Żenujący trend wśród Polaków na all inclusive. Przez cały urlop było mi wstyd
"Wakacje to czas, gdy każdy z nas chce odpocząć, w końcu przecież po to wyjeżdża się na urlop. Przekonałam się jednak nie raz, że każdy ma nieco inną definicję 'odpoczynku'. Szanuję to, w końcu jesteśmy różni i nie mam z tym problemu, o ile wakacyjny tryb obcych ludzi nie psuje mojego relaksu z rodziną. Coraz częściej mi wstyd, że pochodzę z Polski, bo to jak Polacy 'wypoczywają' to totalny obciach. Nie potrafię odpoczywać, gdy w hotelu jest zbyt dużo naszych rodaków.
Już nie raz słyszałam, że skoro narzekam, to powinnam sobie wykupić pobyt na bezludnej wyspie, ale przecież nie o to chodzi. Skoro każdy z nas decyduje się na wakacje wśród ludzi, to byłoby miło uwzględnić, że są inne osoby wokół nas.
Rodaków rozpoznam na odległość
Z przykrością stwierdzam, że na takich wyjazdach all inclusive najtrudniejsi są... Polacy. Nie potrafią nawet rozmawiać po cichu, muszą swoją obecność zaznaczyć wszędzie wokoło. Choć siedzą na sąsiadujących ze sobą leżakach, to drą się do siebie nawzajem, jakby nie dosłyszeli.
Nie reagują także na głośne zachowanie dzieci, które może przeszkadzać innym. A nie daj Boże, zwrócisz uwagę, że nastolatek za głośno słucha muzyki lub poprosisz, by dziecko chlapało wodą nieco dalej, to usłyszysz soczyste słowa na 'k!@#' i że zapłacił, więc jego dziecko 'ma prawo'. W końcu są wakacje!
Jedak gdy pociechy zrobią coś, co zirytuje mamę lub tatę, to sytuacja jest już zgoła inna. Że narozrabiała, mają okazję usłyszeć wszyscy w hotelu. Wyjeżdżam na takie wakacje od lat i mam wrażenie, że Polacy to chyba jedyne osoby, które podnoszą głos na własne dzieci, zwłaszcza przy jedzeniu.
Nadmiar dań do wyboru, lody na drugie śniadanie, hałas, zbyt dużo emocji, bodźców, czy zmęczenie... na takim wyjeździe niewiele trzeba, by maluchy były bardziej płaczliwe czy podniecone. Ale tu nie ma miejsca na cierpliwość, w końcu rodzice są na urlopie. 'Jak ty się zachowujesz!?', 'Czego znowu beczysz!' słyszę jak nie z lewej to z prawej strony mojego talerza (choć bardzo starałam się znaleźć miejsce na uboczu).
Zapłaciłem i wymagam
Najgorzej, jeśli hotel nie spełni oczekiwań polskich turystów. Gdy coś im się nie podoba, też wszyscy muszą o tym wiedzieć. Jak nie głośno komentują, to zaczepią, by znaleźć sprzymierzeńca w narzekaniu.
Choć mnie to absolutnie nie obchodzi, to wiem, że w pokoju 361 kawałek okleiny od szafki odszedł, a w 421 w łazience nie działa suszarka. Tak wielką kasę zapłacili, a drinki robią tu za słabe i to kpina, że dziś nie ma frytek...
W końcu mają prawo wymagać! I nich sobie wymagają, ale czy muszą się tym dzielić ze wszystkimi? To bardzo przykre, jednak wiele osób myli to z prostactwem i brakiem kultury osobistej. Niegrzeczne odzywki do obsługi widziałam każdego dnia.
Tryb wakacyjny?
Unikam jak ognia i uciekam, gdy tylko słyszę rodaków gdziekolwiek za granicą. Nie rozumiem absolutnie tego zjawiska, bo w Polsce mieszkam na co dzień i nie widuję takich zachowań. Czy to kwestia, że cały rok ktoś odkładał kasę na all inclusive i to dla niego synonim luksusu, każdy musi zauważyć, że się w nim pławią?
Nie użalam się, bo oczywiście w przyszłym roku mogę sobie inaczej zaplanować urlop. Tylko się zastanawiam, co mają takie wakacje dać prócz psucia nerwów sobie i innym? Bo nie wierzę, że takie rodziny świetnie się bawią".