Zabawy w stylu slow parentingu: prawie jak wakacje u babci na wsi. Pozwolisz dziecku na tę prostotę?
- Gdy dzisiejsi rodzice sami byli dziećmi, większość jeździła na wakacje do cioć i babć na wieś. To był czas pełny beztroski.
- Na wyjeździe na wieś można pogapić się w niebo, zebrać kwiaty na polu albo iść nad rzekę i podłubać patykiem w piachu - takie proste czynności dają dzieciom mnóstwo radości, a dorosłym - oddechu.
- Warto czasem postawić na takie nieskomplikowane spędzanie czasu, to sprawia, że w dzieciach rozwija się kreatywność, a dorośli mogą odpocząć np. od pracy czy elektroniki.
Wakacje u babci na wsi jak za dawnych lat
Pamiętacie, jak 20, 30 i 40 lat temu jeździliśmy na wakacje do babci lub jakiejś rodziny na wieś? Teraz robimy to coraz rzadziej, a domy na wsi nie przypominają już tych wiejskich gospodarstw sprzed kilkudziesięciu lat, gdzie była obora pełna zwierząt, sad czy ogród z grządkami warzyw.
Jedno się nie zmieniło – latem na wsi dużo łatwiej odłączyć się od elektroniki, być bliżej natury i żyć jakoś tak bardziej pierwotnie. Ja miniony weekend spędziłam z dziećmi właśnie w takim miejscu – u babci na wsi. To mi przypomniało wakacje, gdy sama byłam beztroską kilkulatką i pomagałam zebrać jajka od kur w kurniku i pomidory ze szklarni dziadka.
Odcięcie od elektroniki na rzecz natury
Miniony weekend nauczył mnie paru rzeczy i o kilku też przypomniał. Między innymi o tym, że każdy czasem potrzebuje odcięcia się od telefonu z internetem, pracy i skupienia się na sobie i otaczającej nas naturze. A będąc na wsi, gdzie więcej jest pól i lasów (a mniej zabudowań), jakoś łatwiej zrobić sobie taki reset, dzięki któremu odpoczywamy na zupełnie innym poziomie.
Można po prostu siąść na kocu i pogapić się w niebo, nie martwiąc się, że w miejskim parku ktoś staranuje nas, pędząc na rowerze. Dzieci również inaczej się zachowują, bo nagle okazuje się, że da się żyć bez telewizora i bajek, gdy na dworze jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia. Można pomóc babci pielić grządki i zrywać świeże warzywa w ogródku, można pójść na spacer po polu i zebrać bukiet chabrów albo pójść nad pobliską rzekę, wykopać w piasku duży dołek i układać dookoła patyki i kamienie.
To przecież takie proste, nieskomplikowane zabawy, które w większości my sami pamiętamy z dzieciństwa. Ja wiem, że to brzmi trochę jak idealny obrazek, idylla, którą zapewne nie jest na co dzień. Ale tu chodzi właśnie o takie krótkie chwile oddechu, które będą wyjątkowe.
W prostocie tkwi sekret rozwoju dziecka
Nagle odkrywamy, że, mimo że nasze dzieci na co dzień żyją w całkowicie skomputeryzowanej rzeczywistości, w której istnieje Librus i karta wejściowa, którą trzeba odbić w drzwiach przedszkola, to na łonie natury nie interesuje ich telefon, komputer, telewizor, a często nawet i zabawki. Zamiast tego wolą pogrzebać patykiem w piasku, poganiać żabę na łące albo nazbierać truskawek do koszyczka.
Polecam każdemu taką chwilę wytchnienia bliżej natury i bez elektroniki. To niezwykle odświeżające, ale również dające dzieciom pole do rozwinięcia wyobraźni i kreatywności. Nasze maluchy naprawdę nie potrzebują mnóstwa gadżetów i stosów plastikowych zabawek, czasem dużo lepszym narzędziem nauki będzie wspomniany już patyk i piasek albo stos kamieni czy grządka w ogródku. To takie proste rzeczy, które często nic nie kosztują, są w nurcie slow parentingu.
Pozwalają wychować dzieci w prostocie i kryją w sobie ogromną moc, która pozytywnie wpływa na rozwój dziecka. Zamiast więc podtykać mu kolejne nowe elektroniczne gadżety i zabawki, żeby zająć jego czas, zabierz je na spacer do lasu, na przejażdżkę rowerem poza miasto czy na kilka godzin spędzonych nad jeziorem. Nie musi to być daleki wyjazd wymagający logistyki i finansów – przecież te wyjazdy na wieś do babci wcale takie nie były. Każdy z nas ma jakieś wiejskie tereny, nawet te kilkanaście kilometrów od wielkich miast można znaleźć np. genialne agroturystyki. Tam jakoś dużo łatwiej zrobić taki reset – i sobie, i dzieciom.