Wyznanie nauczycielki obnaża, co zrobili rodzice na klasowych mikołajkach. Żal dzieci
Tradycyjne losowanie
"Jestem wychowawczynią w 8 klasie szkoły podstawowej. Dzieciaki w tym wieku kierowane są w znacznej mierze przez hormony. Kłócą się i godzą między sobą jakieś 20 razy dziennie. Ich przyjaźnie są trwałe jak dmuchawiec, widziałam to już nie raz. Wiem, że w mikołajki co roku dzieje się magia i te niesnaski znikają. Kiedy zapytałam, jaki mają pomysł na ten dzień, jednogłośnie zakrzyknęli, że chcą losowanie" - wspomina nauczycielka.
Uczniowie wyciągnęli karteczki z imionami kolegów i jednogłośnie ustalili, że budżet wysokości 100 zł będzie ok. "Poprosiłam, żeby przedyskutowali to z rodzicami następnego dnia dali znać, czy wszyscy zgodzili się na taką kwotę. Na lekcji potwierdzili, że rodzice przystali na propozycję. W zasadzie spodziewałam się, że wszystko mamy ustalone. mikołajki przecież już za parę dni" - pisze Monika.
Zebranie pretensji
W ubiegłym tygodniu nauczycielka spotkała się jak co miesiąc z rodzicami, okazało się, że choć dzieciom przyklasnęli, mieli mnóstwo zastrzeżeń do pomysłu prezentów. "Zaczęło się od głosu jednego z ojców, który stwierdził, że 100 zł to jego zdaniem za dużo. Zerkałam do notatek, jego córka powiedziała, że mama się zgodziła. Powiedziałam rodzicom, że to nadal ich decyzja i że uprzedzałam dzieci, że ostatecznie może wyjść inaczej" - wspomina wychowawczyni.
Ale wtedy okazało się, że nie tylko pieniądze są problemem. Jedna z mam miała dowiedzieć się od córki, że ta słyszała, jak dziewczynki namawiały się, aby koleżance z nadwagą kupić w prezencie za mały sweterek. Inna przyznała, że przed rokiem jej syn poczuł się urażony, bo dostał od koleżanki kosmetyki do kąpieli, a jako dojrzewający nastolatek ma problem z zachowaniem świeżości przez cały dzień.
"Lista tych złośliwości była długa, niektórzy mówili, że ich dzieci dokładały w latach ubiegłych najwyższej staranności, żeby sprawić koleżankom i kolegom przyjemność swoim podarunkiem, za co zostały wyśmiane. Część dzieciaków miała usłyszeć, że niepotrzebnie wydawały pieniądze na ten szmelc i mogą go zabrać z powrotem..." - relacjonuje Monika.
W zeszłym roku było różnie
Nauczycielka przyznaje, że w poprzednich latach zdarzały się konfliktowe sytuacje, ale problemy wychowawcze w klasie stara się rozwiązywać na bieżąco. "Uczę ich matematyki, więc widzimy się nieomal codziennie na lekcjach, poza tym jestem zawsze dla nich dostępna na przerwach. Nie mam własnych dzieci, oni są moją rodziną, nigdy ich nie lekceważę, nie odtrącam, mamy bardzo dobre relacje" - pisze.
Rodzice wbrew wcześniejszym ustaleniom 15-latków zdecydowali, że anulują losowanie. Prezenty odwołano, ma być tylko spotkanie opłatkowe z pogadanką o roli grupy, tolerancji, wsparciu rówieśników.
"Przykro mi, bo zabrali dzieciakom fajną okazję do tego, żeby się czegoś o sobie dowiedzieć. Miałam nawet plan na godziny wychowawcze, aby każdy z nich opowiedział, o czym marzy, czym się interesuje i żeby osoba, która ma kupić dla kolegi prezent, przygotowała na piśmie jego krótką charakterystykę. Wszystko legło w gruzach" - podsumowuje Monika.
Rodzice mnie rozczarowali
Monika nie ma wątpliwości, że rodzice nie tylko podjęli złą decyzję, ale także dali popis "spychologii", bo jak się okazuje, prawie nikt nie uprzedził w domu dziecka, że losowanie zostało anulowane.
"Dzieci o decyzji dowiedziały się nazajutrz ode mnie. Cóż im miałam powiedzieć, poza tym, że rozumiem, że jest im przykro? To już prawie dorośli ludzie, a rodzice traktują ich jak niedojrzałych drugoklasistów. Szkoda, bo popsuli im ostatnie mikołajki w podstawówce" - kończy.
Czasem warto zaufać dzieciom, wyjaśnić im, że różnych ludzi spotkamy na swojej drodze, niektórzy będą mili, inni złośliwi, ale na to nie mamy wpływu. Jedyne, co możemy zrobić, to samemu być w porządku dla innych i liczyć, że karma istnieje.
Czytaj także: https://mamadu.pl/131345,hardcorowa-rada-dla-rodzicow-nastolatkow-to-dziala-mowi-psycholog-dr-aleksandra-piotrowska