Coraz popularniejsza wśród rodziców metoda na oszczędzanie na podręcznikach jest nielegalna?

Marta Lewandowska
30 sierpnia 2022, 12:16 • 1 minuta czytania
- Dostałam listę podręczników Kai i jestem załamana - wyznała mi ostatnio znajoma. Po szybkim przejrzeniu cen w księgarni internetowej wyliczyła, że zestaw podręczników do liceum jej córki to koszt 973 zł. Wpadła na pomysł, jak zaoszczędzić. Skończyło się aferą w domu i groźbami, że córka naśle na nią policję.
Rodzice rozsyłają sobie zdjęcia podręczników, żeby zaoszczędzić, ale to... nielegalne. Fot. Max Fischer, z Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Liceum ze snów

Kaja jest dumą mamy, która wychowuje ją w pojedynkę. Dziewczynka zakończyła naukę w szkole podstawowej z najlepszym wynikiem w placówce. Od piątej klasy mówi, że będzie prawniczką i uparcie do tego dąży. Choć spokojnie przyjęłoby ją każde liceum w mieście, ona wymarzyła stricte humanistyczną placówkę, żeby jak najlepiej przygotować się do studiów.


Mama Kai robi, co może, żeby pomóc córce w dążeniu do celu, jednak niejednokrotnie musi się mierzyć z codziennością i prowadzić kreatywną domową księgowość. - Powiedziałam Kai wprost, że musimy poszukać używanych książek, a te, których nie da się kupić, będzie musiała przefotografować od koleżanek, bo zwyczajnie nie mam tego 1000 zł, żeby kupić nowe. Wściekła się - przyznaje Malwina.

15-latka pokazała mamie oblicze, którego ta nie znała. - Krzyczała, że już całą podstawówkę odstawała od koleżanek przez biedę. Teraz w liceum chce zacząć nowy etap i mieć, jak inni, nowe książki. Na nic się zdały tłumaczenia, że przecież używane można kupić w dobrym stanie, jak czyta książki z biblioteki, to też nie są nowe, a żyjemy w ogromnej świadomości ekologicznej i dziś używane ubrania czy książki są po prostu trendy. Nie przekonało jej to - mówi mama licealistki.

Po kilku cichych dniach temat wrócił

Malwina skontaktowała się z ojcem dziewczynki, aby poprosić go o wsparcie finansowe, tak żeby chociaż część książek kupić nowych. Jednak mężczyzna, który niedawno ponownie został ojcem, powiedział, że nie dołoży do "fanaberii" córki nawet grosza. 

Malwina sama nie jest w stanie udźwignąć tego wydatku, zaczęła więc zamawiać książki z antykwariatów i szukać na grupach dyskusyjnych dla rodziców, czy ktoś mógłby za niewielką opłatą udostępnić jej zdjęcia stron brakujących książek. 

Kaja zajrzała mamie przez ramię, gdy ta umawiała się na sposób przesłania zdjęć. - Zaczęła robić mi wyrzuty, powtarzać, że jakoś świadek przestępstwa zadzwoni na policję - dodaje Malwina. Kobieta zaczęła szukać informacji, czy kopiowanie szkolnych podręczników jest faktycznie nielegalne. I okazuje się, że sprawa nie jest wcale taka prosta.

Podręczniki chronione prawem

Autorów podręczników, zarówno tekstów w nich zawartych, jak i zdjęć czy grafik, chroni prawo autorskie. Oznacza to, że kupując podręcznik, otrzymujemy jednocześnie licencję, na jego używanie. Tworząc kopię, naruszamy więc warunki licencji. Jednak warto widzieć, że o ile kopiowanie całego podręcznika od deski do deski i odstępowanie go za opłatą jest bezwzględnym naruszeniem praw autorskich, tak kopiowanie fragmentów na własny użytek, nim nie jest.

Jak czytamy na stronie Digitree, jeśli więc pożyczymy książkę od kogoś znajomego (w przepisach mowa o relacji osobistej lub internetowej) i skopiujemy jej fragmenty wyłącznie na własny użytek, a następnie będziemy korzystać z niej do celów naukowych - prawo jest po naszej stronie.

Odstępowanie kopii całego podręcznika za opłatą jest natomiast naruszeniem praw autorskich. Jednak Malwina nie tylko z prawniczymi zapędami Kai musi się w tej sytuacji zmierzyć. Dziewczyna wyraźnie potrzebuje potwierdzenia, że jest równie dobra, jak koleżanki, że zasługuje na to, aby uczyć się w wymarzonej szkole. 

Samoocena dziecka

Warto, żeby mama Kai, porozmawiała z nią na temat tego, gdzie tak naprawdę leży problem. Zapewniła ją, że to, że została przyjęta do dobrej szkoły ze względu na swoją ciężką pracę i zaangażowanie. A to, z jakich książek się uczy, nie ma żadnego znaczenia, w obliczu wiedzy, którą posiada. 

Czasem musimy przypominać dzieciom, nawet tym nieco starszym, że przedmioty, którymi się otaczamy, wcale nie świadczą o naszej wartości. Malwina nie ma tych pieniędzy, musiałaby się zadłużyć, żeby kupić córce nowe podręczniki, a to w dzisiejszych czasach chyba najgorsze z możliwych rozwiązań.

Czas przestać chronić Kaję przed światem zewnętrznym i zacząć traktować ją jak partnerkę. Dzieci rozumieją więcej, niż nam się wydaje, ale zacznijmy traktować je poważnie. 

Czytaj także: https://mamadu.pl/165515,nastolatek-powinien-sam-kupowac-wyprawke-oto-dlaczego