Wystarczyło kilka godzin przed telefonem i moje dziecko ma autyzm wirtualny

Redakcja MamaDu
01 września 2023, 11:26 • 1 minuta czytania
Dyskusje nad zgubnymi skutkami nadmiernego korzystania z ekranów przez dzieci trwają już od dawna. Mimo iż eksperci sugerują, by stosować limity dla najmłodszych, rodzicom wciąż wydaje się, że ich maluchów to nie dotyczy. Nasza czytelniczka przekonała się, jak olbrzymi to błąd. Teraz za jej ignorancję to córeczka płaci najwyższą cenę.
Telefon to nie opiekunka do dziecka, łatwo o tym zapomnieć. Fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

To tylko niewinna zabawa

"Zanim zastałam mamą, zapierałam się, że nigdy maluchowi nie dam telefonu. Jednak umówmy się – to gadżet, który dosłownie ratuje życie. W kolejce do lekarza, w długiej podroży, gdy muszę coś dokończyć z pracy, zawsze jest pod ręką. Pyk, bajka lub aplikacja i jest spokój.


Niestety na własnej skórze przekonałam się, jak cienka jest granica. Niepostrzeżenie okazjonalne oglądanie w wyjątkowo trudnych sytuacjach stało się codzienną rutyną. Zaraz po śniadaniu padało hasło 'baja'. Żadne zabawki nie byłby wystarczająco ciekawe, by zachęcić moją 2-latkę do zabawy. A może to ja zbyt mało się starałam?

Wydawało mi się, że jedynym sposobem na krzyki i niezadowolenie jest ustąpić. Nawet nie mam pojęcia, w którym momencie doszło do sytuacji, że telefon dosłownie zrósł się z moim dzieckiem. Miała 'swoją' komórkę, mój stary telefon, by nie grzebała w moim nowym smartfonie.

Zamiast ograniczać, nie do końca świadomie pozwalałam na coraz więcej. Tylko po to, by nie krzyczała i robiła to, co ja chcę. Dziś wiem, że wcale się na to nie godziła. Niczym małe zombie otwierała buzię zapatrzoną w ekran, nie miała nawet świadomości, co je.

Zrobiłam dziecku krzywdę

Ona chciała, ale to ja ulegałam. Limity nie istniały. Choć byłam dorosła, to nie walczyłam, bo nie widziałam w tamtym czasie żadnego problemu. Nagle z córką zaczęły się dziać dziwne rzeczy...

Przede wszystkim zauważyłam, że przestała być radosnym malcem. Rzadziej się uśmiechała i wiecznie wyglądała, jakby wszystko ją nudziło. W innych momentach była płaczliwa i zła. Uśmiechnięta? Praktycznie nigdy. Nic jej nie interesowało. Zaczęła się izolować od dzieci, a zabawki i książki w jej pokoju stały całymi dniami nietknięte. Nie pomagały zachęty i propozycje wspólnej zabawy. Emocji nie wzbudzały nawet nowe gadżety, ewentualnie tylko takie co migają i grają.

Po jakimś czasie zwróciłam uwagę również na to, że rówieśnicy się rozgadali. Zaczęli mówić znacznie więcej, a córka jakby 'utknęła' na skąpym repertuarze słów. Przerażona postanowiłam wybrać się do psychologa. Byłam świadoma (choć niegotowa), że może pojawić się temat jakichś zaburzeń, a nawet autyzmu. Jednak już sam wywiad uświadomił mi, jak olbrzymi błąd popełniałam każdego dnia.

To nie była łatwa rozmowa

Specjalistka szybko wyłapała, że problemem może być nadmiar ekranów i drążąc temat, zadawała kolejne pytania. Ile czasu? Jak często? Co ogląda? Jak się zachowuje, gdy zabieramy telefon? Czy je posiłki, oglądając bajki? Ile czasu spędza z innymi dziećmi? Jak długo jest na placu zabaw? Udzielnie każdej z tych odpowiedzi było bolesne, bo czułam wstyd. Powiedzenie tego głośno uświadomiło mi, gdzie cały czas tkwił problem i że to ja sama do tego się przyczyniłam.

Autyzm wtórny zwany również wirtualnym lub cyfrowym, nie jest jeszcze zbyt powszechnie znanym terminem. Ja nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, jednak od kilku lat jest opisywany przez psychologów. Nie jest to zaburzenie, z którym dzieci się rodzą. Okazuje się jednak, że zbyt intensywne korzystanie z ekranów, a nawet grających zabawek, przez kilka godzin dziennie przez malutkie dzieci może wywołać syndromy podobne do zaburzeń ze spektrum autyzmu. Ale na tym nie koniec. Eksperka uświadomiła mi, że u dzieci, które spędzają zbyt dużo czasu przed ekranem, można zaobserwować opóźnienie rozwoju psychicznego oraz mowy. Maluchy takie także mają olbrzymie problemy z odczytywaniem cudzych emocji.

Przed nami ogrom pracy, bo każda odmowa, czy próba ograniczenia ekranów spotyka się z krzykiem, płaczem i frustracją. Serce mi się kraje, gdy patrzę na moją uzależnioną 2-latkę. Jednak to ja sama wyrządziłam jej tę krzywdę.

Uważające, na co pozwalacie".

Czytaj także: https://mamadu.pl/zdrowie/148793,lek-a-smartfon-nomofobia-to-objaw-uzaleznienia-od-telefonu-fonoholizm-bjawy