Pytasz i nie uzyskujesz odpowiedzi. Ponawiasz więc pytania, a w środku zaczyna drgać coś nerwowego. Przestań. Weź głęboki wdech. Twoje dziecko nie jest złośliwe. Powtórz to sobie, jak mantrę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O tym właśnie jest ten tekst. O tych niekończących się dialogach między dorosłymi a dziećmi. O tym, jak próbujemy jako rodzice zidentyfikować źródła trudności dzieci lub po prostu dowiedzieć się, czego chcą. Uzyskać prostą odpowiedź na pytanie o przekąskę, bajkę, zabawkę, książkę do snu.
Tymczasem tutaj (jak to zwykle w życiu i w rodzicielstwie) nie ma prostych odpowiedzi. Szczególnie jeśli oczekujemy jej od kilkuletniego dziecka. Ono nie ma jeszcze takich możliwości, by nam precyzyjnie określić swoje emocjonalne położenie i to, czego potrzebuje, by je ewentualnie zmienić.
Tutaj znowu odpowiedzialność i uważność jest po naszej stronie, świadomego swoich emocji dorosłego. Tak, nie ma litości. Jako rodzice podejmujemy każdego dnia setki decyzji. Mam jednak silne przekonanie, że nie musimy być w nich nieomylni. To, co naprawdę ma znaczenie to świadomość, że dziecko nie robi nam na złość i z tego poziomu wyjście do niego z pytaniem: Czego potrzebujesz?
Czasami to wystarcza, czasami potrzebne jest większe wsparcie. Wtedy, zamiast irytować się, że dziecko znowu płacze "bez powodu", możemy szukać narzędzi ukojenia w sobie. Zamiast pomstować, powiedzieć: Ok, jestem. Rozumiem, że potrzebujesz popłakać.
Wiem, że to jest niełatwe, ale wiem też, że działa. Wiem, jak patrzy na mnie moja córka, kiedy to mówię i wiem, że kiedy się uspokaja, szybciej wraca nie tylko do siebie, ale również do mnie. Wie, że została wysłuchana, wie, że jestem. Nie tylko wtedy, kiedy jest ok. Nie tylko wtedy, kiedy jest łatwo.
Potrzeby. Myślę, że jest wielu dorosłych, którzy nie są w stanie ich nazwać. Dlaczego więc oczekujemy od 5-letniego dziecka szczegółowych instrukcji dotyczących tego, czego potrzebuje w konkretnej chwili? To nonsens.
Esencja czterolatka
Psycholożka Agnieszka Misiak przepięknie jak zwykle opisała ten proces, między innymi tymi słowy:
"Jest to opowieść o byciu czterolatkiem, sama esencja czterolatka. Podjęcie jednoznacznej decyzji, oznacza konieczność rozpoznania własnych potrzeb, przeanalizowania dostępnych danych – ciężkich operacji myślowych, które przegrzewają totalnie czteroletnią korę mózgową".
Analizą danych dla tej istoty może być naprawdę tak fundamentalna sprawa, jak to czy odczuwa głód. A wybory, och te dopiero potrafią przysporzyć trudności.
Nie pamiętamy tego, jak było to trudne, nie możemy tego pamiętać. A to naprawdę takim jest dla mózgu małego dziecka. Odpuśćmy im, przestańmy zalewać je pytaniami, spróbujmy wyczuć może, instynktownie, poczekać…
Nie poganiajmy naszych dzieci. I pod żadnym pozorem nie nazywajmy ich złośliwymi. To nie jest w porządku.