"Przejrzałam zeszyt córki z religii i zrobiło mi się słabo. Od razu ją wypisałam"
"Posłaliśmy z mężem córkę na religię, bo uznaliśmy, że jej to nie zaszkodzi. My sami mówimy o sobie, że jesteśmy 'wierzący, ale niepraktykujący'. Chodzimy do kościoła w Wielkanoc albo jak jest jakiś ślub w rodzinie, ale tak w niedziele, regularnie, to nie. Córkę ochrzciliśmy, myśleliśmy też, że poślemy ją normalnie do pierwszej komunii. Chyba jest cała masa takich rodzin jak nasza. Niby w Boga wierzymy, ale ogólnie z Kościołem nam nie po drodze, z różnych względów.
Dlatego nasza córka poszła normalnie na religię. Teraz jest w pierwszej klasie. Właściwie dopiero zaczął się rok szkolny, a ja już wiem, że popełniliśmy z tą religią błąd. Przeglądałam ostatnio zeszyty córki, żeby zobaczyć, jak jej idzie pisanie, bo w zerówce miała z tym trochę problemów, niektóre literki przekręcała. Trafiłam na zeszyt do religii i aż mi się niedobrze zrobiło, autentycznie.
Takie lekcje powinny być zakazane
Córka miała dopiero kilka lekcji. Zaczęło się niewinnie, na początku był temat o Bogu, ogólnie o wierze, o miłości do Boga itp. No okej. Potem się zaczęło. Kolejny temat był o rodzinie, gdzie miała notatki typu: 'Rodzina to mama, tata, dzieci i Bóg'. Tu już mi się zapaliła czerwona lampka. W gronie naszych najbliższych jest jedna para homoseksualna, wspólnie wychowują dziecko. Nie będę się zagłębiać w szczegóły, no ale dla każdego przyzwoitego człowieka to też jest rodzina i tego uczymy naszą córkę!
Kolejny temat był o grzechu. I tam miała zrobioną tabelkę. Wyglądała trochę tak, jakby to był zbiór 'grzechów', które omawiali na lekcji: obgadywanie kolegów, zazdrość, chwalenie się, śmiecenie. Ale też, uwaga: in vitro, 'mordowanie dzieci'. Domyślam się, że tu chodziło o aborcję, ale katechetka chyba nie chciała wprowadzać tego słowa do słowników pierwszoklasistów. Ciekawe, że z in vitro i mordowaniem nie miała problemu.
Robią dzieciom wodę z mózgów
Wtedy to już się wkurzyłam, mówiąc delikatnie. Nie, nie będę delikatna. Ja wpadłam w szał, że tego uczy się moje dziecko. Tym bardziej że sami z mężem staramy się o kolejną ciążę, nie udaje się, gdzieś już nawet zaczęliśmy myśleć o innych metodach niż naturalna.
Po przeczytaniu tych bzdur, tego prania mózgów, od razu skontaktowałam się z wychowawczynią córki i powiedziałam, że mała już nie będzie chodzić na religię. Potem porozmawiałam z córką i jej to wyjaśniłam, skąd moja decyzja. Moja i męża, on oczywiście mnie popiera. Jesteśmy na siebie źli, że w ogóle posłaliśmy tam córkę. Cieszę się, że na szczęście w porę zareagowaliśmy. Lepiej uważajcie, żeby ta religia nie zrobiła waszym dzieciom wody z mózgów!".
Czy rodzic musi wypisywać dziecko z religii?
Religia to przedmiot dodatkowy, z którego można zrezygnować na każdym etapie edukacji. W teorii rodzic nie musi "wypisywać" dziecka z religii, jeśli nigdy wcześniej go na nią nie zapisywał. W praktyce często wygląda to inaczej.
Choć w niektórych placówkach rodzic na początku roku wypełnia deklarację, w której zaznacza, czy jego dziecko będzie chodzić na religię, najczęściej szkoły przyjmują, że wszystkie dzieci będą brać udział w zajęciach. Jeśli rodzic zadecyduje inaczej, musi przedłożyć oświadczenie o wypisaniu dziecka. Taka praktyka, choć niezgodna z prawem oświatowym, jest niestety powszechna.
Zatem jeśli rodzic zadeklarował, że dziecko będzie chodziło na religię, ale chce zmienić decyzję – powinien złożyć wniosek o rezygnacji z lekcji. Jeśli rodzic nie zapisywał dziecka, nie powinien być zmuszany przez dyrekcję do składania oficjalnego wniosku. Ta sama zasada obowiązuje pełnoletnich uczniów.
Czytaj także: https://mamadu.pl/176449,katecheci-boja-sie-rozpoczecia-szkoly-wszystko-przez-niechec-uczniow