Kuriozalna sytuacja ze szkolnymi podręcznikami. Wkurzeni rodzice: "To skandal!"
Wśród pominiętych szkół znalazły się choćby te krakowskie. Wiele dzieci uczy się tam, nie mając dostępu do podręczników. "Nawet nie chcę myśleć, co czuje dziecko, które nie otrzymało kompletu książek, kiedy inni uczniowie go dostali" – mówi dla portalu miastopociech.pl Jolanta Gajęcka, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie. Tak jak i wielu dyrektorów z innych polskich szkół, wciąż czeka na rządową dotację na zakup podręczników.
"W naszej szkole dzieci dostały jedynie podręczniki do edukacji wczesnoszkolnej, natomiast nie ma książek do angielskiego, muzyki ani informatyki. Dzieci nie mają także żadnych ćwiczeniówek" – mówi nam mama ucznia drugiej klasy szkoły podstawowej w Zielonce pod Warszawą. W podwarszawskich Starych Babicach sytuacja wygląda podobnie. "Na początku nauczycielka kserowała poszczególne strony i na nich dzieci pracowały, ale w końcu zaniechała nawet tego, bo papier kosztuje. Dzieci piszą tylko coś w zeszytach, a jak któreś nie dopisze do końca, to w ogóle nie wiadomo, o co chodzi" – dodaje.
Co ciekawe, jak mówi nasza informatorka, która ma znajomości w pewnym wydawnictwie, te ćwiczenia – na gwałt latem drukowane - są gotowe już dawno. - Leżą i czekają. Naprawdę kiepsko się z tym czuję, że w innych szkołach nie ma takiego problemu. Wiem od różnych znajomych, że ich dzieci dostały wszystkie podręczniki. To co? Moje jest gorsze? – zastanawia się. W szkole jej dziecka bowiem ćwiczeń nie ma. Sytuacja jest co najmniej dziwna.
Dzieci uczą się ze starych, pomiętych książek
Problem polega na tym, że dyrektorzy szkół wnioskowali zapotrzebowanie na dofinansowanie do podręczników na podstawie liczby uczniów sprzed wakacji. Tymczasem w następnych miesiącach zwiększyła się ona znacząco. Choć szkoły wysyłały kolejne wnioski, jakoś nie dostały dodatkowych pieniędzy.
Najgorzej wygląda sytuacja z zeszytami ćwiczeń, samych podręczników zawsze w szkołach pewna liczba zostaje z poprzednich lat. Jednak jak można jednym dzieciom dać cały komplet książek, a innym tylko trochę albo nic? Wiele szkół postanowiło w związku z tym wstrzymać się z wydawaniem podręczników, aż nie zdobędą ich tyle, ile potrzeba. Inne, tak jak szkoła krakowska, dokupiły brakujące książki z własnych środków, ale część dzieci uczy się ze starych, pomiętych książek, które powinny być już wymienione na nowe. A przecież nie tak to powinno wyglądać.
Jak do tego doszło?
Zapotrzebowanie na podręczniki przerosło możliwości budżetowe, co wiąże się głównie z napływem dużej liczby dzieci z Ukrainy. A wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski informował, że limit na podręczniki wynosi 273 mln złotych. Pytany o to przez dziennikarzy Przemysław Czarnek powiedział: "Wnioski złożone za pośrednictwem wojewodów przez samorządy pod koniec sierpnia pokazały, że potrzebujemy kilkadziesiąt milionów złotych więcej na te dotacje podręcznikowe". Dodał, że problem dotyczy części samorządów: "Trzy czwarte wypłaciliśmy już, czy nawet 80 proc., a nawet 85 proc. w niektórych miejscach". Zapewnił, że brakujące środki szkoły mają dostać "wkrótce".
Jak szkoły radzą sobie bez książek?
By dzieci miały się z czego uczyć, w wielu szkołach na masową skalę odbywa się kserowanie – głównie ćwiczeniówek, ale i podręczników także. Koszty ponoszą oczywiście rodzice. Wielu się to nie podoba i nic dziwnego. Sprzeczne z prawem jest obciążanie rodziców kupowaniem szkolnych książek, ale czym różni się od tego kupowanie kserówek?
Od czasów rządów Platformy Obywatelskiej wszystkie szkoły podstawowe objęte są programem darmowych podręczników. Rodzice nie kupują dzieciom książek za własne pieniądze (jak to jest w szkołach średnich), tylko dzieci wypożyczają je ze szkoły. W kolejnym roku książki przekazywane są młodszym pokoleniom i tak przez trzy lata. Zniszczone podręczniki wymienia się sukcesywnie na nowe, a ćwiczenia uczniowie dostają zawsze nowe. Od 2015 roku nie ma już odgórnie narzuconych książek dla wszystkich szkół, ale każda może kupić takie, jakie uważa, musi tylko złożyć odpowiedni wniosek i otrzymać dotację. Oby w końcu dostali je wszyscy, którzy tego potrzebują.