Dzieci w przedszkolu nie wychodzą na dwór. Powód jest absurdalny, a rodzice chyba głusi
"Syn trzy tygodnie temu zaczął chodzić do przedszkola. Na początku mała adaptacja, a teraz już przedszkolak pełną gębą, awanturuje się, gdy przyjdę zbyt wcześnie. Bardzo się cieszę, że tak szybko się poczuł dobrze w nowym miejscu.
Każdego dnia wracamy do domu na piechotę i mamy czas porozmawiać, jak minął mu dzień. Zdziwiłam się, gdy wyznał, że nie wychodzą na plac zabaw. Bardzo zależało mi na placówce, gdzie dzieci mają zaplanowaną aktywność na świeży powietrzu, więc postanowiłam to jak najszybciej wyjaśnić. To, co usłyszałam, totalnie mnie zszokowało.
Ciepią na tym dzieci
Pomyślałam od razu, że pani się nie chce, a wszystko tylko tak ładnie brzmiało na początku, by zachęcić rodziców. Stanowcza, poprosiłam o natychmiastowe wyjaśnienie, dlaczego dzieci nie wychodzą na dwór. Powód okazał się zupełnie inny, niż myślałam i aż głupio mi się zrobiło. Okazuje się, że część dzieci przychodzi w trampkach lub sandałach, a rano jest rosa. Mimo iż była prośba o to, by kalosze już na stałe były w półce dziecka, to nadal mało kto przyniósł takie buty. Faktycznie w tym tygodniu było nieco chłodniej, ale nadal świetna pogoda na zabawę na placu zabaw. Niestety niektóre dzieci miały jedynie cienką bluzę, a przy kilkunastu stopniach przed południem lub wietrze pani uznała, że to za mało.
Pani wyjaśniła mi również, że rodzice niestety często przywożą dzieci samochodem i nawet nie mają świadomości, jaka danego dnia ma być pogoda. Bywa jeszcze upalnie, więc kalosze brzmią dla niektórych absurdalnie.
Zrób to dla dziecka
Pani przyznała, że ona jest zwolenniczką zabaw na świeżym powietrzy każdego dnia, bez względu na pogodę. Jednak dopóki wszyscy rodzice nie przynoszą odpowiednich ubrań, ona często ma związane ręce. Wolała, by dzieci były za grubo ubrane, najlepiej 'na cebulkę', miały awaryjne kalosze, czapkę i cienką kurtkę na deszcz, ubranka na zmianę.
'Taki pakiet daje jakieś pole do manewru, by rozbierać i ubierać, gdy jest taka potrzeba, ale gdy brakuje ubrań, nie mogę nic zrobić. Nie mogę ryzykować, że część dzieci się rozchoruje' – wyznała.
Trudno się z nią nie zgodzić, tyle że na tym, że pani chroni nieprzygotowane dzieci przed zaziębieniem, cierpią wszystkie maluchy. W dniu, gdy jest nieco chłodniej lub pada, na dwór nie wychodzi nikt. Jestem wściekła, bo gdy odbieram syna z przedszkola, jest już mało przyjemnie, bo powoli się ściemnia. Jest też głodny i zmęczony, nie ma ochoty na zabawę.
Mimo licznych maili i apeli, jak grochem o ścianę. Hartowanie dobrze wpływa na odporność dzieci, ale to także superatrakcja dla najmłodszych. Warto docenić, że wasze dziecko ma taką możliwość w przedszkolu.
Więc na litość boską, jeśli pani prosi o kalosze, to je zawieźcie do przedszkola!".
Czytaj także: https://mamadu.pl/166558,jak-jesienia-ubrac-dziecko-do-przedszkola-sprytne-patenty