W hotelu patrzyłam na innych. Jesteśmy nieszczęśliwi i tworzymy toksyczne rodziny

Magdalena Woźniak
31 lipca 2023, 11:54 • 1 minuta czytania
Hotel w otulinie jezior i lasów. Zmierzch, odcienie szarości, pomarańczu i różu odbijają się w kieliszkach wina. Przy stoliku obok siedzi rodzina. Nie mogę zapomnieć o nich, przejęłam od nich odrobinę smutku.
Związki są trudne. Jak nie stracić się wzajemnie z oczu? Fot. Unsplash.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Słyszymy więcej, widzimy więcej

Naprawdę nie jestem tą osobą, która narusza granice innych. Nie podsłuchuję szczególnie, pewnych słów po prostu nie da się nie usłyszeć.


Kolacja, wczesny wieczór, zmierzch letniego dnia. Stolik przy stoliku, za moimi plecami siedzi rodzina. On i ona, obydwoje mogą mieć ponad 50 lat. Siwe pasma znaczą ich głowy, linie upływającego czasu – ich twarze. Starsza kobieta jest jak mgła, niemal przezroczysta, niewielka, plecy osłania białym swetrem.

A w oczach ma pustkę.

Mówi cicho, ale jest w niej upór, złość wielka, nie próbuje jej kryć. Jest z nimi córka, moja imienniczka. Dorosła kobieta.

Widać, że jest świadkinią tej trudnej relacji rodziców od lat, reaguje neutralnie lub przemocą słowną. Tak jak oni. Troje nieszczęśliwych ludzi tkwiących w wyjątkowo toksycznym układzie. Dlaczego?

Zadawałam sobie te pytania długo, już po tym, jak minęłam ich jeszcze kilka razy na hotelowym korytarzu: Dlaczego żyjemy w takich związkach? Co nas doprowadza do takich granic, że nie uwiera nas bierna i czynna agresja, wyrażana nawet w najmniejszych gestach? Czy jesteśmy w stanie przyzwyczaić się do takiej narracji? Do narracji nienawiści?

"Chcę, żeby już wyjechał"

Z rozmowy wynikało, że mężczyzna miał opuścić hotel po posiłku, najwidoczniej przywiózł tylko żonę i córkę. Kobieta nie kryła zniecierpliwienia. Kilkukrotnie usłyszałam z jej ust, bardzo wyraźnie, słowa skierowane do córki: "Ja już po prostu chcę, żeby on wyjechał".

Ona, córka, również nie kryła swojego żalu i niechęci do ojca. "Ty już lepiej nic nie mów", "Nie widzisz, że mama jest zmęczona? Przecież musiała robić, co chcesz, żebyś tylko był zadowolony".

Podobnych słów padało wiele. Nie jest możliwe ich wiarygodne przytoczenie. Zresztą, słowa grały drugoplanową rolę. Emocje, to one tutaj wygrywały głośno niedającą się zagłuszyć melodię wzajemnego żalu.

Jest niemal niemożliwe do oddania w słowach tego tekstu, ile nad tą rodziną wisiało złej energii.

I niemożliwe do oddania, jak bardzo unieszczęśliwiało mnie ich położenie. Żal, niewypowiedziane i wypowiedziane ciężkie słowa, obwinianie się wzajemne, były tak gęste, że niemal dało się ich dotknąć.

Po kolacji wzięłam dłoń swojego męża i bez słowa złożyłam sobie i nam obietnicę: nie dojść do takiej przestrzeni. Nie dojść do miejsca, w którym nie będziemy już ukrywać wzajemnej niechęci. W której pozbędziemy się wszelkich granic, szacunku. I najważniejsze: nie dojść do miejsca, w którym będziemy tak krzywdzić naszą córkę.

Czytaj także: https://mamadu.pl/175136,jak-cierpi-matka-ktora-skacze-z-dzieckiem-w-ramionach-w-spienione-fale