"Tracę wszystkich znajomych przez moje dziecko. Chodzi o jego zachowanie"
"Mój synek ma trzy latka. Zawsze wyróżniał się na tle innych dzieci, nigdy nie chodziło jednak o nie, a o niego. Jest moim największym szczęściem, moim światem. Widzę tylko jego i chcę zapewnić mu wszystko, co najlepsze. Poczucie bezpieczeństwa, mądre wychowanie, towarzyszenie.
Może dlatego straciłam wszystkich znajomych? Nikt nas nie rozumie.
A mój synek jest szczególny, jest w spektrum. Diagnozę wstępną otrzymaliśmy dopiero niedawno, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że ma inne potrzeby, większe, specyficzne.
Kaj dużo krzyczy, jego zachowanie często jest nieadekwatne do sytuacji, w której się znajdujemy. Nie jest w stanie usiąść przy stoliku i spokojnie czekać na zamówienie w restauracji, nie jest w stanie często powiedzieć nawet, co go wyprowadziło z równowagi.
A kiedy już to się dzieje, kiedy świat wokół zaczyna go przytłaczać, manifestuje to całym sobą. Głośno, przenikliwie. Czasami gryzie, kopie, używa mowy ciała tam, gdzie nie może 'dotrzeć' słowami.
A tych ostatnich zna niewiele. Głównie krzyczy: 'nie'.
Straciłam znajomości
Kiedy był mniejszy, spotykałam się jeszcze z innymi matkami, koleżankami bez dzieci, znajomymi z 'poprzedniego życia'. Moje szczególne macierzyństwo zweryfikowało jednak te relacje.
Teraz nie mam do kogo zadzwonić. Jesteśmy w tym układzie we troje: ja, nasz syn i mój partner.
Tylko on rozumie, tylko on wspiera. Mnie, siebie, Kaja.
Ludzie nieznajomi na ulicy, kiedy syn zaczyna krzyczeć, rzucają mi pełne pogardy spojrzenia. Zaczęłam unikać wyjść, tracę siły na konfrontację z tym pełnym krytyki wzrokiem.
Ludzie, którzy wydawali mi się bliscy, nie akceptowali tego, jak jest. Niektórzy odpuścili mi wykład wprost, ale z ust kilkorga usłyszałam, że zawiodłam jako matka, skoro dziecko tak się zachowuje. Słyszałam, że robię coś źle, na pewno.
Nikt nie umiał wskazać, co dokładnie.
Kiedy empatyczny terapeuta, a potem psycholog przekazał mi diagnozę syna, poczułam coś w rodzaju ulgi, ale również wściekłości.
Poczułam chęć rzucenia tym orzeczeniem w twarz tych wszystkich ludzi, którzy nawet nie starali się zrozumieć.
Jak wiele jeszcze musi upłynąć wody w rzece, byśmy zrozumieli, czym jest spektrum i jak bardzo niektóre z tych dzieci cierpią.
To nie złośliwość, ani okrucieństwo. To niedostosowanie do zastanego świata, które boli przede wszystkim to dziecko. Będę o niego walczyć, o mojego syna. Nie zamknę się w nim w domu, będę dla niego światem, doświadczeniem, opieką, przewodniczką.
W końcu ludzie może choć trochę zrozumieją… ".
Czytaj także: https://mamadu.pl/zdrowie/174314,mama-jagody-ze-spektrum-myslalam-ze-jest-po-prostu-wymagajaca