"Taka ładna z ciebie dziewczynka, uśmiechnij się". Nie pozwalam mówić tak do mojej córki

Magdalena Woźniak
30 marca 2023, 11:04 • 1 minuta czytania
Ładna dziewczynka nie musi się uśmiechać, żeby podobać się komuś jeszcze bardziej. Chłopczyk nie musi być dzielny, kiedy boli go zdarte kolano. Pokłosie tych stereotypów widzimy już w gabinetach psychologów. Czas z nimi skończyć.
Zasoby emocjonalne nie są publiczną wystawą. Fot. Greg Betanov/ Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Taka ładna dziewczynka, a taka smutna"

"Taka ładna dziewczynka, a taka smutna" – słyszałam jako dziecko. Jako dorosła kobieta – "Dlaczego znowu jesteś smutna?" – po prostu, tak w tym momencie mam. Ostatnią rzeczą, z której muszę się komukolwiek tłumaczyć, są moje uczucia i emocje.


Moja córka nie słyszy ode mnie, że ma obowiązek niesienia uśmiechu wszystkim wokół, nie jest służebnicą społeczną, by poprawiać innym nastrój swoim uśmiechem i widokiem. Nie jest ozdobą, dobrem narodowym, tylko dlatego, że urodziła się kobietą.

Jej świat wewnętrzny i zasoby emocjonalne należą tylko do niej. I gdyby ktoś ośmielił się powiedzieć: taka ładna dziewczynka, uśmiechnij się – dostałby w odpowiedzi gromy ode mnie, jej matki, przewodniczki, strażniczki.

Definicja wolności

Mamy wielkie szczęście żyć, jako wolni ludzie. I w tej głębokiej definicji wolności zawiera się wolność w wyrażaniu tego, co w nas teraz tańczy, co w nas jest. Ta wolność z psychologicznego punktu widzenia jest nieoceniona. Brak dostępu do własnych emocji może być źródłem spadków nastroju, epizodów depresyjnych.

Nie możemy być dla siebie zamkniętą książką, a jej treść dopasowywać do oczekiwań często obcych dla nas ludzi. To niedorzeczne.

To już nie są czasy, w których ładna, uśmiechnięta dziewczynka, przejdzie. To już wszystko znamy i trudno powiedzieć, by doprowadziła nas ta uległość do rzeczy wielkich i dobrych. To pierwotna złość, bunt i niezależność kobiet toruje im kolejne ścieżki. A przed nami jeszcze wiele ich do wydeptania.

Kiedy jestem zła – krzyczę.

Kiedy jestem smutna – milczę i pozwalam sobie na łzy.

Kiedy jestem szczęśliwa – uśmiecham się.

Kiedy jestem spełniona – zanurzam się w tym uczuciu.

I tego uczę swojego dziecka. Odkrywania, co naprawdę czuje i okazywania tego, po swojemu. To tak naturalne i pierwotne, że nie wymaga od nas technik, narzędzi, kursów.

Wręcz przeciwnie.

Skłonienie się ku sobie wymaga przede wszystkim ciszy i powrotu do korzeni. Odrzucenia tego, co nas ogranicza, zagłusza. Bodźców, stereotypów, głosów ludzi, którzy nie mają znaczenia.

Czasem wymaga również naszej rodzicielskiej ciszy i oddania tej wrodzonej umiejętności naszym dzieciom.

Na końcu zawsze każdy z nas zostanie sam ze sobą. Dlatego to nasz wewnętrzny głos powinien być dla nas najważniejszym drogowskazem.

Czytaj także: https://mamadu.pl/172118,to-jedno-zdanie-powinno-byc-zakazane-zadna-matka-nie-chce-go-uslyszec