Książki dla wszystkich na koniec roku? To tylko kasa wyrzucona w błoto, po co te pozory?

Dominika Bielas
20 czerwca 2023, 16:30 • 1 minuta czytania
Koniec roku już tuż tuż, a nagrody dla uczniów rozgrzewają dyskusje między rodzicami. "Czy książka to odpowiedni upominek i zachęta dla ucznia, skoro potem się kurzy na półce?" – pyta Natalia. Jak dzieci mają czuć satysfakcję, skoro nagroda należy się każdemu i to w dodatku jest taka sama dla wszystkich. "Może demonizując czerwone paski, tak naprawdę popadamy ze skrajności w skrajność?" – zauważa nasza czytelniczka.
Miło być nagradzanym, ale czy lektura to coś, czego pragną uczniowie? fot. Adam STASKIEWICZ/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Gdy chodziłam do szkoły, nagrody były tylko dla najlepszych uczniów. Zarówno za czerwony pasek, jak i za 100 proc. frekwencję dostawało się książkę. Reszta otrzymywała świadectwo bez zbędnych komentarzy nauczyciela. Rodzice oczywiście różnie reagowali.


Dziś z perspektywy dorosłego, bawi mnie, że niektórzy w domu dostawali burę. Jak to możliwe, że rodzice byli zaskoczeni końcowym wynikiem własnego dziecka? Nie chodzili na zebrania? W każdym razie dziś na szczęście coraz więcej osób jest świadomych, że ta presja czerwonego paska to bzdura, a oceny niekoniecznie muszą oddawać wiedzę dziecka. Nie stanowią także wyznacznika jego przyszłego sukcesu.

Książka się należy

Jestem przeciwniczką wyróżniania dzieci za oceny. Bo czy 5, które dziecko dostało z łatwością, jest lepsze niż 3, na które dziecko ciężko pracowało? Dostrzega to coraz więcej dorosłych, zarówno rodziców, jak i nauczycieli. W związku z tym mamy nowy trend nagradzania wszystkich dzieci. Jak leci, bez wyjątków. Szumnie się to nazywa 'nagradzaniem uczniów za ich ciężką pracę'. Ale moment, czy wszystkie na pewno ciężko pracują?

Książkę dostanie moja sumienna córka i jej koleżanka, która nie uczy się zupełnie. To nie jest tak, że pracuje ciężko, ale ma trudności i jej nie wychodzi. Ona po prostu olewa szkołę, a nauczyciele stają na głowie, by zdała do kolejnej klasy. I to waszym zdaniem ma być fair?

Kasa wyrzucona w błoto

Jakby tego było mało, to jeszcze przecież trzeba jakąś książkę wybrać. Dla wszystkich to samo, by było sprawiedliwie. Tyle że nigdy nie będzie, bo nie ma opcji, by dla 23 dzieci wybrać publikację, która spodoba się każdemu i każdemu sprawi radość.

No a jak szkoła, to najlepiej, by była to lektura, słownik lub encyklopedia. Ręce opadają. Kasa wywalona w błoto, bo taka nagroda potem leży i się kurzy. Żadne wyróżnienie, taki prezent od niechcenia. Czego ma to nauczyć dzieci? Że ktoś je docenia? To jakbym od szefa co roku skarpetki dodawała. Może demonizując czerwone paski, tak naprawdę popadamy ze skrajności w skrajność?

Nagradzać warto

Choć uważam, że czerwony pasek to kpina, to jednak podoba mi się nagradzanie jedynie wybranych osób. Zamiast za oceny, to za zaangażowanie społeczne: działania na rzecz szkoły czy inne akcje.

Wyróżnienie przed szkołą i dyplom, by pokazać, że to fajne i warto. A nagroda? Może, ale tylko jakaś z sensem. Taka, która będzie sygnałem dla dzieci, że ktoś widzi ich zaangażowanie i naprawdę warto się starać.

Nie tak powinno być?".

Czytaj także: https://mamadu.pl/173753,edukatorka-nauczycieli-ma-wazny-apel-zrezygnujcie-z-nagrod-na-koniec-roku