Jak chcesz ukształtować swoje dziecko? Na "kogo" ma wyrosnąć? Dla mnie najważniejsze jest, by moja córka była spełniona. By była wolna i stanowiła o sobie. Dlatego nie będę przepraszać za to, że jest małą buntowniczką. Oto mój powód.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Moja córka jest wojowniczką. Jest buntowniczką. Ma niespełna pięć lat, a już widzę w niej tę narrację. I to jedno z moich największych osiągnięć wychowawczych.
Dlaczego?
Dlatego, że ja musiałam walczyć, chronić siebie, swoich bliskich. Wiem, jak ważna jest kobieca siła, jak najważniejsza jest kobieca niezależność.
Podążaj za innymi, wbrew sobie?
Ostatnio usłyszałam, że moja córka się buntuje w przedszkolu. Nie chce robić tego, co inni. Tego, o co w danej chwili prosi opiekunka. Ok, pomyślałam – to chyba trzeba z nią pogadać. Procesuję sobie te słowa od kilku dni i coraz bardziej rośnie mój własny bunt.
Co właściwie mam jej powiedzieć? Mam jej wyjaśnić, że ma robić to, co inni, nawet jeśli w danym momencie nie czuje, że chce to zrobić? Że ma się dostosować do prośby kogo właściwie? Dorosłego, innego dziecka? No ok, ale ona słyszy tę prośbę i w zgodzie z własnymi potrzebami, odmawia. Mówi, że nie chce teraz leżeć, odpoczywać, jeść, cokolwiek.
Jak to się przełoży na jej doświadczenia, kiedy będzie starsza? Czego jej takie pouczenie nauczy? Kiedy ktoś zacznie przekraczać jej granice w przyszłości lub grupa znajomych zrobi coś, z czym ona się wewnętrznie nie zgodzi (powiedzmy, spróbują dragów), to jaki głos usłyszy w głowie?
Że ma się dostosować? Którego głosu posłucha? Swojego, mojego z przeszłości, czy pani z przedszkola, która mówi „Wszyscy siedzą, więc ty też usiądź”.
Wciąż myślę nad tymi słowami i nad narracją, jakiej sama używam w rozmowach ze swoją małą córką. Mam świadomość tego, jak wielkie znaczenie ma to, co teraz usłyszy. Jak to wpłynie na kolejne jej wybory, decyzje, za dekadę, dwie, już całkowicie niezależne.
Gniew wszystkich kobiet
Mam głębokie poczucie, że noszę w sobie pokoleniowy gniew moich przodkiń. I wiem, że ten gniew mniej lub bardziej świadomie przenoszę na swoją córkę. Kolejną kobietę, tylko tym razem tę, która nie zostanie poniżona, nie zostanie odsunięta, nie zostanie potraktowana gorzej tylko przez wzgląd na swoją płeć.
Nie chcę, żeby złość ją rujnowała, nie chcę, żeby złość nią kierowała. Chcę jednak, żeby nauczyła się z nią żyć, akceptować ją i wykorzystywać w obronie własnej. Własnych wartości, własnych granic, własnych potrzeb, własnego stanowienia o sobie.
Nie wychowam niezależnej wojowniczki o lepsze życie dla kobiet w tym kraju, tłumacząc córce, że ma się dostosować, mimo tego, że czuje silnie, że nie chce tego zrobić.
I niech krzyczy. I niech się buntuje, niech eksploruje, poszukuje i sama wytyczy swoje granice. Bez udziału nikogo, bliskich, dalszych, a szczególnie obcych, lub tych, którzy będą mieli wobec niej złe zamiary.
To moje jedyne narzędzie, które w jakikolwiek sposób jest w stanie ją uchronić przed potencjalnym złem tego świata.
Nie będę przepraszać za moją niepokorną córkę. To ona za dekady wywalczy swój komfort życia w tym wciąż zbyt silnie przesiąkniętym patriarchatem społeczeństwie.
Cytując Agnieszkę Szpilę: Razem będziemy rypać martwiaki.