"Podwiąż się w końcu" - poradziła ciotka. Myślę, że mówi tak, bo mi zazdrości
- W Polsce jest ponad 630 tys. rodzin wielodzietnych, 50 tys. z nich ma czworo dzieci, a zaledwie 10 tys. więcej niż czworo.
- Tych, którzy chcą wychowywać więcej niż wzorcową parkę, często ludzie traktują jak egzotyczne okazy.
- "Wpadka, podwiąż się, patologia, żyją z socjala" - te słowa zawsze bolą, ale wypowiedziane przez bliskich ranią na wskroś.
Dom to mama, tata i dzieci, dużo dzieci
"U nas zawsze było wesoło, nie dość, że było nas ośmioro, to jeszcze każdy na czymś grał. Tata jest muzykiem, bardzo dobrym, grał z wieloma wielkimi i spokojnie mógł nas utrzymywać. Tata Marka miał swoją stolarnię, ich było pięcioro".
"Zarówno moja, jak i męża mama zajmowały się przez większość czasu dziećmi. Kiedy zaczęliśmy wyfruwać z domu, moja została trenerką jogi, a mama Marka otworzyła maleńkie bistro. Tak w naszym odczuciu wygląda dom" - zaczyna swoją opowieść Magda.
Kobieta wspomina, że przyrodnia siostra mamy zawsze kręciła się w pobliżu rodziny. Sama nie miała dzieci, jednak do domu, w którym wychowała się autorka listu, wpadała głównie z krytyką.
"Zawsze coś było nie tak, ciotka potrafiła wypominać mamie, że nasz dom jest patologiczny i owszem, ona rozumie, że jesteśmy wierzący, ale czy Bóg chce, żeby dzieci wytykano palcem, bo pochodzą z hurtowego chowu? Nigdy nie zapomnę tych słów" - czytamy.
Magda i Marek wzięli ślub krótko po maturze, pierwsze dziecko urodziło im się na drugim roku studiów. Nie musiała przerywać nauki, bo rodzice wspierali ją przy opiece nad córką. Po półtora roku urodziło się drugie dziecko i dokładnie po takiej samej przerwie - kolejne. "Dziś czekamy na szóstego maluszka, to będzie pierwszy synek, jestem taka podekscytowana" - wyznaje Magda.
Ty wstydu nie masz?
"Z ciotką nie widziałam się już jakiś czas, spotkałyśmy się u moich rodziców na 18. urodzinach mojego brata. Ciotka, wchodząc, od razu posłała mi karcące spojrzenie: 'ty wstydu nie masz?' - warknęła od drzwi. Potem wygłosiła całą tyradę, cytując chyba wszystkie znane światu powiedzonka o wielodzietności i odmieniając przez wszystkie przypadki stereotypy o rodzinach takich jak nasza" - wspomina Magda.
Przyszła mama usłyszała o sobie, że jest patologią, ma kartę stałego klienta na porodówce, że żyje z zasiłków i odbiera pieniądze potrzebującym. Ciotka pytała ją, czy nie słyszała o antykoncepcji i że będzie potem żałować, jak jej własna matka, bo przecież przy takim stadzie nawet imion nie da się zapamiętać.
Zdaniem starszej z kobiet rodzice nie są w stanie zaopiekować się taką gromadą z należytą starannością. "Popatrzyłam na moją mamę, która w kuchni głośno się śmiała, wydając półmiski z przekąskami, otaczał ją wianuszek dzieci i wnucząt. Nie wyglądała na uciemiężoną, przeciwnie".
"Taką właśnie rodzinę chcemy tworzyć z Markiem. I to powiedziałam ciotce, na co usłyszałam, że 'jeszcze wspomnę jej słowa'" - wyznaje autorka.
"Ciotka warknęła, że niedługo 'autobus' rodziny będzie za mały, a dzieci będą musiały spać na trzy-, a nie dwupiętrowych łóżkach. 'Podwiąż się czy coś, jeszcze nie masz trzydziestki, a to szósty bachor, nawet matka produkowała was wolniej'" - usłyszała od ciotki Magda. Kobieta zachowała spokój, bo nie chciała psuć atmosfery na urodzinach brata, jednak trudno jej znaleźć przyczynę takiego zachowania ciotki.
Zazdrość czy poczucie winy?
Magda jest najstarszą córką swoich rodziców, w tej chwili jej rodzina mieszka w dużym wynajętym domu na Śląsku. Docelowo jednak jeszcze przed laty usłyszała od wspomnianej ciotki deklarację, że ta, nie mając własnych dzieci, zapisze jej swój majątek, w zamian za opiekę na starość. Magda jest jedyną chrześniaczką kobiety.
"Przecież to nie jest tak, ze ja jakoś strasznie czekam na ten dom, chętnie pobudujemy własny, po prostu dotąd nie było okazji. Pracuję jako copywriter z domu, zarabiam naprawdę nieźle, Marek odziedziczył po ojcu stolarnię - stać by nas było na własny dom, ale nie wiemy jeszcze, jak dużego potrzebujemy, więc czekamy" - pisze Magda.
Kobieta zastanawia się, czy ciotka zazdrości jej dzieci, których sama mieć nie mogła, czy czuje się winna, że nie pomaga młodym. Nikt jednak jej o to nie prosi, bo oni dobrze radzą sobie sami. Magda zastanawia się nad edukacją domową dla swoich dzieci. "Ja naprawdę je kocham nad życie, są sensem, codzienną modlitwą i wielkim błogosławieństwem, nie ciężarem i nie bachorami" - kończy kobieta.
Ciężko jest wszystkich zadowolić
Rodzice, niezależnie od tego, ile mają dzieci, zawsze poddawani są surowej społecznej ocenie. Zawsze mamy za mało albo za dużo dzieci, albo płeć nie taka, albo za bardzo do ojca podobne... Każdy, kto będzie chciał się przyczepić - zrobi to, bo stanie na rzęsach, żeby znaleźć ku temu powód.
Wielodzietni mają wcale niełatwo, nawet jeśli daleko im do patologii. Nieraz za plecami słyszą "o, pięćsetplusy idą". U ginekologa matka nierzadko słyszy o kolejnych ciążach, tonem, który powinien być zarezerwowany dla chorób śmiertelnych. Najbardziej bolą jednak kąśliwe uwagi nie obcych, którym nie ma sensu się spowiadać, ale właśnie tych najbliższych.
Kobieta w ciąży niezależnie od tego, czy to jej pierwsze, czy dziesiąte dziecko powinna móc liczyć na wsparcie, a przynajmniej nie musieć wysłuchiwać komentarzy. Magda znalazła się w sytuacji, w której nie chciała innym psuć humoru na rodzinnej imprezie. Jednak może warto, jeśli nie samemu, to ze wsparciem mamy lub męża, rozmówić się ciotką i jasno jej powiedzieć, że dzieci siostrzenicy nie powinny spędzać jej snu z powiek.
Czytaj także: https://mamadu.pl/161995,tesciowa-chce-wychowywac-wnuki-a-powinna-poswiecic-sie-relacji-z-nimi