Uważaj na promocje w Black Friday. Na ten chwyt sklepów niezwykle łatwo się złapać

Dominika Bielas
22 listopada 2022, 10:47 • 1 minuta czytania
Black Friday już w najbliższy piątek. Łowcy promocji zacierają ręce, licząc na to, że trafią elektronikę, gry, zabawki czy ubrania w atrakcyjnych cenach, ale czy aby na pewno? To świetny termin na kupowanie świątecznych prezentów czy też ubrań na kolejny sezon, jednak nie od dziś wiadomo, że "obniżki" nie zawsze są gwarancją najniższej ceny.
Na "promocje" trzeba bardzo uważać, szczególnie w Black Friday. fot. ARKADIUSZ ZIOLEK/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Ostatni piątek listopada to Black Friday, w tym roku wypada on 25 listopada. Mało kto wie, że zwyczaj ten pojawił się w USA z uwagi na Święto Dziękczynienia (które wypada w ostatni czwartek miesiąca). Tradycja Czarnych Piątków miała pomóc sprzedawcom "pozbyć się" towaru, który mógłby się zepsuć przez weekend. Dziś są to głównie promocje, które często obejmują nie tylko sam piątek, ale i cały tydzień (czasem nawet cały miesiąc) obniżek cenowych na przeróżne produkty.

Pułapki na Balck Friday

Na internetowych forach pojawiły się już ostrzeżenia przed rzekomymi obniżkami. Jednym z popularnych chwytów stosowanych przez duże sieci, jest umieszczanie naklejki z nową ceną na metce. Większości nas wydaje się, że to "nowa", "niższa", "promocyjna" cena - nic bardziej mylnego.

Po odklejeniu naklejki często okazuje się, że nowa cena jest wyższa niż ta na oryginalnej metce. Co więcej, sklepy mają do tego prawo. Jak tłumaczą, cena wydrukowana na metce to cena pierwotna, określona jeszcze na etapie produkcji towaru. Z uwagi na sytuację gospodarczo-ekonomiczną, kursy walut, ceny transportu itp. sieciówki muszą ponownie wycenić produkty. W takiej sytuacji jest to cena nowa, a nie promocyjna. Sklepy przekonują, że nikogo nie wprowadzają w błąd, bo przecież nie ma napisu "promocja" czy "obniżka".

Kiedy koniec z oszustwami?

Nauczona jak "promocje" wyglądają w Polsce, świąteczne prezenty często robię znacznie wcześniej. Jeśli na coś konkretnie "poluję" obserwuję cenę nawet przez 2 -3 miesiące, by wyłapać moment, kiedy ta w rzeczywistości jest najniższa. I tak np. projektor do rysowania, na który odkłada moja córka, w przeciągu kilkunastu dni zmienił cenę z 270 zł na promocyjną cenę 319 zł (przeceniony z 399 zł)! Wkrótce jednak może się to zmienić.

Senat przyjął właśnie przepisy, które mają chronić konsumentów. Wszystko to, za sprawą unijnej dyrektywy Omnibus. Nie będzie już możliwe windowanie cen tuż przed obniżkami. Sklepy obok ceny promocyjnej będą miały obowiązek podać cenę sprzed 30 dni (nie dotyczy produktów świeżych z krótkim terminem ważności).

W ten Black Friday warto jeszcze bardzo uważać, gdyż niestety unijne przepisy w pełni mają wejść w Polsce w życie najpewniej dopiero po Nowym Roku. Nowe regulacje definitywnie zakazują podnoszenia cen przed promocją pod groźbą kary wysokości nawet 10 proc. obrotu z poprzedniego roku (prawo wymierzenia takiej kary ma mieć prezes UOKiK). Czy w rzeczywistości uchroni to konsumentów? Okaże się w praktyce, bo przecież "numer z naklejką" wcale nie jest promocją, a jedynie "korektą ceny", do której sklepy mają pełne prawo.

Czytaj także: https://mamadu.pl/155905,ceny-zywnosci-w-polsce-rosna-mamy-skarza-sie-ze-wydaja-coraz-wiecej