"Usłyszałam cenę za wycieczkę szkolną i zamarłam. Inni rodzice jak stado baranów"
"Dzień dobry, chciałam napisać o problemie, który pojawił się już na pierwszym zebraniu w tym roku szkolnym. Okazało się, że na początku października klasa mojego syna (chodzi do 3 klasy LO) ma jechać na trzydniową wycieczkę do Krakowa. Nie było to jakimś wielkim zaskoczeniem, bo jeszcze w czerwcu rozmawialiśmy o tym, żeby młodzież jeszcze w pierwszym semestrze gdzieś pojechała na kilkudniową wycieczkę.
No ale to było rzucone dość luźno i byłam przekonana, że to temat, który będziemy podejmować na pierwszych zebraniach jesienią. Że wspólnie wybierzemy czas wycieczki i miejsce. Proszę sobie wyobrazić moje zaskoczenie, kiedy na środowym zebraniu okazało się, że wycieczka jest już nie dosyć, że zorganizowana, to i zarezerwowana.
Okazało się, że trójka klasowa przez całe wakacje intensywnie ze sobą korespondowała, włączając w tę wymianę maili i SMS-ów wychowawcę klasy. I sami wybrali miejsce i czas wycieczki! Teraz tylko nas poinformowali, że nasza klasa jedzie w pierwszym tygodniu października do Krakowa na trzy dni i mamy wpłacić pieniądze za wycieczkę do 15 września.
I teraz najlepsze: trzy dni w Krakowie, bez śniadań (te dzieci będą robić sobie same), będą nas kosztować prawie 1200 złotych! Dosłownie mnie zatkało. Skąd ja mam nagle wytrzasnąć 1200 złotych, przecież dopiero jesteśmy po wydatkach na wakacje, po zakupie wyprawki, nowych ciuchów do szkoły i podręczników? A w ogóle to totalny szok, bo nikt z rodziców nie zaprotestował! No nie rozumiem tego, to tylko dla mnie jest kłopot, żeby bez przygotowania i uprzedzenia wyskoczyć z takich pieniędzy?
Poza tym co to w ogóle za kwota za trzy dni. Ten świat totalnie oszalał. My jeździliśmy do schronisk młodzieżowych, sypialiśmy w bursach, to nigdy nie był taki drogi interes, te wycieczki szkolne. A przecież jadą do dużego miasta, więc jeszcze będę musiała mu dać jakieś kieszonkowe. Słyszałam, że rodzice między sobą mówili, że 100-200 zł na dzień wystarczy. Ile, ja się pytam?
To naprawdę jest dla mnie duży problem. Nie mam wyjścia i muszę syna puścić na wycieczkę, bo nie chcę, żeby czuł się gorszy od kolegów z klasy, ale też naprawdę mnie na to nie stać. Zostaje mi tylko się zapożyczyć. I dodatkowo bez sensu jest to, że moja siostra mieszka w Krakowie, więc Borys zna to miasto dobrze i możemy tam jechać kiedykolwiek i mieć noclegi za darmo.
Naprawdę jestem oburzona kosztem tej wycieczki i tym, jak to zostało przeprowadzone za naszymi plecami i bez żadnej konsultacji. Chciałabym zaapelować do rodziców uczniów, jeśli coś wam się nie podoba, mówcie o tym. Może jak więcej osób będzie miało odwagę się sprzeciwiać, to nie będą za nas decydować?".
Czytaj także: https://mamadu.pl/166222,szkolna-awantura-o-wycieczke-ktorych-rodzicow-na-to-stac