Zakaz publikowania zdjęć swoich dzieci w sieci? Szykują rewolucję w prawie
- Norweska partia Venstre chce wprowadzić zakaz wykorzystywania wizerunku dzieci przez influencerów.
- Zdaniem polityków dzieci mają prawo do prywatności oraz do samodzielnego i świadomego dysponowania własnym wizerunkiem.
- Są także przekonani, że w dobie wszechobecnego internetu i mediów społecznościowych prawo za słabo chroni najmłodszych.
Przyzwyczailiśmy się, gdy jakaś celebrytka lub influencerka rodzi dziecko, na jej profilu momentalnie pojawiają się nie tylko zdjęcia, filmy, ale także szczegółowe opowieści z życia malucha czy posty reklamowe z produktami dla dzieci. Jednocześnie coraz częściej w publicznych debatach pada pytanie: gdzie jest granica sharentingu?
Niektórzy rodzice niestety nie mają umiaru, a jako twórcy internetowi wciąż są o wiele słabiej kontrolowani niż ci wykorzystujący "tradycyjne" media. Nieuregulowane są choćby kwestie wykorzystywania dzieci do autopromocji czy reklamowania określonych produktów na kanałach w mediach społecznościowych. Problem ten dotyczy całej Europy. Zmienić chce to jednak norweska partia Venstre.
Bliski koniec dla parentingowych influencerów?
Poprawkę do krajowej ustawy o ochronie dzieci zaproponował Grunde Almeland – przedstawiciel partii Venstre i szef Komisji ds. Rodziny i Kultury. Zdaniem polityka wielu influencerów bez oporów angażuje swoje dzieci do udziału w płatnych reklamach. Uważa również, że prywatność dzieci w internecie jest za słabo chroniona, a nieletni nie mogą decydować o tym, jak ich wizerunek jest prezentowany. "Jest bowiem elementarna różnica między publikacją zdjęcia czy wideo dziecka na portalu społecznościowym tylko dla znajomych a wystawieniem go na widok publiczny w sieci" - wyjaśnia Grunde Almeland.
Nowe prawo zakazywałoby rodzicom wykorzystywania wizerunku, głosu oraz danych osobowych swoich pociech w celach marketingowych. Do opracowania nowej legislacji partia Venstre chce powołać odrębną komisję.
Brak granic pomiędzy sceną a życiem prywatnym
"Dzieci, przeciwieństwie do nas, dorosłych, nie mają dostępu do większości platform, gdzie udostępniane są informacje o nich, ani nie mogą się tam wypowiedzieć. Istnieją surowe zasady dotyczące tego, jak traktujemy dzieci podejmujące lekką pracę w reklamie lub kulturze. Ale praca influencerów, którą wykonują, jest nieuregulowana. (…) Granice pomiędzy sceną a życiem prywatnym są całkowicie rozmazane" - argumentuje swoje propozycje w mediach społecznościowych norweski polityk. "Kiedy każdy aspekt życia dziecka nagle staje się częścią kampanii marketingowej mamy lub taty, to etycznie nieuzasadnione. Nawet jeśli dziecko wyrazi zgodę na wykonanie zdjęć, nie będzie miało wpływu na to, gdzie i jak zostaną udostępnione i dalej wykorzystywane. [Dzieci] są ofiarami szeroko pojętej i długotrwałej ekspozycji swojego życia - życia, w którym powinny mieć spokój i ciszę, aby [móc się] kształtować - podsumowuje Almeland.
Kto zadba o ich bezpieczeństwo
Rodzice powinni dbać o bezpieczeństwo swoich dzieci także w sieci. To, że malec sam nie korzysta z mediów społecznościowych, nie oznacza, że jest chronione przez zagrożeniami z internetu.
Zwolennicy pomysłu norweskiej partii zaznaczają, że chodzi nie tylko o prywatność, ale także o bezpieczeństwo dzieci. Nigdy nie wiemy przecież, kto dokładnie ogląda takie zdjęcia czy nagrania dzieci i co później z nimi robi. Poważnym problem jest także fakt, że rodzice udostępniają nie tylko wizerunek, ale bardzo dużo informacji dotyczących własnego dziecka, które potem np. łatwo zlokalizować.
Chcielibyście, żeby polski rząd też wprowadził taki zakaz?
Źródło: Wirtualne Media
Czytaj także: https://mamadu.pl/169921,influencerka-lil-masti-podzielila-sie-z-publicznoscia-filmem-z-usg-ciazy