. Byłam zestresowana i wściekła, że ta kobieta zrobiła mojemu dziecku taką rzecz bez mówienia mi o tym wcześniej. Sama nigdy nie ruszałam siusiaka syna, zawsze tylko myłam go z zewnątrz i nikt nie informował mnie, że trzeba tę skórę odciągać".

Żałuję, że nie zareagowałam

"Teraz jestem zła, że nie zareagowałam od razu. Ważniejsze było dla mnie przytulenie dziecka i uspokojenie go niż krzyczenie na tę lekarkę. Dodatowo kiedy synek płakał, ona bez przejęcia przekazywała mi informacje o tym, że trzeba tak robić i że jeśli się tego nie robi, można wylądować u chirurga. Później sobie musiałam wszystko samodzielnie doczytać w internecie, bo oczywiście nie miałam wtedy głowy, żeby jeszcze zadawać pytania w tak stresującej sytuacji.

Najbardziej jednak jestem zła o to, że ta pani przeprowadziła badanie w taki sposób. Przecież gdyby mi od razu powiedziała, co i jak trzeba robić, mogłabym zobaczyć, jak ona to robi. Wtedy synek pewnie też mniej by się stresował. Ciekawa jestem w ogóle, czy taki sposób badania jest prawidłowy, bo mam wrażenie, że takie zachowanie może tylko dziecku krzywdę zrobić" – kończy swoją wiadomość poruszona czytelniczka.

Od redakcji: pielęgnacja napletka u niemowlaka

Napletek to ruchomy kawałek skóry, który pokrywa żołądź prącia. U niemowlaków ta część jest nieruchoma i połączona tzw. blaszką nabłonka z żołędzią. Można zwykle odciągnąć tylko kawałeczek skóry, żeby mieć dostęp do ujścia cewki moczowej. Skóra zwykle zaczyna być ruchoma u chłopców ok. 3-letnich i wtedy można ją delikatnie częściowo lub całkowicie odprowadzać.

Wcześniej, jeśli nie jest to możliwe, nie należy robić tego na siłę, bo jest to bolesne i może prowadzić do ran i zakażenia odkrytych tkanek. Późniejsze blizny i zrosty mogą również prowadzić do stulejki (niewłaściwego zwężenia napletka). U niemowlaka i dziecka do 3. r. ż. pielęgnacja napletka polega na delikatnym zsuwaniu go podczas np. kąpieli i mycia, bo wtedy zmiękczoną skórę łatwiej przesunąć. Regularne odciąganie napletka umożliwi stopniowe jego odklejanie się.

Źródło: mp.pl

Czytaj także: https://mamadu.pl/131745,to-powinna-wiedziec-mama-kazdego-chlopca-apeluje-lekarz-mamy-tylko-kilka-godzin-na-reakcje