To nie deszcz rujnuje urlop nad Bałtykiem, tylko my sami. Powiem ci dlaczego

Dominika Bielas
14 sierpnia 2023, 10:31 • 1 minuta czytania
Dlaczego tak bardzo wkurza nas brzydka pogoda nad polskim morzem? Przecież to, że nie będzie słońca, jest niemalże pewne. Mimo to jedziemy z olbrzymią nadzieją, a potem psioczymy. W tym roku byłam kilka dni nad Bałtykiem i choć lało niemalże non stop, to był to jeden z fajniejszych urlopów.
Dzieci wcale nie czekają na słońce, a na czas z rodzicami. fot. mat. własne
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Dwutygodniowy urlop całą rodziną zaliczyliśmy już na koniec maja – bajeczne wakacje w Turcji na all inclusive. Po deszczowych wakacjach nad Bałtykiem w ubiegłym roku stwierdziliśmy, że nie będziemy więcej ryzykować. Okazało się jednak, że na początku sierpnia nie zaplanowaliśmy nic dla dzieci, więc coś trzeba było wykombinować. Padło na spontaniczny, ekonomiczny wyjazd nad Bałtyk. Lało przez 5 dni z 5, mieliśmy mikropokoik i zero udogodnień, a jakimś cudem bawiliśmy się lepiej niż na all inclusive. Jak to możliwe? Odpowiedź zaskoczyła nawet nas.


Zabrakło sił na planowanie

Jestem typem matki prepersa – gotowej na każdą ewentualność. Bez względu na długość wyjazdu, pakuję walizki, szykuję kosmetyczkę i apteczkę już na tydzień przed urlopem. Tym razem było jednak inaczej. Nas dorosłych dopadło ostre zapalenie oskrzeli. Zmogło nas totalnie. Dopiero na dwa dni przed wyrazem stanęłam przed szafą i absolutnie nie byłam w stanie się skupić na tym, co muszę spakować. Bez pewności, że mamy wszystko, co będzie potrzebne, ruszyliśmy nad morze.

Co ciekawe, ze względu na to, że byłam jeszcze bardzo słaba, nie miałam siły także się tym przejmować. Pierwszy raz w życiu pakowałam się tak niestarannie i jeszcze się tym nie stresowałam.

Ciągle padało

Lało przez 5 dni z 5 dni naszego miniurlopu. Przemierzaliśmy miasto i plażę w kaloszach oraz sztormiakach wdychając jod (przecież był nam teraz bardziej potrzebny niż słońce). Nie mieliśmy konkretnych planów, dużo spaliśmy i nigdzie nie pędziliśmy, kombinowaliśmy na bieżąco. Gdy wychodziło na moment słońce, cieszyliśmy się jak głupi. Gdy znowu zaczynało padać, jakoś ten fakt nas nie wkurzał. Bawiliśmy się lepiej niż na all inclusive z basenami i atrakcjami. Jak to możliwe?

Odpowiedź, choć niby oczywista, to jednak nas zaskoczyła. Pierwszy raz w życiu wyjechaliśmy bez zbędnej napinki i wygórowanych oczekiwań. Ponieważ nie planowaliśmy nic z góry, to nic nas nie rozczarowało, nawet ta paskudna pogoda. Pierwszy raz od bardzo dawna pozwoliliśmy sobie też na tak dużo lenistwa i trochę nudy.

Jak wyhamować?

W tym zabieganym świecie nasze życie wygląda jak jeden wielki grafik. Co do minuty jest zaplanowany nasz szkolny i zawodowy czas, ale ta rutyna wkrada się także w czas wolny. Chcemy wcześniej wszystko zaplanować i zapanować nad wszystkim. Ten rok uświadomił mi, że sami sobie rujnujemy urlop, zakładając, jaka będzie pogoda, atrakcje i jak będziemy się czuć i jak się będą zachowywać nasze dzieci...

Oczywiście nie oznacza, to, że już zawsze wybierzemy Bałtyk (za bardzo kocham się wygrzewać na słońcu ;)). Może jednak uda mi się zrezygnować z takiego skrupulatnego planowania wszystkiego, a przynajmniej się postaram. Bo naprawdę warto!

Czytaj także: https://mamadu.pl/175736,wspolne-wakacje-zamienily-sie-w-koszmar-ucierpialy-na-tym-tylko-dzieci