Z pamiętnika matki: można umierać z miłości i mieć dość własnego dziecka jednocześnie
"Tonę w zdjęciach"
Kiedy wczoraj tą samą refleksją podzieliła się Olga Frycz, uśmiechnęłam się delikatnie i pomyślałam: tak, znam ten stan.
Dziecko wychodzi, idzie do placówki, ewentualnie spędza dzień z ojcem. Bierzesz głęboki wdech, cisza, nikt niczego od ciebie nie oczekuje. Fajny stan, najlepiej jeśli trwa nie dłużej niż kilka godzin. Dla mnie to limit.
Kiedy w lipcu zostawiłam córkę pierwszy raz u Mamy na dobę, myślałam, że uschnę z tęsknoty. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca w łóżku, myślałam o niej w każdej minucie. Nie bałam się o nią, po prostu chciałam przy niej być. Normalne, szalone? Nikomu oceniać moich matczynych instynktów.
Większość z nas, matek, rozumie Frycz, która tonie w zdjęciach dzieci, zamiast oddawać się tym wszystkim niezwykłym czynnościom, które mogłaby robić w przestrzeni "dla siebie".
Macierzyństwo jest dla ciebie
Bo miłość dziecka również jest "dla nas". Jest dla każdej z nas wielkim darem i tak, czasami mamy dość bodźców, hałasu, krzyków. Na koniec dnia jednak i tak będziemy leżały przy nich długo za długo i słuchały ich oddechów. Bo taka jest rola i wola matki. Takie jest macierzyństwo.
Nie odzierajmy go z tego, manifestując tak intensywnie teraz, że matka powinna mieć przede wszystkim czas dla siebie. On nadejdzie, pewnie. Fajnie, że staramy się zachować równowagę. Tylko nie przeginajmy w drugą stronę, jak zwykle przesadnie kładąc nacisk na wolny czas matki. Są wśród nas takie, które mają go gdzieś.
Czas naprawdę szybko mija. Nasze dzieci z dnia na dzień potrzebują nas mniej. I przychodzą naturalne etapy, w których to dziecko samo zamknie drzwi, wybierze towarzystwo znajomych. I to jest ok. I wtedy będziemy miały ten swój czas, garściami, jeszcze niejednokrotnie będziemy patrzyły w ścianę, szukały w kontaktach na siłę kogoś, z kim będzie można zagłuszyć ciszę.
Mamy prawo do własnego czasu, ale nasze dzieci mają prawo do nas. Zawsze.
A my mamy, jako matki, prawo do bezgranicznej, szalonej, niedającej się włożyć w żadne ramy, miłości. Do miłości, która jednego dnia doprowadza nas na skraj cierpliwości, po to, by drugiego zalewać nas falami oksytocyny. Czy nie na tym polega ta niezwykła, jedyna w swoim rodzaju, podróż?