Ubezpieczenie w szkole? Ekspertka radzi, czego szukać w polisie, nim zapłacisz składkę
Ubezpieczenie w szkole nie jest obowiązkowe
Co do tego nie ma żadnych wątpliwości, propozycja ubezpieczenie NNW (od następstwa nieszczęśliwych wypadków) w szkole, to tylko opcja. A tej trzeba się dobrze przyjrzeć, bo często wcale nie jest korzystna. Owszem cena ubezpieczenia grupowego może być kusząca dla rodziców. Warto sprawdzić, czy to, co w razie wypadku zapewnia nam towarzystwo ubezpieczeniowe, jest dla nas satysfakcjonujące, jeśli nie - ubezpieczyć dziecko poza szkołą.
Rada Rodziców wybiera spośród nadesłanych ofert tę, która jest ich zdaniem najkorzystniejsza, jednak trzeba pamiętać o kilku rzeczach. Po pierwsze jest to subiektywne spojrzenie kilku lub kilkunastu osób, których oczekiwania względem polisy wcale nie muszą być spójne z twoimi. Po drugie - cena składki musi być atrakcyjna, żeby była w zasięgu wszystkich rodzin uczniów.
- Kiedy dostajemy informację ze szkoły o wysokości składki na ubezpieczenie dziecka, poprośmy o polisę i przeczytajmy ją wnikliwie - radzi Ilona Szczygielska-Grzela z Allianz. Agentka ubezpieczeniowa zwraca uwagę, że czasem szkoła może proponować różne opcje i nie każda z nich jest tą najprostszą, a co za tym idzie - najmniej korzystną.
Czego szukać w polisie NNW
- Najistotniejsza moim zdaniem jest wysokość wypłaty za uszczerbek na zdrowiu dziecka. 10 tys. zł sumy ubezpieczenia, to śmiesznie mało. Wtedy za 1 proc. uszczerbku na zdrowiu wyplata wynosiłaby 100 zł. Pamiętajmy, że to są pieniądze wypłacane jednorazowo, za które w razie konieczności mamy np. rehabilitować dziecko, więc musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, jaka kwota nas satysfakcjonuje - mówi Ilona Szczygielska-Grzela.
Specjalistka zwraca uwagę, że rodziców powinno też interesować pokrycie kosztów leczenia. - To jest coś, dzięki czemu możemy sobie i dziecku zaoszczędzić mnóstwo stresu. W razie złamania, czy rozcięcia, nie musimy jechać na SOR. W prywatnej lecznicy kolejki są krótsze, a co za tym idzie, dziecko szybciej dostanie pomoc. Rodzic bierze fakturę, ubezpieczyciel zwróci mu pieniądze.
Jeśli mamy pokrycie kosztów leczenia dziecka do 10 tys., a zapłacimy 12 tys., ubezpieczyciel zwróci nam 10 tys. - Tu nie ma możliwości, że TU powie nam, że mogliśmy jechać do lekarza na NFZ, jeśli to jest w polisie - otrzymamy pieniądze - dodaje. Trzeba jednak pamiętać, żeby od razu wziąć fakturę imienną, inaczej możemy nie dostać wypłaty.
Szczygielska-Grzela podkreśla, że warto także zerknąć na kwotę pokrycia kosztów rehabilitacji. Nawet po złamaniu ręki w przypadku dzieci czas liczy się szczególnie. - Dzieci rosną bardzo szybko i jeśli przyjdzie nam czekać na rehabilitację nawet 8 tygodni, to może się okazać, że skutki są opłakane, bo pewnych zmian już nie da się odwrócić - zwraca uwagę.
Warto przejrzeć też polisę pod kątem odszkodowania w przypadku pobytu dziecka w szpitalu. - Dziś wiele osób pracuje w tzw. wolnych zawodach. Krótko mówiąc, jeśli nie pracują, to nie zarabiają. Trudno sobie wyobrazić zostawienie kilkulatka samego w szpitalu, bo rodzice nie mogą iść na L4. Wówczas z ubezpieczenia otrzymujemy "dniówkę", która w takich wypadkach nieco ratuje domowy budżet - wyjaśnia agentka Allianza.
Kolejna rzecz, o której wspomina Ilona Szczygielska-Grzela to opieka agenta. - Żadna infolinia nie pomoże nam w nocy czy w weekend, bo one nie pracują 24/7. Do dobrego agenta dodzwonisz się także w weekend, a to pomaga uniknąć niespodzianek.
Dzwonimy, jak tylko coś się stanie i opiekun polisy powie nam, jakie dokumenty ze szpitala czy przychodni musimy wziąć, żeby potem sprawnie uzyskać wypłatę. Nie każde grupowe ubezpieczenie ma opiekę agenta w pakiecie.
Znaczenie ma też o, czy ubezpieczenie działa tylko w drodze z i do szkoły, czy całą dobę i na całym świecie.
Co jeszcze poza NNW?
Jeśli stwierdzisz, że szkole ubezpieczenie jest dla ciebie niesatysfakcjonujące, warto wiedzieć, że możemy dziecko ubezpieczyć także od poważnych chorób. - Sama jestem mamą i nie wyobrażam sobie, żeby nie ubezpieczyć dziecka na taką ewentualność. Powiedzmy, że ze złamaną nogą zawsze można sobie jakoś poradzić, jednak córkę ubezpieczyliśmy także na wypadek poważnych chorób nowotworowych czy neurologicznych - wyjaśnia ekspertka.
- Dziś niestety toniemy w zbiórkach dla chorych dzieci, a nie każdy z nas ma wpływowych czy zamożnych znajomych, którzy pomogą zebrać pieniądze na kosztowne leczenie za granicą. Warto więc podpisując umowę z ubezpieczycielem zapytać też o to. Z ubezpieczeniami jest tak, że kupujemy je, kiedy nie są potrzebne, choć mamy nadzieję, że nigdy nam się nie przydadzą, jednak lepiej mieć i nie skorzystać, niż nie mieć i żałować.