"Moje dziecko miało problemy ze skórą. Uniknęłam lekarza, robiąc tę jedną rzecz"

Magdalena Woźniak
02 grudnia 2022, 13:22 • 1 minuta czytania
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak małe rzeczy mają wpływ na nasz dobrostan, zarówno psychiczny, jak i fizyczny. Codziennie smagamy nasze ciała smogiem, wiatrem, deszczem, wilgocią, twardą wodą z miejskich kanalizacji. Nanosimy na nie kosmetyki, które z naturalną osłoną mają niewiele wspólnego. I potem ponosimy tego konsekwencje.
Codzienne kąpiele nie zawsze są konieczne. Fot. Nathan Dumlao/ Unsplash.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Każda z nas ma inne doświadczenia macierzyństwa. Dzieci, choć różne, mają wiele wspólnych przestrzeni, w której my, jako matki, rodzice, możemy się spotkać i wymienić wsparciem. Tym razem rzecz o codziennym rytuale w niemalże każdym domu. O kąpieli.


I trochę również o tym, jak działamy automatycznie, zamiast znaleźć źródło problemu.

Poniżej pełna treść historii jednej z nas:

"Skóra syna była ok"

"Syn nigdy nie miał problemów zdrowotnych, również ze skórą. Od pierwszych dni życia staraliśmy się świadomie decydować o tym, co dzieje się z jego delikatnym ciałkiem. Nie kąpaliśmy go codziennie, aż do momentu, w którym zaczął chodzić.

Wtedy pocił się nieco bardziej, więc krótki prysznic lub pobyt w wanience był wskazany, a co niemniej ważne, dla niego to była przyjemna rutyna. Nie sprzeciwialiśmy się temu, używaliśmy delikatnych płynów do mycia, nie czuliśmy, że może mu zaszkodzić.

Skóra była ok, z czasem jednak pojawiły się problemy. Synek ma trzy lata i od jakiegoś czasu narzekał na suchość ciała, na szczypanie, swędzenie. Widziałam, że skóra jest pokryta delikatną "kaszką", w niektórych miejscach pojawiły się czerwone plamki. Była niezwykle przesuszona.

Pierwsza myśl? Lekarz. Druga myśl? Zmiana codziennych nawyków. Syn pokochał pobyt w łazience tak bardzo, że od kilku miesięcy kąpiel trwała codziennie, około 15-20 minut. Ciepła woda wciąż oblewała jego ciałko, kiedy bawił się, przelewał wodę z kubeczka do kubeczka, robił swoje magiczne mikstury.

Taka sytuacja utrzymała się przez kilka miesięcy. Skóra w końcu miała dość.

Wprowadziłam zmiany

Telefon do dermatolożki mam w zasięgu dłoni, ale nie wykonałam go jeszcze. Właśnie minął drugi tydzień, odkąd zrobiłam dwie rzeczy: radykalnie skróciłam czas pod wodą syna i zmieniłam mydło na najbardziej naturalne mydełko w kostce przeznaczone dla niemowląt i dzieci, jakie udało mi się znaleźć.

Dwa tygodnie i znaczna różnica. Skóra nie jest wysuszona, syn nie zgłasza, że jest w dyskomforcie. Nie chcę powiedzieć, że konsultacja lekarska została wykluczona. Chcę powiedzieć, że naszym odruchem jest wizyta w gabinecie, kiedy istnieją prostsze i mniej inwazyjne rozwiązania tu i teraz.

Czasami, wbrew naszym schematom, nie trzeba od razu maści, leków, by nasze naturalne mechanizmy obronne zadziałały. Dajmy im szansę, jeśli możemy i wiemy, że nasze dziecko jest bezpieczne.

Tym razem się udało, świadomość małych nawyków okazała się silna i łatwa do przełamania. Może dla kogoś okaże się to wspierające."

Czytaj także: https://mamadu.pl/zdrowie/151361,wyrzuc-ten-balsam-nie-uzywaj-emolientow-dla-dziecka-bez-wskazan-lekarza?fbclid=IwAR3FaT4Dp8mt__9ZFWwH4eUUkH4lFj68A5ttWgtoHTo6Pz35gv7Uue0dVOQ