Czym byłoby życie bez antydepresantów? Psychiatra o pokoleniu, w którym każdy coś łyka
- Prawie 4 miliony osób kupiło w 2019 roku leki antydepresyjne lub antylękowe.
- 1,5 mln Polaków według statystyk to osoby z depresją, które leków regulujących poziom serotoniny po prostu potrzebują, by normalnie funkcjonować.
- Dr nauk med. Magdalena Chojnacka, psychiatra, rozmawia z nami o tym, czy „moda” na leki na poprawę nastroju to świadomość, konieczność czy fanaberia.
Każdy miewa lepsze i gorsze dni. Nie każdy potrafi sobie radzić z niemiłymi emocjami. Łatwiej wziąć tabletkę albo sięgnąć po kieliszek wina. Jednak ani jedno, ani drugie nie ukoi lęków, których nie potrafimy nazwać.
Od kilku lat, a w pandemii ten proces jeszcze przyspieszył, leki psychotropowe stają się bardzo popularne. 1,5 mln Polaków według statystyk to osoby z depresją, które leków regulujących poziom serotoniny po prostu potrzebują, by normalnie funkcjonować. Ile innych osób uległo przekonaniu, że smutek równa się recepta i magiczna tabletka?
Dr nauk med. Magdalena Chojnacka psychiatra, kierownik Oddziału Psychiatrii Szpitala Allenort, rozmawia z nami o tym, czy „moda” na leki na poprawę nastroju to świadomość, konieczność czy fanaberia.
Zacznijmy od postaw: co to są antydepresanty i czy słusznie wrzucamy je do jednego worka "psychotropy" ze wszystkimi lekami na poprawę nastroju?
Leki przeciwdepresyjne należą do leków psychotropowych. Podobnie jak leki normotymiczne, neuroleptyki i część leków uspokajających. Te preparaty wpływają na neuroprzekaźnictwo w ośrodkowym układzie nerwowym. Selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny to grupa leków przeciwdepresyjnych, które zwiększając poziom serotoniny działają przeciwdepresyjnie i przeciwlękowo.
To tabletki dające szczęście?
Nie do końca. To leki, które zmniejszają lub niwelują objawy depresji i lęku. Osobom zdrowym ani chorym szczęścia nie przyniosą. Natomiast, jeśli chcemy szybko poprawić sobie samopoczucie, i zmniejszyć napięcie, popracujmy nad uwolnieniem endorfin. Są to endogenne opioidy, tzw. „hormony szczęścia”, które uwalniają się np. podczas wysiłku fizycznego.
Czyli Ewa Chodakowska miała rację, oferując radość wynikającą z potu, spływającego na macie do ćwiczeń?
Generalnie tak. U ludzi zdrowych. Ale jeśli ktoś jest naprawdę chory, ma ciężką depresję, same endorfiny nie pomogą.
Depresja czy zwykła chandra?
Żeby wprowadzić farmakoterapię pacjent musi mieć objawy depresyjne. Czy jest moda na „depresję”? Mam mieszane uczucia. Z jednej strony to dobrze, że choroby psychiczne, w tym depresja, nie są tematem tabu i coraz więcej mówi się na ten temat. To problem coraz szerzej rozumiany w społeczeństwie i dzięki temu więcej osób zgłasza się do psychiatry, otrzymuje adekwatne leczenie i powraca do dobrego funkcjonowania.
Warto jednak pamiętać, że nie każdy smutek oznacza chorobę i wymaga leczenia farmakologicznego. Jeśli mamy wątpliwości należy udać się do psychiatry lub psychologa. Specjalista na pewno pomoże nam odróżnić chorobę od chandry. W tym celu powstała klasyfikacja zaburzeń psychicznych i wprowadzono kryteria rozpoznawania konkretnych jednostek chorobowych. Jednak aby diagnoza była pewna, potrzebna jest pomoc specjalisty.
Jakie to kryteria?
W życiu mogą spotykać nas różne niespodziewane sytuacje: kłótnie, wypadek, zły dzień. Każda tego typu sytuacja powoduje wzrost przykrych emocji. Można radzić sobie z nimi na różne sposoby. Zwykle po krótkim okresie przygnębienia wszystko wraca do normy.
W przypadku depresji złe samopoczucie utrzymuje się nieustannie, przez co trudności może sprawiać nawet codzienne funkcjonowanie. Permanentny, depresyjny smutek trwa przynajmniej 2 tygodnie. Ponadto towarzyszą mu inne objawy, takie jak poczucie zmęczenia, spadek zainteresowań, brak satysfakcji z życia i odczuwania radości, problemy z pamięcią i koncentracją, izolowanie się od znajomych i bliskich, ciągłe poczucie niepokoju bądź wewnętrznego napięcia, a nawet myśli samobójcze.
Również nasze ciało wysyła do otoczenia wiele bodźców, które mówią o naszej kondycji psychicznej. Monotonny głos, spowolniałe ruchy, niepokój okazywany częstym zmienianiem pozycji ciała i manipulowaniem palcami u rąk, smutek połączony z ubogą mimiką twarzy – są to oznaki, które przy długim (2-3 tygodniowym) utrzymywaniu się mogą wymagać konsultacji psychiatrycznej.
Wizyta jest również wskazana w przypadku, gdy objawy pojawiają się na krótko, ale często i regularnie lub kiedy nasilają się one na tyle znacznie, że dana osoba odczuwa z tego powodu szczególny niepokój bądź zaczyna mieć myśli samobójcze.
Lepiej szukać od razu pomocy psychiatry czy spróbować psychoterapii?
To zależy od sytuacji. Czasem od razu włączamy farmakoterapię, czasem potrzebna jest głównie psychoterapia, a niekiedy i jedno, i drugie. To zależy od stanu pacjenta, od okoliczności i innych czynników. Jeśli mamy wątpliwości należy skonsultować się ze specjalistą. To może być psychiatra, psycholog czy psychoetrapeuta.
Jeśli psycholog stwierdzi, że potrzebna jest pomoc psychiatry, to na pewno przekieruje taką osobę do lekarza. I w drugą stronę również, jeśli psychiatra uzna, że przede wszystkim potrzebna jest psychoterapia, z pewnością pacjent taką informację usłyszy.
Leczenie na własną rękę, stosowanie suplementów diety czy leków z internetu może nie przynieść pożądanego efektu, a nawet pogorszyć stan pacjenta. Warto wiedzieć, że niektóre leki ziołowe rzeczywiście działają. Na przykład preparat w wyciągiem z dziurawca również wpływa na wydzielanie serotoniny, ale siła jego działania jest o wiele mniejsza niż leków przeciwdepresyjnych. Jeśli zatem przyjmujemy taki lek przez miesiąc, a nasz stan nie ulega zmianie lub czujemy się gorzej, czas na wizytę u specjalisty.
Była taka reklama jakiś czas temu. Występowała w niej aktorka znana z "M jak miłość". Wmawiała kasjerce w supermarkecie, że tabletka za 5 złotych sprawi, że będzie uśmiechnięta.
To raczej niemożliwe. Chyba że ktoś jest z natury uśmiechnięty, to tego typu tabletka nie zaszkodzi. Komuś z ciężką depresją, problemami emocjonalnymi suplementy diety nie pomogą.
W czasie pandemii, która w znacznym stopniu odbiła się na naszym samopoczuciu, zaczęliśmy też bardziej zwracać na nie uwagę. Szczególnie wydaje mi się widać to wśród nastolatków - wielu z nich prosiło o pomoc psychologa po okresie kwarantanny.
Wiek szkolny to czas dojrzewania, rozwoju fizycznego, umysłowego i emocjonalnego nastolatków. To również rozwój relacji społecznych, a te zostały znacznie ograniczone przez pandemię. Nastolatek ma silną potrzebę kontaktu i akceptacji ze strony rówieśników, eksperymentuje, zdobywa niezależność, rozwija własną tożsamość.
Brak kontaktów z rówieśnikami, przesiadywanie w domu przed komputerem i telefonem może mieć wpływ na zdrowie psychiczne nastolatków. I jeśli sami widzą problem i proszą o pomoc to super. Nie lekceważmy tego. Nagromadzenie trudności w życiu nastolatka, z czym nie potrafi sobie poradzić bez dodatkowego wsparcia, może skutkować pojawieniem się samookaleczeń, prób samobójczych, zaburzeń odżywania, eksperymentowania z używkami czy depresji.
Pamiętajmy jednak, że nie każde wahania nastroju to depresja. To może być nieumiejętność radzenia sobie z emocjami, ze stresem, z frustracją, co w konsekwencji prowadzić może do wspomnianych wyżej zaburzeń.
Przypomniała mi się faza na bycie "emo" w czasach mojej młodości. Każdy z nas udawał odpowiednio smutnego i zmęczonego życiem.
Czy to oznacza, że wszyscy mieliście depresję? Nie.
Samookaleczenia są regulacją napięcia, bo ból fizyczny łagodzi ból psychiczny. Prośmy o pomoc specjalistów i uczmy się wspólnie jak radzić sobie ze stresem i napięciem u dziecka.
Czy postawienie dziecka pod drzwiami psychologa lub psychiatry nie jest zrzuceniem z siebie obowiązku troski o nastolatka?
Nie do końca. Wprawdzie pierwszą osobą, do której przychodzi dziecko z problemami powinien być rodzic, jednak w obecnych czasach nie zawsze tak jest. Dorośli dużo pracują, wiele im umyka z dorastania dzieci. Jeśli nie wiedzą jak pomóc, lepiej pójść do specjalisty niż nie robić nic. Czasem zdarza się, że problem dotyczy całego systemu rodzinnego, a wtedy najlepsza będzie psychoterapia rodzinna.
No właśnie - internet. Źródłao wiedzy oraz leków bez recepty. Wystarczy wpisać, czego się potrzebuje i lecieć do apteki.
Rzeczywiście, gdy pierwszy raz pani o nich wspomniała, byłam zaskoczona. Sprawdziłam sama. Wiele leków jest dostępnych bez recepty
Jestem temu wielce przeciwna, bo od tego jest instytucja lekarza psychiatry, aby to specjalista najpierw postawił rozpoznanie, a potem zalecił adekwatne leczenie. Leki to substancje chemiczne, które oprócz działań pożądanych mogą mieć skutki uboczne, a zwłaszcza gdy są stosowane bez wskazań lub niezgodnie ze wskazaniami.
Pracuję jako konsultant w oddziale toksykologii, gdzie trafiają pacjenci po nadużyciu leków. I dla przykładu, ogólnodostępny paracetamol, który można kupić bez recepty, w zbyt dużej dawce może uszkodzić wątrobę i w konsekwencji konieczny jest przeszczep tego narządu.
Warto zaznaczyć, że efekt działania różnych grup leków psychotropowych można ocenić po różnym czasie ich przyjmowania. Leki przeciwdepresyjne na przykład dopiero po 2-4 tygodniach, a leki uspokajające po około 30 minutach.
Również lepiej byłoby, gdyby to specjalista oceniał, czy i kiedy zwiększać dawkę.
W przypadku choroby afektywnej dwubiegunowej występuje zmienność nastrojów. Podstawą są wówczas leki normotymiczne, czyli stabilizujące nastrój. O zastosowaniu dodatkowych leków, czy to przeciwdepresyjnych czy neuroleptyków, powinien zdecydować lekarz psychiatra.
Bardzo ważna jest też świadomość, że niektóre leki uspokajające lub nasenne mają potencjał uzależniający i przyjmowane w sposób niekontrolowany mogą prowadzić do uzależnienia.
Z powodu przekazów popkulturowych leki uspokajające i na poprawę nastroju stały się romantycznym sposobem na radzenie sobie z problemami.
Niestety tak. Podobnie jak alkohol czy inne używki. Są to leki z grupy benzodiazepin. A tymczasem leki te nie leczą, pomagają na chwilę, redukując napięcie i dając ulgę. Pacjent zaczyna przyjmować je coraz częściej i w większych dawkach, co w konsekwencji prowadzi do nadużywania lub uzależnienia.
Leki nie rozwiążą wszystkich problemów. Emocje, nawet te nieprzyjemne, powstały na drodze ewolucji i służyły nam po to, aby przetrwać. Informują nas o tym, co jest istotne i ważne, motywują do działania, pomagają w podejmowaniu decyzji, ułatwiają komunikację i budowanie relacji.
Zdarza się, że emocje przejmują nad nami kontrolę i robimy rzeczy, których potem żałujemy. A czasem nadmiernie je kontrolujemy. Aby lepiej sobie z nimi radzić i móc korzystać z informacji, których dostarczają, należy zacząć od ich rozpoznawania. Kolejnym etapem jest ich zrozumienie i akceptacja. A dążymy do tego, aby wyrażać je w taki sposób, jakbyśmy chcieli.
Mam takie wrażenie, że "brak kontaktu ze swoimi emocjami" to najczęstsza diagnoza wynoszona przez klientów psychoterapii.
To jest naprawdę bardzo powszechny problem. A psychoterapia ma nam pomóc w jego rozwiązaniu. Rozpoznanie i akceptacja emocji oraz modyfikacja zachowań, które są wynikiem przeżywanych uczuć to podstawowy cel terapii.
Może dlatego sięgamy po leki?
Brakuje nam kontaktu z emocjami, dlatego, zamiast je poznać, chcemy je stłumić. Tylko że to bardzo krótka ścieżka. One wrócą. Emocje. Dopóki się z nimi nie zaprzyjaźnimy.
Czytaj także: https://mamadu.pl/zdrowie/123465,depresja-zjawia-sie-po-cichu-zobacz-przejmujacy-film-ktory-pokazuje-prawdziwe-oblicze-tej-choroby