mamDu_avatar

"Cwaniaczki, którym nie wstyd!". Afera o przedszkolne składki obnaża prawdę o rodzicach

List do redakcji

08 kwietnia 2022, 12:57 · 4 minuty czytania
W publicznych placówkach edukacyjnych, np. w przedszkolu, rodzice muszą uiścić opłaty za wyżywienie, dodatkowe godziny opieki nad dziećmi i składkę na Radę Rodziców. Oprócz tego najczęściej przedszkolne grupy zbierają samodzielnie, by mieć środki na zorganizowanie dla dzieci np. Dnia Kobiet. Napisała do nas czytelniczka, która ma dosyć rodziców, którzy kłócą się podczas zbiorek pieniędzy o każdą złotówkę.


"Cwaniaczki, którym nie wstyd!". Afera o przedszkolne składki obnaża prawdę o rodzicach

List do redakcji
08 kwietnia 2022, 12:57 • 1 minuta czytania
W publicznych placówkach edukacyjnych, np. w przedszkolu, rodzice muszą uiścić opłaty za wyżywienie, dodatkowe godziny opieki nad dziećmi i składkę na Radę Rodziców. Oprócz tego najczęściej przedszkolne grupy zbierają samodzielnie, by mieć środki na zorganizowanie dla dzieci np. Dnia Kobiet. Napisała do nas czytelniczka, która ma dosyć rodziców, którzy kłócą się podczas zbiorek pieniędzy o każdą złotówkę.
W publicznym przedszkolu oprócz opłat za wyżywienie rodzice płacą też składki na Radę Rodziców oraz każda grupa zbiera samodzielne środki np. na Dzień Kobiet. Karol Porwich/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej
  • Publiczne placówki edukacyjne utrzymują się z budżetu państwa. Rodzice mają obowiązek płacić tylko za wyżywienie i dodatkowe godziny opieki.
  • Składka na Radę Rodziców jest dobrowolna, tak samo jak i wszelkie indywidualne składki, jakie rodzice robią w grupach swoich dzieci, np. na Dzień Kobiet.
  • Napisała do mas mama przedszkolaka, która ma dość kłótni z rodzicami z przedszkola o to, że ktoś nie zapłacił składki albo próbuje się od niej wymigać.

"Moja starsza córka chodzi pierwszy rok do przedszkola, więc na razie wiele spraw jest dla mnie nowością. Placówka jest publiczna, jesteśmy z niej bardzo zadowoleni, to miejsce, które rodzice polecają sobie w naszej okolicy, gdy zapisują dzieci do przedszkola. W praktyce uczęszczanie do przedszkola wygląda tak, że opłaca się co miesiąc wyżywienie i tzw. stawkę godzinową, jeśli dziecko zostaje w przedszkolu dłużej niż ustawowe bezpłatne 4 godziny.

Dodatkowo płaci się składkę na Radę Rodziców i każda grupa robi też składki na takie drobniejsze okazje jak Dzień Kobiet, Dzień Chłopaka czy koszulki potrzebne dzieciom na przedstawienia" - rozpoczyna swój list Kamila, wprowadzając nas w przyzwyczajenia, jakie panują w placówce jej córki.

Pieniędzy państwowych nie starczy na wszystko

Kobieta pisze o tym, że oprócz podstawowych składek, okazało się, że rodzice muszą zapłacić dodatkowe pieniądze, by kupić dzieciom stroje, niezbędne im na akademiach i ważnych przedszkolnych uroczystościach: "W naszym przedszkolu panuje taka praktyka, że każda grupa ma swoją nazwę i stroje nawiązujące do tej nazwy. Przykładowo, moja córka jest w grupie biedroneczek, więc dzieci mają mieć strój: czarne legginsy i t-shirt, do tego opaska z czółkami i piankowe skrzydełka na szelkach.

Okazało się, że z strojach naszych dzieci brakuje skrzydełek, bo dzieci poprzednie dostały w spadku po poprzedniej grupie. Element stroju nie był już w najlepszej jakości, więc teraz na wiosnę okazało się, że trzeba będzie jednak kupić nowe. Pani wychowawczyni w porozumieniu z trójką klasową zaproponowała 25 zł dodatkowej składki, by kupić dzieciom tę część stroju.

Skrzydełka będą służyć dzieciom jeszcze przez kilka lat, dopóki grupa nie skończy 6-latków i nie zakończy nauczania przedszkolnego. Także uważam, że te 25 zł to niewielki koszt, a w jakimś stopniu to inwestycja w edukację dziecka przecież" - kontynuuje swoją wypowiedź mama 4-latki.

"Zauważyłam jednak pewną zależność w związku z tym, że placówka jest publiczna. Mam trochę porównanie, bo wcześniej córka chodziła do prywatnego żłobka, za który płaciliśmy wielokrotnie większą kwotę w porównaniu z tym, co teraz płacimy w publicznym przedszkolu. Tam było wiadomo, że placówka utrzymuje się z czesnego i opłat rodziców i nikt nie dyskutował, każdy był wdzięczny, że jego dziecko zostało przyjęte, może przebywać z dziećmi i uczyć się i codziennie rozwijać.

W publicznym przedszkolu okazało się, że nawet 25 zł jest problemem" - porównuje mama dziewczynki, która chodzi do publicznego przedszkola, a wcześniej chodziła do prywatnego żłobka. Kamila uważa, że rodzice proporcjonalnie do tego, ile im przysługuje bezpłatnie, najczęściej robią problemy o pieniądze w publicznych placówkach.

Awantura o dodatkową składkę

"Gdy pojawiła się informacja z prośbą o zrobienie składki przez rodziców na te stroje, kilka mam na grupie facebookowej podniosło krzyk. Ale że jak to? Przecież płacimy na Radę Rodziców, weźcie pieniądze stamtąd. Żadną nie interesuje to, że składka na Radę Rodziców ma konkretne przeznaczenie – przygotowanie co roku dla dzieci Mikołajek, Dnia Dziecka i zakończenia roku szkolnego.

Wiadomo, to są koszty, bo każde dziecko otrzymuje wtedy prezenty, dyplomy, są w przedszkolu atrakcje, na Mikołajki przychodzi św. Mikołaj itp. To wszystko przecież kosztuje. Ja wiem, że państwowe przedszkole na pewno ma jakiś publiczny budżet, ale przecież nie są w stanie sfinansować wszystkiego. A w strojach naszych dzieci i tak następne dzieci nie będą chodziły, bo zapewne będą zużyte – tak jak te stroje, które moje dziecko wraz z innymi dziećmi w grupie otrzymało 'w spadku'.

Rozumiem, że nie każdego stać na prywatne placówki, ale w publicznym [przedszkolu naprawdę kosztów jest niewiele. A te matki robią awanturę o 25 zł, choć same nie zapłaciły np. składki na Radę Rodziców. I jeszcze tłumaczą się tym, że wcześniej stroje były darmowe. No tak, bo zostały po dzieciach, które też musiały za nie zapłacić.

Ja jestem typem osoby, która nie lubi mieć zaległości, więc opłaciłam np. tę Radę Rodziców zaraz na początku roku, by mieć spokojną głowę. Mogłabym więc dyskutować z tymi paniami, że z moich pieniędzy finansowane są prezenty dla jej dzieci, bo one nie raczą zapłacić. Strasznie to trudne, takie przepychanie się o każdy grosz. Ja rozumiem, że nie każdego stać na wydawanie na przedszkole dużych sum, ale ta kwota naprawdę jest do odłożenia przez miesiąc.

No i przecież to nie jest tak, że te pieniądze zabierze sobie nauczycielka. Tylko to dla naszych dzieci. Poza tym wiem, że w wielu przypadkach to nawet nie chodzi o to, że kogoś nie stać, żeby to zapłacić. Bardziej chodzi o dyskutowanie, postawienie na swoim, bo może uda się zrobić to bez wkładu swojego, co wydaje mi się wyjątkowo słabe, jeśli mowa o własnych dzieciach" - kończy swój list wzburzona kobieta. Kamilę denerwuje to, że rodzice wszystko chcą mieć za darmo, nie dołożyć ani grosza do edukacji swoich dzieci, a przy tym wymagają, by przedszkole zapewniało wszystko samo i to na jak najwyższym poziomie.

Spokój i rozmowa najczęściej pomagają

W sytuacjach, gdy rodziców nie stać na składkę, warto czasem na spokojnie porozmawiać. Zazwyczaj o sytuacji dzieci i ich rodziców najwięcej wie wychowawczyni grupy, dlatego warto do niej się udać, zamiast dyskutować na forum rodziców. Przedszkole na pewno też ma fundusze, by zapewnić stroje dla dzieci, których na to nie stać.

Wydaje się, że nie ma co psuć kontaktów z rodzicami innych dzieci w grupie przez jedną dyskusję na temat składek. Jeśli córka jest dopiero w 3-latkach, będziecie przecież współpracować ze sobą jeszcze ok. 3 lat, warto więc mieć dobre relacje.

Czytaj także: https://mamadu.pl/161374,rodzice-na-zebraniach-zachowuja-sie-dokladnie-jak-ich-dzieci-na-lekcjach