Jednego dnia był zdrowy, następnego umierał w bólu. Lekarze myśleli, że to ospa

Hanna Szczesiak
10 maja 2023, 11:18 • 1 minuta czytania
Lekarze zignorowali obawy rodziców i błędnie zdiagnozowali 16-miesięcznego Jamesa Philliskirka. Mimo dwóch wizyt w szpitalu – tego samego dnia – twierdzili, że objawy występujące u chłopca spowodowane są ospą. Okazało się, że to sepsa. Maluch zmarł.
16-miesięczny James zmarł po tym, jak lekarze błędnie zdiagnozowali sepsę jako ospę. Fot. Daiga Ellaby/Unsplash, screen Facebook/Graham Hollings
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Do tej tragedii doszło w maju ubiegłego roku. Malutki James Philliskirk z Bolehill w Anglii chorował na ospę, jednak jego stan się poprawiał. Gdy całkowicie wyzdrowiał, nic nie wskazywało, że wkrótce będzie wymagał hospitalizacji.

W żłobku źle się poczuł

Jak relacjonują rodzice malucha, Helen i Daniel Philliskirk, po chorobie chłopiec wrócił do żłobka, wydawał się całkowicie zdrowy. Któregoś dnia źle się poczuł. Rodzice od razu zabrali synka do lekarza rodzinnego – z uwagi na przebytą wcześniej ospę, martwili się, że choroba wróciła lub nie została jednak całkowicie wyleczona. Lekarz podejrzewał u chłopca szkarlatynę i zalecił rodzicom, by jak najszybciej udali się z synkiem do szpitala.

James trafił na ostry dyżur do Szpitala Dziecięcego w Sheffield. Lekarze uznali jednak, że objawy chłopca wskazują na niedoleczoną ospę i zalecili rodzicom smarować zmiany skórne łagodnym środkiem na bazie rumianku. Jeszcze tego samego dnia po południu, gdy u chłopca pojawiła się gorączka, rodzice wrócili do szpitala. Lekarze po raz kolejny zignorowali ich obawy i utrzymywali, że maluch choruje na ospę.

Chłopca nie udało się uratować

Rodzice wrócili z synkiem do domu i próbowali leczyć go zgodnie z zaleceniami lekarzy z ostrego dyżuru. Trzy dni później tata znalazł Jamesa nieprzytomnego w łóżeczku.

– Daniel przyniósł Jamesa, krzyczał. Zadzwoniliśmy po pogotowie, próbowaliśmy go reanimować. Przyjechali ratownicy, byliśmy w kompletnym szoku. Nie rozumieliśmy, co się dzieje. Czułam się jak w pułapce, tak wiele osób było w naszej sypialni… Czułam się, jakbym oglądała film, to nie mogła być prawda – wspomina mama chłopca.

Dopiero po śmierci poznano przyczynę śmierci chłopca. U malucha doszło do zakażenia paciorkowcami z grupy A, które doprowadziło do sepsy.

Śledztwo potwierdziło winę szpitala

Po śmierci Jamesa wszczęto dochodzenie, by potwierdzić zarzuty, że w szpitalu doszło do rażącego zaniedbania, którego można było uniknąć. Z relacji rodziców chłopca wynika, że tamtego dnia na oddziale ratunkowym było wyjątkowo tłoczno i dużo się działo, przez co lekarze nie poświęcili czasu, by zbadać ich synka i automatycznie stwierdzili u niego ospę.

Dochodzenie potwierdziło, że doszło do błędu medycznego. Szpital wystosował oświadczenie, w którym dr Jeff Perring, dyrektor placówki, napisał:

"Przykro nam, że opieka, jaką otrzymał James, spadła poniżej wysokich standardów, które sami sobie wyznaczyliśmy i jakich oczekiwała od nas rodzina Jamesa. W pełni akceptujemy decyzję ławy przysięgłych. Przeprowadzone przez nas wewnętrzne dochodzenie wykazało uchybienia w opiece nad Jamesem i podjęliśmy natychmiastowe działania, aby je naprawić".

Choć szpital przyznaje się do błędu, nie przywróci to Jamesowi życia. Być może uda się jednak uniknąć podobnych tragedii w przyszłości.

źródło: dailymail.co.uk, thestar.co.uk

Czytaj także: https://mamadu.pl/172961,wybroczyny-to-nie-jedyny-objaw-sepsy-u-dzieci-warto-znac-je-wszystkie